No kiedy?
Na karku kwitły jego oddechy, gdy spokojnie odplotła swoją czułość od siebie, a może jej intencję?
Nagle zabrakło kilku pięter w nazywaniu i wartościowaniu, choć wokół był spory ogród znaczeń. Październikowy dzień chylił się ku końcowi, stała zdziwiona w przestrzeni innej tak, iż aż pozbawionej sensu. Słowa przestały być interpretacją świata albo nie nadążały. Złapała się na tym, iż choćby wobec siebie koduje myśli, a przyczyna zabolała ją mocno. Wszystko było pośrednie, tylko może w muzyce jednoznaczne, jak w tęskniącej do pełnobytu triadzie bluesa.
Dziwiła huśtawka chceń i niechceń, uwierał brak spójnej na ich temat wiedzy. Inaczej niż zawsze spojrzała na swoje JA i jego kompetencje, a raczej ONO na nią zerknęło w tej chwili. Niesamowite JA górujące nad pamięcią, nad zderzanymi samoobjawieniami odcinków z jednej prostej.
Czuła, iż ONO doplątuje je wszystkie i poprzez swoje ich zrozumienie, intuicję, w końcu miłość do nich – trwa w czasie, oplatając i przerastając swoją jedynością. Musi być niepowtarzalne, inne od innych, miała tego świadomość zawsze, ale nie wyciągnęła nigdy prostej konsekwencji, iż nie może podzielić trwania z niczym i z nikim, bo zniknie.
Nie połączymy się tutaj, wiesz?
Nie ma objawienia podwojonego, zbiorowego, choćby najbardziej nośne emocje rozjuszonego czy szczęśliwego tłumu, religijne ekstazy podczas słuchania świętych lub fałszywych kaznodziei, orgazm u samego źródła i ujścia, choćby więź matki i nienarodzonego dziecka, bliskość w jednym ciele syjamskiego rodzeństwa - ogarnia każdego indywidualnie, wyłącznie w pojedynczym objawianiu siebie do siebie.
JA nie może dopełnić się Innym, bo jego istotą jest relacja tylko do wycinkowego ja w sztuce życia, dlatego jest jego zgoda choćby na samobójcze unicestwienie, ale nie na wplątanie siebie w samoświadomość innego istnienia. Na pewno każda cząstka planktonu jest tożsama sama z sobą, a nie z sumą swych bytów.
Skąd więc ta silna tęsknota do zniesienia pojedynczości, potężna siła marzenia o współobjawieniu? Tak mocno chcę, aby zaistniało MY, ale tutaj muszę być samotne, by zwyczajnie BYĆ. To straszne, te nasze wysiłki, emocje, uniesienia – wszystko w pojedynczych kroplach jaźni.
Może jest i wspólne, transcendentne Coś przez co jest myśl myślana, kontekst i ojczyzna Bytu, ale tu myśl myśli się sama. Pyta, poszukuje, zaprzecza, szuka prawd Innych i wątpi niekiedy w swoje, ale w ostatecznym rozrachunku konsoliduje się w nadrzędnym JA, w przewrotności wobec innych, w powstałej różnicy manifestując swoją odrębność.
MY jest poza naszym zasięgiem.
Nasze marzenie, nasza rosnąca tęsknota, wszystko w gruzach.
Czerwony, rozkołysany płyn w świetle płomienia świecy, w tym szkle rozlany, spijany o tej chwili dnia, ogarniany takim a nie innym ciepłem dłoni, pochłaniający myśli i emocje ma moc, smak, kolor – jedynie mu przypisane.
Jesteś promieniującą falą z mej iluminacji, z nią płynę, w niej nurkuję,
nią czaruję swe samoobjawianie, kołyszę, stwarzam i mącę rozchodzące się kręgi,
bo chcę.
Nie zmienisz tego, nic z tym nie możesz zrobić, wszystko zależy ode mnie.
A ty?
Czy mój złoty niebyt wciąż rozgarniasz w sobie?
*
Jesteś gotowa pójść dalej, zmieniłaś się. o ile fala jest pięknem, zdziwieniem, zachwytem i bólem, biegasz, czołgasz się po niej, nurkujesz, i klęczysz jak niewolnik, to nie wyczerpie się nigdy, choćby jeżeli myślisz, iż zdołasz kiedyś przebić się na brzeg. Nie uda się, jest coś poza nami, naszą żądzą i sprzeciwem. Przyjmiesz to w końcu z pokorą i nie będziesz się pytać na jak długo starczy ci tej miłości, tak jak ja kiedyś. I wtedy też naprawdę nieważnym się stanie, co będziesz robiła i z kim. Na pewno mam mniej siły, aby znosić twoje odstępstwa, ale nic i nikt twojej fali we mnie nie przetnie. Muszę ci wreszcie o tym powiedzieć. Są takie istnienia, które przyciągają i zatapiają się wzajemnie, twardo pozostając jednocześnie na swoich terytoriach. Jesteśmy nimi.
Musisz tylko to zaakceptować.
Statystyki: autor: eka — 10 paź 2024, 18:52