Emerytura? A skąd! Recenzja Volvo XC90

angora24.pl 6 godzin temu

Subtelna kuracja odmładzająca wyszła mu na dobre prawie pod każdym względem. Najważniejsze, iż Szwedzi wycofali się z pierwotnego planu, żeby XC90 zastąpić elektrycznym następcą EX90. Według nowej polityki oba modele będą sprzedawane równolegle, co jest zdecydowanie lepszą decyzją niż ograniczenie się wyłącznie do elektrycznego wariantu.

Losy największego SUV-a w gamie Volvo najlepiej obrazują odwrót kolejnych producentów od szumnie deklarowanych zapowiedzi, iż już wkrótce, naprawdę w niedalekiej przyszłości, w salonach samochodowych będą prężyły się wyłącznie elektryki. Albo nowy wóz na prąd, albo żaden. Szwedzi byli przekonani, iż do 2030 roku zrealizują te założenia i skupili się na projektowaniu kolejnych pojazdów, które trzeba ładować zamiast tankować. Wychodziło i wychodzi im to całkiem nieźle, czego owocem jest choćby EX30 – bardzo udany kompaktowy elektryk zbierający świetne recenzje. Jak się jednak okazuje, koncepcja pozbycia się rodzinnego, największego w ofercie auta o konwencjonalnym napędzie była zbyt odważna. W tym wypadku skazanie fanów marki wyłącznie na elektryka mogło się okazać strzałem w stopę. Producent gwałtownie zainterweniował – żeby nie powiedzieć, iż poszedł po rozum do głowy – i postanowił spalinowemu XC90 dać nowe życie. Przeprowadzony lifting oznacza zatem, iż XC90 w uwielbianej przez wielu drugiej odsłonie będzie na rynku przez dobre kilkanaście lat, co zakrawa na sensację i istny rekord XXI wieku. W realiach, gdy nowe generacje coraz prędzej wypierają stare, zjawisko z „nieśmiertelnym” XC90 jest ewenementem. Stary szwed ma jednak wciąż mnóstwo atutów, żeby poważnie myśleć o jego zakupie.

Idź do oryginalnego materiału