Dzień, w którym odesłałam teściową do domu mojego niewiernego męża i jego kochanki słowami, które ich oniemiły – 4 minuty czytania

newsempire24.com 19 godzin temu

Dzień, w którym oddałem teściową do domu mojego niewiernego męża i jego kochanki, słowami, które ich oniemiły

Z Tomkiem byliśmy małżeństwem od siedmiu lat. Od samego dnia ślubu zgodziłem się mieszkać z jego matką, panią Haliną kobietą po udarze, sparaliżowaną z jednej strony, wymagającą ciągłej opieki przy każdym posiłku i drzemce. Na początku myślałem, iż to nic trudnego: była moją teściową, ja jej zięciem, a troska o nią po prostu moim obowiązkiem.

Ale nigdy nie przypuszczałem, iż ten ciężar będzie trwał tak długo a najgorsze, iż spoczywał na mnie samym, choć powinien dzielić go ze mną ten jedyny człowiek mój mąż, Tomek.
Tomek pracował w dzień, a wieczorami wpatrywał się w telefon. Często mówił: Ty lepiej zajmiesz się mamą niż ja. Jak ja się tym zajmę, to tylko jej zaszkodzę. Nigdy nie miałem mu tego za złe.

Myślałem, iż takie jest życie: żona zajmuje się domem, mąż zarabia na utrzymanie. Aż odkryłem, iż Tomek nie tylko pracuje miał kogoś jeszcze.

Pewnego dnia natknąłem się na wiadomość: Dziś wieczorem znowu przyjdę. Być z tobą to tysiąc razy lepsze niż siedzenie w domu. Nie krzyczałem, nie płakałem, nie robiłem sceny.

Cicho zapytałem tylko: A twoja matka? Ta, którą zaniedbywałeś przez te wszystkie lata?. Tomek milczał. Następnego dnia wyprowadził się z domu. Wiedziałem dokładnie, gdzie poszedł.

Spojrzałem na panią Halinę kobietę, która kiedyś krytykowała każdy mój kęs, każdą drzemkę, mówiąc, iż nie jestem godny być jej zięciem. Ścisnęło mnie w gardle. Chciałem rzucić to wszystko. Ale przypomniałem sobie: człowiek musi zachować godność.

Tydzień później zadzwoniłem do Tomka. Masz wolne? Przywiozę twoją matkę, żebyś się nią zajął.

Spakowałem leki, dokumentację medyczną i stary zeszyt z notatkami do płóciennej torby. Wieczorem pomogłem jej usiąść na wózku i powiedziałem łagodnie: Mamo, przywiozę cię do Tomka na parę dni. Ciągle to samo miejsce może znudzić. Skinęła głową, z oczami błyszczącymi jak u dziecka.

W małym mieszkaniu nacisnąłem dzwonek. Tomek otworzył drzwi, a za nim stała ta druga w jedwabnym szlafroku, z mocno pomalowanymi ustami. Wprowadziłem panią Halinę do salonu, ułożyłem koce i poduszki, a torbę z lekami postawiłem na stole.

W domu unosił się ciężki zapach perfum, ale było zimno i cicho. Tomek wybełkotał: Co co ty robisz?.

Uśmiechnąłem się spokojnie. Pamiętasz? Mama jest twoja. Ja jestem tylko zięciem. Opiekowałem się nią siedem lat wystarczy. Kobieta za nim zbladła, z łyżką jogurtu, której nie zdążyła zjeść.

Odsunąłem się powoli, jakbym kończył od dawna zaplanowane zadanie. Masz tu jej historię choroby, recepty, pieluchy, podkłady i maść na odleżyny. Wszystkie dawki są zapisane w zeszycie.

Zostawiłem zeszyt na stole i odwróciłem się, by wyjść. Głos Tomka stał się ostry. Porzucasz moją matkę? To okrutne!.

Zatrzymałem się, nie odwracając, i odpowiedziałem cicho, ale stanowczo:
Ty zaniedbywałeś ją siedem lat a to nie jest okrucieństwo? Opiekowałem się nią jak własną rodziną nie przez ciebie, ale bo to matka. Teraz odchodzę nie z zemsty, ale bo wypełniłem swoją część jako człowiek.

Zwróciłem się do tej drugiej i spojrzałem jej prosto w oczy, lekko się uśmiechając. jeżeli go kochasz, pokochaj go całego. To część pakietu.

Potem położyłem na stole dokumenty mieszkania. Dom jest tylko na moje nazwisko. Nie zabieram nic. On wziął tylko ubrania. Ale jeżeli będziecie kiedyś potrzebować pieniędzy na opiekę nad mamą, dalej będę pomagał.

Pochyliłem się i pogładziłem włosy teściowej ostatni raz. Mamo, zachowuj się tu grzecznie. jeżeli będzie ci smutno, przyjdę cię odwiedzić.

Pani Halina uśmiechnęła się, drżącym głosem: Tak wpadnij, jak wrócisz do domu.

Wyszedłem, zatrzaskując za sobą drzwi. W pokoju zapanowała cisza, pełna mieszanki perfum i olejku do masażu. Tej nocy spałem spokojnie, bez snów. Rano wstałem wcześnie, zabrałem syna na śniadanie i przytuliłem nowy początek bez łez, bez urazy.

Idź do oryginalnego materiału