Eksperymentalne Spotkanie

newsempire24.com 3 dni temu

Próbne spotkanie

— Co się tylko w życiu nie zdarza — myśli sobie w duchu Weronika — ludzie żyją razem długie lata, a potem nagle rozchodzą się. To naprawdę dziwne. Znam takich wiele, a sama też taka jestem. Choć z moim tyranem nie wytrzymałam długo, ale przeszłość mam.

Weronika niedawno przeszła na emeryturę, jest samotna. Córka wyszła za mąż i mieszka w mieście ze swoją rodziną. Wyjechała z wioski po szkole, poszła do technikum, a tam i za mąż się wydała. Teraz tylko przyjeżdża w odwiedziny, też nie ma czasu, oboje pracują. Wnuczka chodzi do szkoły.

Kiedy jeszcze pracowała, koleżanki namawiały ją:

— Weronika, no jak tak można, ciągle sama. Przecież tylu wolnych mężczyzn jest. Są wdowcy i rozwodnicy, którym życie rodzinne nie wyszło. Znajdź sobie kogoś, ogłoszeń pełno w gazetach czy w internecie.

— Boję się sama inicjować znajomości, jak to tak, żebym ja dzwoniła do faceta? — broniła się. — A jeżeli jest po rozwodzie, to coś w nim nie tak. Jestem pewna, iż od dobrych mężów żony nie odchodzą, a ci najlepsi są zajęci. Nie ufam im.

— Weronika, nikt cię przecież nie zmusza od razu do ślubu, pogadasz, nie spodoba się — przestaniesz dzwonić. Co w tym złego? — najbardziej nalegała Krystyna, która właśnie przez ogłoszenie w gazecie znalazła męża i teraz żyje szczęśliwie, rozdając rady.

Znajomość przez ogłoszenie

W końcu Weronika zdecydowała się na rozmowę z mężczyzną z ogłoszenia. Pierwszy raz było jej nieswojo i straszno wykręcić numer podany w gazecie, ale potem pomyślała:

— No przecież, co w tym złego? Rozmawiamy przez telefon, nie widzimy się, nie spodoba się — nie oddzwonię.

Kilka razy dzwoniła, faceci różni, ale już po pierwszej rozmowie wiedziała, iż nie warto. Zaczęła choćby inaczej myśleć o mężczyznach:

— W końcu w rodzinie nie zawsze mężczyzna jest winny, czasem kobieta. My też bywamy różne, i to kobiety powodują rozwody. A tak w ogóle — cudze wesele, cudzy pogrzeb.

Więc od czasu do czasu Weronika poznawała mężczyzn przez ogłoszenia, ale nikt jej nie poruszył. Starała się unikać rozwodników, nie ufając im. Ale los zetknął ją właśnie z takim. Pogadali przez telefon, od razu jej się spodobał — Zbigniew. Rozmawiali długo.

Zbigniew mieszkał w sąsiedniej wsi, z rozmów Weronika zrozumiała, iż ma dom i gospodarstwo. Więc to on pierwszy zaprosił ją do siebie.

— Przyjedź do mnie, Weronika. Gadamy już tyle czasu, dużo o sobie wiemy. Gdybym ci się nie podobał, nie rozmawiałabyś ze mną dalej. Ja cię spotkam, zgoda?

— Dobrze, zgoda — obiecała.

Zbigniew podobał jej się sposobem bycia, szacunkiem dla kobiet. Nie mówił źle o byłej żonie. Według niego rozwiedli się po latach małżeństwa, gdy wychowali dwójkę dzieci i wypuścili je w świat.

Znaczy, były powody
Nie dopytywała o przyczyny, sama nie lubiła o tym mówić, więc rozumiała innych. Po co grzebać w przeszłości?

Zaniepokoiła się jednak, gdy zapytała:

— Zbigniew, a z dziećmi się widujesz? Przyjeżdżają?

— Nie, nie utrzymujemy kontaktu. Są po stronie matki, choćby nie dzwonią — ta odpowiedź ją zdumiała.

— Cokolwiek stało się między rodzicami, dzieci powinny mieć kontakt z ojcem — myślała Weronika. — jeżeli nie utrzymują z nim relacji, to musi być istotny powód. — Była tego pewna, ale nie mówiła o tym Zbigniewowi.

W końcu Weronika się zebrała, umówili się i pojechała. Wytłumaczył jej, gdzie wysiąść:

— Będzie skrzyżowanie i wielki transformator, tam wysiądź. Ja cię spotkam. Jasne?

— Tak, w porządku. Mam nadzieję, iż się nie zgubię.

Spotkanie i gościna

Denerwowała się w autobusie, ale stopniowo się uspokoiła. Gdy zobaczyła skrzyżowanie, wstała i wysiadła. Obok stał wysoki, przystojny mężczyzna. Patrzył na nią wesoło, a ona na niego.

— Weronika?

— Tak, to ja — odpowiedziała z uśmiechem, który mu się spodobał.

— No to ja jestem Zbigniew. Chodź, tam mój koń stoi — wskazał na czarny, drogi samochód. — Pojedziemy, zobaczysz, jak żyję.

Podobało jej się, iż Zbigniew czekał na nią z kwiatami. I iż nie musiała stać na przystanku — przyjechał wcześniej.

Do domu dojechali szybko. Zobaczyła duży, dwupiętrowy dom. Weszli na podwórko — czysto, zadbanie, widać było pracowitość mieszkańców.

Wcześniej Zbigniew mieszkał tu z żoną. Weronika dostrzegła ślady kobiecej ręki — wygodnie, przytulnie. W domu też porządek.

— Chyba sam jest czysty, skoro tak tu — pomyślała. — Rozwiódł się dawno, a tu przez cały czas ład.

Chodziła po domu z Zbigniewem, opowiadał, pokazywał. Podziwiała dom, ale zaczęły ją nurtować wątpliwości.

— Żona odeszła i zostawiła mu wszystko. Co ją do tego zmusiło? Dom, w który włożyła tyle pracy, został jemu. Ciekawe, co odpowie na moje pytanie — myślała, przechodząc z pokoju do pokoju.

Podróż do szafki z filiżankami

Przypomniała sobie kobiety ze wsi, które żyją z mężami jak pies z kotem. Mężowie piją, nie szanują, ale one nie odchodzą — nie mają gdzie. Żal im domów i ogrodów, w które włożyły życie. A ich chałupy nie umywały się do tego pięknego domu Zbigniewa.

— Siadaj, poczęstuję cię herbatą — zaproponował.

— Pomóc ci? — spytała z grzeczności.

— Nie, daj spokój, ja sam — odparł dumnie.

Wyjął z szafki filiżanki, herbata w imbryku już była zaparzona. Nalał, elegancko pokroił ciasto, podał jej talerzyk.

— Proszę — powiedział. — Mogę i wina nalać, jeżeli chcesz.

— Nie, dziękuję, nie pijam.

— Słusznie, ja też tylko od święta.

Gadali o różnych rzeczach, pochwaliła jego dom.

— Bardzo ładny i solidny dom, Zbigniew. Widać troskę.

Test na gospodarność

— No jakże, dom wymaga rąk, inaczej się rozsypie — mówił, rozglądając się po kuchni.

Po herbacie Zbigniew nagle oznajmiłPo czym nagle wydobył z szafki starą fotografię byłej żony i szepnął: *”Ona wciąż tu jest”*, a Weronika, nie mówiąc już ani słowa, wyszła, zostawiając drzwi szeroko otwarte za sobą.

Idź do oryginalnego materiału