Ramen z perliczką, rolki z wędzonym sumem, a zamiast wasabi nasz rodzimy chrzan. Czy da się połączyć kuchnię japońską ze staropolską? Tak!
Ramen Festival to okazja do odwiedzenia nieoczywistych lokali – tych z dala od centrum, tych, które realizują same wynosy. Tak było z Dzikim Sumem (Pabianicka 198). Nie żałuję ani chwili mojej wyprawy, na miejscu czekało mnie spotkanie ze świetnymi chłopakami, Mateuszem i Michałem.
Sushi z dziczyzną
Przez lata pracowali w łódzkich susharniach, w końcu postanowili otworzyć coś swojego. Kibicuję im z kilku powodów – zaczynają od malutkiego lokalu, w którym nie da się choćby usiąść (jestem przekonana, iż na tym się nie skończy), mają niesamowita energię, otwartość, pomysł na oryginalny koncept i odwagę, by go realizować. Bo trzeba być odważnym, by sięgnąć po dziczyznę czy raki, szczególnie, jeżeli planuje się je połączyć z sushi.
Mateusz i Michał – pasjonaci Japonii
Obaj są pasjonatami Japonii – poza kuchnią Michał trenował kendo, interesował się ikebaną czy kaligrafią. Obaj są też zapalonymi wędkarzami, stąd w ofercie pojawiły się ryby. Z dziczyzną to dłuższa historia, Mateusz i Michał na pewno chętnie opowiedzą wam ją na miejscu. jeżeli macie chwilę, podjedźcie sami odebrać zamówienie, by móc ich poznać i usłyszeć więcej o przygotowywanych daniach i składnikach.
Fuzja kuchni japońskiej i staropolskiej
Uwielbiam eksperymenty w kuchni i z niezwykłą ciekawością próbowałam sushi z sumem i żurawiną czy perliczkę z dodatkiem trufli (ta druga to mój faworyt!). Bez obaw – w ofercie lokalu jest też klasyka, poza tym znane rolki w nieco innej odsłonie (jadłam krewetkę w tempurze z morelą i była świetna), na uwagę zasługują też opcje bezmięsne, na przykład rolka ‘”zioła i warzywa” z serkiem i bazyliowym pesto. Chłopaki bawią się smakami, ale też słowem i formą. jeżeli usłyszycie nazwy, takie jak „pigwa miso”, „dorsze w porsze” czy „słynny ptaszek” to znak, iż jesteście w Dzikim Sumie.
Sushi, rameny, onigiri i bubble tea
W stałym menu jest sushi (oczywiście nie tylko rolki), rameny i onigiri, czyli ryżowe kanapeczki, które łączą w sobie wasabi z bazyliowym pesto, wędzoną śliwkę ze słonym karmelem czy pieczonego łososia z teriyaki. Możliwe, iż którąś z nią dostaniecie w prezencie – do każdego zamówienia dokładany jest tu mały upominek-niespodzianka.
Do tego bubble tea – bardzo dobra, na bazie rooibosa lub Ceylonu, z dodatkiem sferycznych kulek wypełnionych syropem limonkowym i jagodowym (idealne połączenie słodkiego z kwaśnym). Na razie jedzenie z Dzikiego Suma można zamawiać tylko na wynos, ale mam nadzieję, iż wiosną uda się zrealizować plan o własnej altance w podwórku.