Dziewczynka na dworcu zaśpiewała piosenkę, którą znał tylko on — i mężczyzna zrozumiał, iż odnalazł swoją zaginioną córkę

polregion.pl 2 miesięcy temu

Dziewczynka na dworcu zaśpiewała piosenkę, którą znał tylko on i mężczyzna zrozumiał, iż odnalazł swoją zaginioną córkę.
Podwieziecie mnie? A ja wam zaśpiewam!
Dziesięcioletnia dziewczynka stała tuż przed samochodem chuda, w starym płaszczu, który wyraźnie widział lepsze czasy. Szalik zakrywał jej twarz aż po oczy, spod którego wyglądały duże niebieskie oczy. Boże, skąd się biorą takie dzieci?
Siergiej Wiktorowicz powoli zaciągnął się papierosem i zmęczonym wzrokiem spojrzał na nią. Dzień był ciężki, nastrój jeszcze gorszy.
Czego? Gdzie cię podwieźć?
Do wsi Rożkowo! pewnie machnęła ręką w podartej wełnianej rękawiczce. To niedaleko, tą drogą w prawo. Pokażę! Tylko nie mam pieniędzy Ale mogę zaśpiewać!
O rany Siergiej Wiktorowicz skrzywił się. Co za nieznośny dzień.
A co ty tu robisz? zapytał, sam nie wiedząc po co. Już się ściemnia. Jesień, zimno A ty sama na dworcu. Nie boisz się wsiadać do obcego samochodu? Gdzie twoi rodzice?
Dziewczynka westchnęła jak dorosła:
Mama zachorowała. Taty nie mamy od dawna. Ciągle leży, bardzo słaba. A ja jeździłam po lekarstwa do miasta. Autobus się spóźnił i nie zdążyłam na swój. Teraz albo pójdę pieszo, albo zostanę tu na noc. Ale nie bałam się do was wsiąść! Macie dobre oczy. I ładne auto!
Siergiej Wiktorowicz mimowolnie się uśmiechnął:
Jak niby zobaczyłaś moje oczy? Przecież już ciemno.
Wcale nie tak ciemno! wzruszyła ramionami. Widzę i zauważam dużo rzeczy. Na przykład, zauważyłam, iż jesteście w złym humorze.
No proszę, jaka spostrzegawcza
Zgadza się. Zawsze taki jestem.
Jak można być w złym humorze, gdy ma się taki samochód? I pewnie pieniądze? Nie rozumiem wtuliła się głębiej w szalik.
Trochę jest. Nie żeby dużo, ale coś tam mam. Tylko jaki z nich pożytek, gdy jest się samemu na całym świecie nie zauważył, jak mu się to wyrwało.
Zupełnie sami? spytała zbyt poważnie.
Zupełnie. Chociaż może nie do końca Tylko mi się tak wydaje. Jesteś zbyt ciekawska.
Wasza kawa! z budynku dworca wyszedł Misza z dwoma dymiącymi kubkami. Możemy jechać!
Długo się zbierałeś, Misza w głosie Siergieja zabrzmiał metal. Mówiłem, natychmiast!
Przepraszam Tam nie dworzec, a piekło! Czekałem, aż podgrzeją wodę, potem robili kawę. Obsługa okropna
Dobrze, Misza, rozumiem. Jedziemy.
To podrzucicie mnie? dziewczynka wciąż stała, przestępując z nogi na nogę. Jej cienkie buciki na pewno nie chroniły przed jesiennym chłodem.
Wsiadaj, jedziemy.
Otworzył drzwi i wpuścił ją do środka.
Misza, musimy zajechać do Rożkowa. Potem do domu.
Jasne.
Misza nauczył się przez lata nie zadawać pytań. Szef rozkazał znaczy, tak będzie. Siergiej Wiktorowicz cenił u podwładnych właśnie to: sumienność, lojalność, uczciwość. Z tymi, którzy olewali pracę, rozstawał się od razu. Wszystko musiało być tak, jak mówił. Dotyczyło to biznesu i życia prywatnego.
Dzięki takiemu podejściu zbudował imperium. Budowa na dużą skalę to poważna sprawa. Choć miał pomocników, wiele kontrolował osobiście. Był inżynierem budownictwa, znał każdy szczegół. To nie był przypadek, gdy ktoś odziedziczył firmę. Nie, pracował bez wytchnienia.
Już na studiach dorabiał na budowie nosił cegły, wylewał beton, w każdą pogodę. Co miał robić? Elka była w ciąży, musiał płacić za pokój w komunalnym mieszkaniu. Gospodyni zgodziła się ich przyjąć, ale ostrzegła: jeden dzień opóźnienia i będą na ulicy.
Po studiach rozwijał się zawodowo. gwałtownie awansował w lokalnej firmie budowlanej, potem założył własną. Było ciężko. Czasem nie do zniesienia. Ale szedł tylko do przodu. Musiał zapewnić żonie Elie i małej córeczce Kacie wszystko, co najlepsze.
Mało spał, stresował się Może dlatego tak wcześnie posiwiał. Już w wieku trzydziestu pięciu lat miał włosy białe jak śnieg.
Ciężko ci z tym życiem rodzinnym śmiała się Ela, głaszcząc go po głowie.
Trudno. Ale to szczęśliwe życie odpowiadał i naprawdę był szczęśliwy.
Najbardziej lubił wracać do domu po pracy, przytulić córkę i uśpić ją kołysanką. Nigdy nie spał, gdy Kasia chorowała, ząbkowała lub marudziła. Brał ją na ręce, kołysał i nucił tę samą piosenkę o księżniczce Kasi, najpiękniejszej, złotowłosej księżniczce, którą chcieli zobaczyć królowie i książęta z całego świata.
Co ty ciągle śpiewasz? Takie dziwne Sam wymyśliłeś? uśmiechała się Ela.
Sam. O księżniczce Kasience. I o tym, iż będzie najszczęśliwsza.
Na pewno będzie Jestem bardzo zmęczona. Zostaniesz z nią? Położę się.
Idź, odpocznij.
Ela często była wyczerpana. Potrafiła przespać całą noc, a rano obudzić się bez sił. Myślała, iż to przez dziecko i domowe obowiązki. Ale z czasem nie było lepiej. Może brak witamin? Za mało wody? Tak sobie tłumaczyła, odkładając wizytę u lekarza. To pogoda, to burze magnetyczne Miała milion wymówek. Po prostu bała się lekarzy. Na widok krwi mdlała.
Gdy Siergiej w końcu zmusił ją do badań, było już za późno. Choroba postępowała, niszcząc organizm. Lekarze rozłożyli ręce. Czas stracony. Gdyby zaczęli wcześniej, może udałoby się pomóc. Ale teraz nie.
Siergiej zbierał pieniądze, pożyczał, szukał specjalistów. Bez skutku. Ela gasła w oczach. Odeszła w męczarniach.
Gdy jej zabrakło, Kasia miała czternaście lat.
Katia bardzo kochała mamę i nie potrafiła pogodzić się z niesprawiedliwością. Po jej śmierci posłuszna dziewczynka zmieniła się w nieposłusznego nastolatka. Nocne wypady, podejrzane towarzystwo, alkohol, papierSiergiej Wiktorowicz odwrócił się od okna i spojrzał na swoją rodzinę córkę, która wróciła, i wnuczkę, która niosła nowe światło do jego życia i w końcu poczuł, iż po latach pustki serce znów zaczyna bić pełnią szczęścia.

Idź do oryginalnego materiału