Dzieci pojechały na ferie, skończyło się awanturą. "Napuścili kontrolę, bo musieli pracować"

gazeta.pl 2 tygodni temu
Zdjęcie: Ferie zimowe. Awantura po zimowisku Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.pl


W styczniu wychowankowie z wielkopolskich domów dziecka spędzali ferie na obozie w Chełmsku Śląskim, niedaleko Kamiennej Góry. Jak relacjonują opiekunowie z Kujawsko-Pomorskiego, wyjazd okazał się daleki od ideału. Wyliczyli szereg zaniedbań, ale kierownik zimowiska odpiera zarzuty.
W obozie zorganizowanym przez wielkopolskie biuro podróży wzięło udział 49 wychowanków z domów dziecka, nad którymi pieczę sprawowali opiekunowie z Kujawsko-Pomorskiego. Jak podaje "Gazeta Pomorska", najmłodsze dziecko miało siedem lat, ale wśród uczestników były także nastolatki. Organizatorzy zadbali o zimowe atrakcje, w tym wizyty na stokach zarówno w Polsce, jak i Czechach, a także naukę jazdy na nartach i snowboardzie. Pod koniec jednak wychowawcy wezwali kontrolerów z sanepidu, kuratorium oświaty, powiadomili także policję. Wszystko przez ich zdaniem skandaliczne warunki, które zastano na feriach w górach.


REKLAMA


Zobacz wideo Krupińska zaskoczona cenami w Zakopanem. Wie, kogo stać na oscypka


Zorganizowali ferie w górach dla dzieci z domów dziecka. Opiekunowie byli wstrząśnięci
Dzieci zakwaterowano w budynku szkoły podstawowej w Chełmsku Śląskim. Jak relacjonowali na łamach "Gazety Pomorskiej", problemem były przede wszystkim warunki. Łóżka kanadyjki okazały się "chybotliwe i w złym stanie technicznym".


Materace, na których spały dzieci, były obrzydliwe, brudne, poplamione, dziurawe, śmierdzące, pomalowane farbami, śmierdzące stęchlizną. Z kolei prześcieradła "podlegały segregacji przez wychowawców", bo część z nich była poplamiona i podarta


- podkreślali opiekunowie w liście przesłanym do redakcji. Lista zarzutów skierowanych do organizatorów była jednak dłuższa. Jak wyliczali wychowawcy, brakowało pryszniców, a przede wszystkim miejsca dla dzieci. Wspomnieli także o niebezpiecznym incydencie na stoku, po którym doszło do konfliktu między jednym z opiekunów a kierownikiem zimowiska. Dzieci miały też dostawać napoje w wielokrotnie używanych papierowych kubkach. Oburzenie wychowawców wywołała także jedna z zabaw, w trakcie której podopieczni miały "przyprowadzić" ze wsi jakieś zwierzę. Im większe i "śmieszniejsze", tym więcej punktów miały otrzymać.


- Połowa z tego co najmniej, o ile nie więcej, to jest nieprawda - odpowiedział kierownik w rozmowie z gazetą. - To, iż łóżka były takie jak były, to jest fakt. To, iż sala była przeładowana, to też, bo dostaliśmy tylko cztery sale dla dzieciaków - podkreślił i dodał, iż opiekunowie "napuścili kontrolę, bo musieli pracować".
Sanepid i kuratorium z kontrolą na zimowisku. Kierownik odpiera zarzuty
Jak cytuje "Fakt", wrocławskie kuratorium oświaty i sanepid po kontroli pod koniec ferii potwierdziły część zarzutów, w tym m.in. dotyczących stanu łóżek i materacy. Zwrócono uwagę również na duże zagęszczenie w salach, brak zachowanej odległości pół metra między łóżkami, a także brak miejsc do przechowania bagaży i odzieży oraz przepełnione kosze na śmieci.


Dzieci i młodzież spały na łóżkach, tzw. kanadyjkach, które są własnością organizatora placówki wypoczynku. Organizator zapewnił również materace na łóżka. Są one zużyte, sypie się z nich gąbka, wobec tego nie spełniają swojej funkcji.


Organizator do zarzutów odniósł się także w rozmowie z "Faktem". Zwrócił uwagę, iż obozy na terenie szkół organizowane są od 1994 roku i jak dotąd żadna z wielu kontroli nie wykazała nieprawidłowości. - Nigdy nie było żadnych problemów. Nie skarżyli się również rodzice ani opiekunowie. Wręcz przeciwnie, Dostaliśmy od nich wiele podziękowań - zauważył. Przyznał jednocześnie, iż faktycznie łóżka są dość stare, niektóre materace nie były w idealnym stanie, a w salach brakowało miejsca.
Podkreślił też, iż krytykowana przez opiekunów zabawa okazała się "całkowitym nieporozumieniem". - Miała polegać na tym, iż dzieci razem z opiekunami idą do Chełmska i szukają ludzi, którzy mają jakieś fajne zwierzęta. Umawiają się z nimi na wieczorną godzinę i oni przychodzą do nas wraz ze zwierzętami, i opowiadają o nich - tłumaczył. W rozmowie z "Gazetą Pomorską" przytoczył też podziękowania od dyrektorów domów dziecka. Sanepid wezwał kierownika do "wzmożenia bieżącego nadzoru dotyczącego higieny i utrzymania czystości", sprawie przygląda się także policja z Kamiennej Góry. Czy zdarzyło ci się nocować w warunkach dalekich od ideału? Zapraszamy do udziału w sondzie oraz do komentowania.
Idź do oryginalnego materiału