Nasz 10-dniowy pobyt na Elbie obfitował w moc atrakcji. Jeszcze przed dotarciem na tę włoską wyspę wiedzieliśmy, iż musimy przejechać się mocno nietuzinkową koleją linową, która dociera nieco poniżej wierzchołka Monte Capanne. Zabieramy Was zatem na najwyższy szczyt Elby oraz pokażemy Wam, dlaczego Cabinovia del Monte Capanne jest tak niezwykłą atrakcją turystyczną.
Kilka słów o Monte Capanne
Elba jest mocno górzystą wyspą. Jej najwyższym szczytem jest właśnie Monte Capanne. Ma 1019 m n.p.m. i znajduje się bliżej zachodniego krańca wyspy. Monte Capanne wyglądem przypomina nieco nasze rodzime, tatrzańskie szczyty. Jego wierzchołek jest granitowy i nieco postrzępiony. Strome zbocza nadają mu dodatkowo nieco bardziej „groźnego” charakteru. Na Monte Capanne dostać się można na kilka sposobów. Z Marciany wiodą na niego szlaki trekkingowe. Od strony Monte Perone i przebiegającej tamtędy asfaltowej szosy poprowadzono via ferratę (do jej początku idzie się z parkingu przy drodze jakieś 35 min). Większość turystów decyduje się jednak na wersję łatwiejszą, milszą i mniej męczącą, a mianowicie wjazd koleją linową, czyli Cabinovia del Monte Capanne.
Cabinovia del Monte Capanne
Kiedy po raz pierwszy zobaczyliśmy zdjęcia Cabinovia del Monte Capanne, to oboje wybuchnęliśmy śmiechem. Co nas tak rozbawiło? Cóż, nie jest to typowa kolej linowa. Zamiast siedzieć w gondoli albo na krzesełku, wskakuje się do czegoś, co wygląda jak nieco przerośnięty koszyk wielkanocny, pomalowany na intensywny, żółty kolor. Dzięki tej rzucającej się w oczy kolorystyce „koszyki” doskonale widać na tle szarych, granitowych skał. Kolej zbudowano w 1960 roku, a zmodernizowano w 2005. Dolna stacja znajduje się na obrzeżach Marciany (tam też czeka na Was darmowy parking) na wysokości 375 m n.p.m. Górna stacja zlokalizowana jest na wysokości 950 m n.p.m. Podróż kolejką zajmuje ok. 20 min, bo tempo jazdy nie jest jakieś zawrotne. Dodatkowo koszyki nie suną na dużej wysokości, więc choćby osoby z lękiem przestrzeni powinny dać sobie radę i jakoś „przetrwać” podróż.
Monte Capanne – przejazd kolejką i trekking
Nasz plan na wycieczkę był prosty. Wjechać na górę kolejką, wejść na szczyt, a następnie zejść do pozostawionego w Marcianie auta. Z Cavo, w którym mieszkaliśmy, czekał nas dość długi i pełen zakrętów przejazd. Ok. godziny 14 docieramy na parking poniżej dolnej stacji kolejki. Wypakowujemy plecaki i ruszamy po bilety.
Przejazd Cabinovia del Monte Capanne
Bilet w jedną stronę to koszt 13 € od osoby dorosłej. Po zapłaceniu ruszamy ku żółtym koszyczkom. Na miejscu czeka na nas pan z obsługi, który pomaga we… wskoczeniu do kolejki. Bo dosłownie – do koszyka trzeba wskoczyć, zanim ten zacznie sunąć ku górze. Musimy przyznać, iż dawno żadna, górska kolej linowa nie wywołała u nas takich salw śmiechu. Zresztą, całą drogę mamy ubaw z tego, czym i w jaki sposób jedziemy. Fakt, dwie osoby z dwoma plecakami nie mają w koszu zbyt wiele miejsca. W efekcie kilka razy obrywam po głowie kijem od GoPro. Pomijając te drobne niedogodność, to podróż Cabinovia del Monte Capanne jest doświadczeniem jedynym w swoim rodzaju. Również za sprawą widoków. A te są absolutnie obłędne. Wysokie góry, mniejsze, obłe pagórki, morze, urozmaicona linia brzegowa Elby i miasteczka. Przy dobrej widoczności i słonecznej aurze jest co podziwiać.
Monte Capanne
Po wyskoczeniu z naszego żółtego koszyka ruszamy na trekking. Najpierw wychodzimy na punkt widokowy obok nieczynnego podczas naszej wizyty schroniska. Stamtąd ruszamy bezpośrednio na najwyższy szczyt Elby. Minusem Monte Capanne jest to, iż na jego wierzchołku wznosi się pokaźna ilość mniejszych i większych anten. W efekcie trochę psują one wrażenia wizualne. Dlatego schodzimy ciut niżej, do szlaku wiodącego na grań. W kierunku zachodnim również poprowadzona jest tu via ferrata. Wyglądamy na nią, ale nasz plan zakłada pokonanie innej trasy. Ale to tu po raz pierwszy spotykamy stada kozic, które wraz z młodymi hasają po zboczu Monte Capanne.
Trekking z Monte Capanne na Monte Giove
Ruszamy na adekwatną trasę. Z okolic górnej stacji kolei linowej schodzimy stromym szlakiem usianym luźnymi kamieniami, który na wysokości linii lasu krzyżuje się z GTE (Grande Traversata Elbana – więcej na jego temat przeczytacie w artykule o bieganiu/wędrówkach na wyspie). Obieramy trawersującą ścieżkę, która przeprowadza nas poniżej sunących ponad naszymi głowami żółtymi koszykami. Maszerujemy sami, rozkoszując się pięknem górskiego krajobrazu.
Po ok. 35 min marszu żegnamy GTE i ruszamy ku Monte Giove. Szczyt ten ma 855 m n.p.m. i raczej nie cieszy się wielką popularnością, bo szlak na niego był raczej średnio przetarty. Na Monte Giove również wznosi się niewielka antena. Z perspektywy tego szczytu możemy w pełnej okazałości podziwiać Monte Capanne oraz kolejkę, która o tej porze (zbliża się 18.00) kończy kursować. Po jakiś 20 min ruszamy w dalszą drogę.
Sanktuarium Madonna del Monte
Z Monte Giove idziemy ku położonemu poniżej niego sanktuarium Madonna del Monte. Z racji tego, iż Elba jest wyspą, na jaką zesłany został Napoleon, to wiele miejsc jest mniej lub bardziej bezpośrednio z nim związanych. Nie inaczej jest też w tej okolicy. Przy szlaku trafiamy na formację skalną o nazwie: Il Cavallo de Napoleone, czyli… koń Napoleona. No cóż, ktoś miał bujną wyobraźnię. Idziemy dalej i po chwili stajemy na terenie sanktuarium. Datowane na XV wiek, otoczone bujną zielenią, jest jednamy z ważniejszych zabytków całej Elby. Napoleon przebywał tu przez chwilę w 1914 roku, a towarzyszyła mu Maria Walewska. My na miejscu spotykamy jedynie rodzinę kozic. Musimy też przyznać, iż jest to niezwykle klimatyczne i urocze miejsce, gdzie naprawdę można poczuć sacrum.
Masso dell’Aquila
Zanim ruszymy bezpośrednio do Marciany, postanawiamy jeszcze zajrzeć na pobliskie formacje skalne. Jest ich tu kilka. Ale nas interesuje Masso dell’Aquila, czyli Głaz Orła. Głównie dlatego, iż można na niego wejść, by po raz kolejny tego dnia podziwiać widoki. Co ciekawe, archeolodzy odkryli tu jakiś czas temu pozostałości osady z epoki brązu.
Droga krzyżowa i Marciana
Wracamy do sanktuarium. Do Marciany można stamtąd zejść szlakiem, wzdłuż którego poprowadzona jest droga krzyżowa. To wyjątkowo malownicza trasa, która może też stanowić doskonały cel niezbyt wymagającego spaceru. Mijane przez nas kaplice również są całkiem interesujące. W efekcie droga na dół mija nam bardzo szybko.
W Marcianie zatrzymujemy się na obiad w restauracji Osteria Del Noce. Miejsce to polecił nam znajomy z Cavo. Można tu skosztować tradycyjnych smaków Elby. Wśród mięsnych dań króluje dziczyzna, którą ostatecznie wybiera Marek. Ja decyduję się na makaron z pomidorami. Potrawy są przepyszne, choć nie najtańsze. Po zapadnięciu zmierzchu idziemy na spacer po Marcianie. Z racji swego tarasowego położenia, uliczki są strome i wąskie. Ale przez to niezwykle malownicze. Bo i architektura Marciany zasługuje na uwagę. Koło 21 wychodzimy poza mury miasteczka, wracamy na parking i ruszamy do Cavo.
Monte Capanne i cabinovia praktycznie
- Sam trekking zajął nam nieco ponad 5 godzin. W jego trakcie pokonaliśmy 10 km i wbrew pozorom nie szliśmy tylko w dół.
- Na Monte Capanne są mniej lub bardziej trudne szlaki. jeżeli szukacie bardziej eksponowanego terenu, wtedy wybierzcie się na via ferratę.
- W tej okolicy spokojnie można spędzić cały dzień, bo na koniec wycieczki warto wpaść na obiad do Marciany. Polecamy tam też lodziarnię, która znajduje się w dolnej części miasteczka, od strony szosy SP25.