Kiedy po raz pierwszy zobaczyliśmy zdjęcia i filmy ukazujące Fairy Meadows, trudno nam było uwierzyć, iż takie miejsce istnieje naprawdę. Łąki Wróżek, lub jak kto woli Wróżkowe Łąki, naprawdę sprawiają wrażenie, iż są żywcem wyciągnięte z jakiejś baśni. Zielona przestrzeń, dla której tłem są lodowce i imponująca sylwetka masywu Nangi Parbat, zachwyca. Ale dopiero zobaczenie tego wszystkiego na żywo jest doświadczeniem jedynym w swoim rodzaju. I teraz tym doświadczeniem możemy się z Wami podzielić!
Fairy Meadows – jedna z bardziej znanych atrakcji północy Pakistanu
Nie da się ukryć, iż Fairy Meadows to jedna z bardziej znanych i rozpoznawalnych atrakcji północnego Pakistanu. Decydując się na pobyt w tej części kraju po prostu trzeba się tam udać. Choć warto wiedzieć, iż dotarcie do Fairy Meadows do prostych nie należy. Zacznijmy jednak od tego, iż położone są na wysokości 3300 m n.p.m., u podnóża masywu Nangi Parbat (drugi, najwyższy szczyt Pakistanu, mający 8126 m n.p.m.), w bliskim sąsiedztwie lodowca Raikot. Pod nazwą Fairy Meadows nie kryją się jedynie łąki i pastwiska, a również wioska licząca ok. 500 mieszkańców, którzy przebywają tam od późnej wiosny do mniej więcej końca września/połowy października (wiele zależy od tego, jak gwałtownie nadejdzie zima). Na miejscu działa kilka hoteli/pensjonatów. Jest też możliwość noclegu pod namiotem (wypożyczonym lub własnym). Na Fairy Meadows działa również kilka sklepików z podstawowymi produktami, takimi jak butelkowana woda, słodkie napoje, przekąski itd.
Jak dotrzeć do Fairy Meadows?
Cóż… prawdopodobnie zaraz część osób stwierdzi, iż choć Fiary Meadows zachwycają, to jednak podziękują za zobaczenie ich na żywo. Bowiem, aby odwiedzić Wróżkowe Łąki trzeba podjąć się pokonania jednej z najniebezpieczniejszych dróg na świecie! Od Karakorum Highway (na wysokości mostu Raikot) do przysiółka Tato na wysokości ok. 2500 m n.p.m. poprowadzona jest szutrowa, górska trasa, którą pokonuje się jeepami. Ich kierowcami mogą być osoby po specjalnym przeszkoleniu, którym niestraszne są przepaści czy mijanie się z innymi autami, dosłownie na milimetry. Przejazd 15-kilometrową drogą zajmuje ok. 2 godziny i dostarcza niezapomnianych wrażeń wizualnych. Aczkolwiek osoby z lękiem przestrzeni lub wysokości mogą… nie być aż tak bardzo zachwycone.
Po dotarciu nieco powyżej przysiółka Tato kończy się etap jeepowy, a zaczyna trekkingowy. To właśnie stąd wiedzie szlak do Fairy Meadows. Można go pokonać o własnych siłach lub skorzystać z opcji wjechania na grzebiecie konia. Ci, którzy nie chcą nosić swoich bagaży, mogą je za opłatą albo oddać porterom (gdy bagaży jest mniej), albo wybrać opcję ich wniesienia na grzebiecie konia (gdy bagaży jest więcej). Trekking z przystankami zajmuje ok. 2 godziny (szybszym tempem).
Dwa dni na Fairy Meadows
Podczas naszej pakistańskiej podróży mieliśmy zaplanowane dwa dni na Fairy Meadows. A zasadniczo dwa noclegi. Czyli: jeden cały dzień na miejscu i po pół dnia na dotarcie na górę i późniejsze zejście i zjazd. Musimy też przyznać, co zresztą podkreślali lokalni przewodnicy, iż trafiliśmy na wymarzoną pogodę. A ta pozwoliła nam się cieszyć pięknymi widokami przez cały nasz pobyt! Zresztą, sami się przekonajcie!
Ahoj przygodo! Czyli jeepy, trekking i magia Fairy Meadows
Żeby dojechać w okolice Fairy Meadows musieliśmy odbyć długą, bo 15-godzinną podróż z Islamabadu do Chilās. Tam mieliśmy zaplanowany nocleg oraz przepak do mniejszych plecaków, które zabieraliśmy sobą na Fairy Meadows. Z samego rana ruszyliśmy z Chilās do miejsca, w którym zaczyna się wcześniej wspomniana, jeepowa trasa.
Jazda jeepami
Nasza 10-osobowa grupa zmieściła się do dwóch aut. Ja, Marek, Honorata, Mikołaj i Angelika jechaliśmy razem. Towarzyszył nam przesympatyczny kierowca, który oprócz kilku zwrotów po angielsku, porozumiewał się jedynie w urdu. Ale w niczym to nie przeszkadzało. Co do samej drogi… naszym zdaniem bardziej przerażająco prezentuje się na filmach/zdjęciach, niż na żywo. Jasne, momentami faktycznie jedzie się wzdłuż imponującej przepaści, a mijanki z innymi jeepami mogą nieco podnieść ciśnienie. Mankamentem trasy jest to, iż naprawdę mocno na niej trzęsie, w szczególności, gdy siedzi się z tyłu. Po 2 godzinach jazdy miałam wrażenie, iż moja szyja będzie wymagała założenia kołnierza ortopedycznego. Niewątpliwie podróż skończyłam z lekkim bólem głowy, który z czasem miał się tylko rozwijać.
Trekking
Po opuszczeniu jeepów mieliśmy krótką przerwę na lunch w restauracji/pensjonacie Fairy Point. Mogliśmy trochę ochłonąć po emocjonującej, upalnej jeździe. Po posiłku ruszyliśmy na szlak. Z racji tego, iż na Fairy Meadows wiedzie jedna trasa, to każdy mógł iść swoim tempem, bez obawy, iż ktoś się po drodze zgubi. Z Markiem szliśmy dość szybko, ale czekaliśmy na resztę grupy. W szczególności, iż na trasie mogliśmy np. napić się górskiej herbaty. Dodatkowo robiliśmy sporo zdjęć, bo z każdym, pokonanym kilometrem Nanga Parbat wyglądała coraz bardziej okazale. Na ostatnim podejściu na Fairy Meadows nieco bardziej się wysforowaliśmy i do celu dotarliśmy jako pierwsi. Fakt faktem najpierw spędziliśmy dłuższy moment na jednym z punktów widokowych, a dopiero po chwili dotarliśmy do centrum osady.
Fairy Meadows wieczorową porą
Do Fairy Meadows doszliśmy ok. godziny 17. Nanga wciąż była pięknie oświetlona, natomiast w samej osadzie grasował już cień. Nie przeszkadzało to jednak w lokalnych rozgrywkach polo, które do centrum Fairy Meadows przyciągnęło licznych widzów.
Po zameldowaniu w hotelu Di Amber i Ibex (my nocowaliśmy w tym drugim, ponieważ z pierwszym z wymienionych miejsc nie wystarczyło dla wszystkich pokoi), mieliśmy jeszcze chwilę wolnego na spacer po okolicy. Z czasem jednak wszyscy zaczęliśmy odczuwać lekkie objawy choroby wysokościowej. A może była to kompilacja zmęczenia i wysokości. Mój ból głowy rozwinął się w migrenę, dwie osoby miały problemy żołądkowe. To, co jednak objawiało się u wszystkich, to stan, jakbyśmy byli na lekkim rauszu. Gadaliśmy głupoty, śmialiśmy się ze wszystkiego i w sumie ciężko było nad tym zapanować. Po kolacji wszyscy jednak dość gwałtownie poszli spać.
Z Fairy Meadows do Camp Zero
Fairy Meadows to całkiem dobra baza wypadowa do trekkingów. Najpopularniejszą trasą jest ta do Camp Zero (4000 m n.p.m.), czyli obozu zerowego pod Nangą Parbat. w tej chwili miejsce to nie jest wykorzystywane przez wyprawy. Bowiem te obierają trasy wiodące z innych stron masywu tego ośmiotysięcznika. Nie zmienia to faktu, iż z założenia Camp Zero był naszym celem.
Z Fairy Meadows do Camp Beyal
Po śniadaniu, gdy okazało się, iż cała nasza grupa przetrwała noc i wszyscy czują się doskonale, od razu ruszyliśmy na szlak. Początkowo trasa wiedzie przez las, by po ok. 20 min marszu dotrzeć do pierwszego, widokowego miejsca, z którego podziwiać można lodowiec Raikot i masyw Nangi. Dalej szlak przeprowadza nas wzdłuż szemrzącego potoku, by po chwili doprowadzić do Camp Beyal. Pod nazwą tą kryje się mniejsza osada niż ta na Fairy Meadows. Mieszka tu trochę osób, są wypasane zwierzaki, można też skorzystać z noclegów czy posilić się w niewielkiej knajpce (biznesy te prowadzone są przez rodzinę naszego przewodnika – Ishfaqa). Zatrzymujemy się tam na chwilę, by wypić herbatę z widokiem na Nangę.
German Viewpoint i Messner Viewpoint
Po odpoczynku ruszamy dalej. Po krótkim podejściu docieramy do skały z powiewającą na niej flagą Pakistanu. Ciut poniżej znajduje się kolejny, kamienny budyneczek z „knajpką”. Z okolicy tej rozciąga się fenomenalny widok na lodowiec Raikot, wzdłuż którego wiedzie jeden z wariantów szlaku do Camp Zero.
Jednak Ishfaq podejmuje decyzję, by iść inaczej i wejść najpierw na dwa punkty widokowe – German Viewpoint, a następnie Messner Viewpoint. Dotarcie do tego pierwszego wymaga pokonania stromego podejścia, które pozwala dotrzeć na wysokość ok. 3900 m n.p.m. Warto – bo panorama Nangi Parbat i lodowca robi wrażenie. Do kolejnego punktu widokowego decyduje się dotrzeć część naszej grupy. Messner Viewpoint ponownie oferuje piękną panoramę Nangi oraz mniejszego lodowca, który trzeba pokonać w drodze do Camp Zero. Tam dokonują się kolejne przetasowania w grupie. Do Camp Zero postanawiam udać się ja, Marek, Gosia i Angelika oraz oczywiście Ishfaq.
Camp Zero
Camp Zero położony jest na wysokości 4000 m n.p.m. Aby do niego dotrzeć trzeba przejść przez mniejszy z lodowców, jaki znajduje się w okolicy. Niestety po wcześniejszych opadach oraz przez fakt wysokich temperatur, szlak przez niego zniknął i trasa, jaka w tej chwili została tam wytyczona, nie należała do najprzyjemniejszych. Trzeba było uważać na każdym kroku, bowiem lodowiec cały czas zrzucał z siebie kamienie. Dodatkowo wszędzie było mnóstwo piachu i żwiru, które nie ułatwiały sprawnego przemieszczania się. Na szczęście po opuszczeniu lodowca czekało nas tylko przyjemne, poprowadzone przez zielone łąki podejście do Camp Zero. Tam zapatrujemy się w zimne napoje, zaglądamy do miejsca pamięci, gdzie upamiętniono tych, którzy z Nangi nie wrócili. Przy okazji spotykamy wuja naszego przewodnika, który wybrał się tu na spacer. Chciał sprawdzić, jak miewa się jego koń, który przebywał na tamtejszym pastwisku. Zwierzak uszkodził sobie nogę i wujek musiał się upewnić, iż wszystko z nim w porządku.
Droga powrotna
Z Camp Zero postanowiliśmy wrócić wzdłuż lodowca Raikot. Trasa ta jest malownicza i zdecydowania szybsza, niż wędrówka przez mniejszy lodowiec i dwa punkty widokowe. Szlak trawersuje zbocze, pozwalając przejść mostkami nad dwiema rzekami. Widokowo – bajka. Na znaną nam wcześniej trasę wychodzimy przy skale z flagą. Stamtąd idziemy przez Camp Beyal, gdzie zatrzymujemy się na szybki lunch. Później, każdy w swoim tempie wraca na Fairy Meadows, rozkoszując się panoramą okolicy.
W sumie cała wycieczka wraz z przerwami zajęła nam 11 godzin. W trakcie pokonaliśmy ok. 20 km i ok. 900 m przewyższenia.
Pożegnanie z Fairy Meadows
Kolejnego dnia musimy się spakować, by po śniadaniu rozpocząć naszą drogę powrotną. Jednak zanim opuścimy Fairy Meadows spędzamy dłuższą chwilę przy najważniejszym miejscu tej okolicy, czyli…
Reflection Lake
Chyba każdy, kto oglądał zdjęcia z Fairy Meadows trafił na te, które ukazują Nangę Parbat odbijającą się w jeziorze. Aczkolwiek „jezioro” jest słowem nieco nad wyrost. Bowiem Reflection Lake to tak naprawdę przerośnięta kałuża, jaką niewielki potok utworzył na polanie w obrębie Fairy Meadows. Jest on jednak tak usytuowany, iż faktycznie Nanga się w nim przegląda. To absolutnie najlepsze miejsce do wykonania pamiątkowych zdjęć. A iż byliśmy szczęściarzami, którzy przez 3 dni mieli piękną pogodą i widzieli Nangę Parbat jak na dłoni, to i fotografie z Reflection Lake mamy idealne. Zresztą, sami zobaczcie!
Zejście z Fairy Meadows
Po sesji zdjęciowej ruszamy w drogę powrotną. A ta mija nam sprawnie i szybko. Na szlaku spotykamy trochę turystów jadących na górę konno, ale też takich maszerujących o własnych siłach. Mija na też ekipa porterów znosząca bagaże. Generalnie widać ruch w interesie. Niestety tego dnia panuje sakramencki upał, więc gdy docieramy do Fairy Point, zalegamy nad potokiem, by w cieniu drzew poczekać na jeepy.
Zjazd jeepami
Oczywiście czekała nas też podróż jeepami. Tym razem pozamienialiśmy się miejscami, w efekcie siedzimy z Markiem z przodu. W ten sposób odkrywamy, iż tam nie trzęsie i nie buja tak koszmarnie, jak z tyłu. Dzięki temu moja szyja nie woła później o kołnierz ortopedyczny. Widoki ponownie zachwycają. Emocji też jest trochę. Aczkolwiek wiedząc, czego się spodziewać, człowiek nie stresuje się aż tak bardzo. Choć ekipa siedząca tym razem z tyłu miała co do tego odmienne zdanie.
Po zjechaniu do czekającego na nas busa chwilę odpoczęliśmy i ruszyliśmy wzdłuż Karakorum Highway po kolejne, pakistańskie przygody!
Fairy Meadows praktycznie
- Choć może się wydawać, iż wysokość 3300 m n.p.m. nie jest zbyt imponująca, to już na niej mogą pojawić się pierwsze oznaki choroby wysokościowej. Dlatego wybierając się na Fairy Meadows lub planując inne wycieczki powyżej 3000-4000 m n.p.m. skonsultujcie się przed wyjazdem z lekarzem. Warto zainwestować w leki, które mogą Was wspomóc w aklimatyzacji i funkcjonowaniu na większych wysokościach. My profilaktycznie stosowaliśmy diurasemid (nawet w jego ulotce znajdziecie wytyczne dot. choroby wysokościowej).
- Nawet latem trzeba mieć na względzie, iż wieczory i poranki mogą być chłodne. Obowiązkowo zabierzcie ze sobą cieplejszą bluzą oraz kurtkę od wiatru/deszczu.
- Innym obowiązkowym wyposażeniem jest krem z bardzo wysokim filtrem. Trekking do Camp Zero wiedzie głównie po otwartej przestrzeni. Ekspozycja na słońce jest więc bardzo duża.
- Nanga Parbat nie zawsze jest tak łaskawa, jak podczas naszej wizyty. Często jest tak, iż rano widać ją jak na dłoni, a następnie w ciągu dnia nachodzą na nią chmury i nie widać za wiele.
- Wycieczki do Fairy Meadows są realizowane zwykle od maja (wtedy w górach może być jeszcze trochę śniegu) do września.
- Całą wyprawę do Pakistanu zrealizowaliśmy z TukTuk Tours (w ramach współpracy). Wycieczkę do Fairy Meadows zrobicie podczas trasy: W wysokogórskiej krainie wróżek.
Post Fairy Meadows – trekking z widokiem na Nangę Parbat i jedna z najniebezpieczniejszych dróg na świecie pojawił się poraz pierwszy w Bałkany według Rudej.