Dzieci wynajęły nianię, bym nie spotykał się z wnuczką

twojacena.pl 2 tygodni temu

Dzieci przestały mnie zapraszać do wnuczki, po cichu wynajęły nianię, żeby ze mną się nie widywać.

Moja własna córka nie chce ze mną rozmawiać. choćby nie odbiera telefonu. Uważa, iż doprowadziłam jej rodzinę do rozwodu, choć to nie moja wina. To ona sama prosiła o pomoc.

Agnieszka wyszła za mąż, mając osiemnaście lat. Poznała Jakuba tuż po tym, jak wrócił z wojska. Zakochali się od pierwszego wejrzenia, jak to mówią – miłość od razu na zabój. Rzuciła studia, szła po równi pochyłej, a moich rad choćby słuchać nie chciała. Musiałam ich oboje przygarnąć, żeby nie musieli wynajmować mieszkania. Na początku było dobrze, choćby po ślubie jakoś się dogadywaliśmy. Potem córka zaszła w ciążę i zaczęła się czepiać, iż gotuję, a ją mdli. Nalegałam, żeby się wyprowadzili.

Z teściami umówiliśmy się, iż dołożymy się do mieszkania dla młodych, bo wiedzieliśmy, iż sami nie dadzą rady. Próbowałam dodzwonić się do ojca córki, myślałam, iż pomoże rozwiązać problem z mieszkaniem. A on tylko rzucił, iż alimenty płacił i nic mu już do nas.

Gdy córka urodziła, bardzo jej pomagałam. Cały wolny czas spędzałam z wnuczką, żeby młoda mama mogła odpocząć i się wyspać. niedługo jednak Agnieszka zaczęła symulować, wymyślać choroby, żeby zrzucić na mnie obowiązki rodzicielskie.

Często zostawiałam ich samych, żeby mogli iść do kina czy na kolację, a choćby wyjechali na dziesięć dni wspólnych wakacji. Lubiłam opiekować się Zosią, więc nie było to dla mnie problemem. Oczywiście, strasznie się męczyłam, ale co się nie robi dla szczęścia własnego dziecka?

Po ich powrocie zaproponowałam zięciowi remont. Przecież tylko leżał po pracy, choć miał luźny grafik. Przywiozłam im materiały budowlane i zabrałam Zosię do siebie na dwa tygodnie. choćby znalazłam ekipę remontową, żeby Jakub się za bardzo nie narobił. Wtedy posypały się na mnie oskarżenia. Jakubowi nie podobało się, iż wydaję rozkazy. Ale co miałam robić, skoro on sam nie wykazywał inicjatywy?

Po remoncie nasze kontakty prawie całkiem się urwały. Dzieci przestały mnie zapraszać, zatrudniły nianię, żebym nie miała wstępu. Byłam oczywiście urażona, ale na swoje urodziny zaprosiłam całą rodzinę. Córka przyszła tylko z Zosią. Zięć choćby nie zadzwonił z życzeniami. Zrobiło mi się tak przykro… Przecież im pomagałam, opłaciłam remont… Czy naprawdę zasłużyłam na takie traktowanie?

Jakub nakrzyczał na mnie, iż mam dość jego pouczania. Że to jego dom i nie chce mnie tam widzieć.

Może rzeczywiście przesadziłam z pomocą, ale chciałam jak najlepiej. Teraz córka ciągle się kłóci z mężem i obwinia za to mnie. Płacze przez telefon, wypomina mi różne rzeczy. Okazuje się, iż Jakub już mówi o rozwodzie. Nie mogę choćby porozmawiać z Zosią przez telefon.

Żyłam dla nich… Co mam teraz zrobić? Dlaczego mnie tak nienawidzą?

Czasem dobre intencje mogą przynieść więcej szkody niż pożytku. Miłość nie powinna być więzieniem, ale mostem, po którym obie strony mogą się spotkać.

Idź do oryginalnego materiału