Dzieci oskarżają mnie, iż nie kupiłem im mieszkań! Zawsze brakuje pieniędzy… Czy jestem złym ojcem?

newskey24.com 3 dni temu

Przepraszam, drodzy ludzie!

Nazywam się Andrzej Kowalski. W końcu zebrałem się na odwagę, by podzielić się z wami moim cierpieniem i poprosić o radę. Mam już ponad siedemdziesiąt lat, całe życie starałem się być dobrym człowiekiem, uczciwym ojcem, a teraz siedzę i zastanawiam się: może naprawdę coś ze mną nie tak? Moje własne dzieci, część mnie, nie dają mi spokoju, zasypują pretensjami, a ja nie wiem, jak z tym żyć.

Niedawno mieliśmy małe rodzinne spotkanie – wszyscy zebraliśmy się w naszym starym domu pod Poznaniem. Myślałem, iż posiedzimy, powspominamy stare czasy. Ale nagle zjawił się mój syn Piotr, już wstawiony, z zamglonymi oczami. Zaczął się czepiać wszystkich po kolei – siostry, jej męża. Jako ojciec próbowałem go delikatnie uspokoić, powiedzieć, iż to nie przystoi. I co myślicie? Wybuchł! Wrzeszczał, żebym się nie wtrącał z morałami, iż ponoć całe życie mu zmarnowałem. „Inni rodzice kupują dzieciom mieszkania, a ty co mi dałeś?” – krzyczał, zataczając się.

Zamarłem. A wtedy moja córka Anna, zamiast stanąć w mojej obronie, podchwyciła jego słowa. „Tak, tato, przez ciebie cały czas mieszkamy z Piotrem kątem! choćby jednego pokoiku nam nie kupiłeś!” Stałem, patrzyłem na nich i nie wierzyłem własnym uszom.

Powiem wam szczerze: z moją żoną, niech spoczywa w pokoju, całe życie ciężko pracowaliśmy. Byliśmy nauczycielami – ja uczyłem matematyki, ona polskiego. Mieszkaliśmy w małym miasteczku pod Poznaniem, uwielbialiśmy naszą pracę z całego serca. Byliśmy z pokolenia, które znało wartość pracy, szanowało starszych, ceniło każdy kawałek chleba. Nigdy niczego nie kradliśmy, ale i biedy nie klepaliśmy. Zawsze było co jeść, w co się ubrać. Dzieci wychowaliśmy, wykształcenie im daliśmy. Piotr, co prawda, studiów nie skończył – zawsze mu się nie chciało, a Anna choć skończyła, to w zawodzie nie pracowała, czy to nie chciała, czy nie mogła.

Gdzie popełniłem błąd?
Widocznie nie udało nam się z żoną przekazać im tego, co nosiliśmy w duszy. Marzyłem o spokojnej starości – siedzieć na werandzie, opiekować się wnukami, cieszyć się ich śmiechem. A co teraz? Mój Piotr raz już się rozwiódł, spija się, o dzieciach choćby słyszeć nie chce. Anna urodziła bliźniaki, ale te tylko w telefony i tablety wpatrzone. Kiedyś powiedziałem, iż to nie tak, iż dzieci powinny z ludźmi się komunikować, nie z ekranami. A usłyszałem: „Tato, nie przeszkadzaj, takie czasy!” Jak znaleźć z nimi wspólny język?

Najbardziej boli ich niewdzięczność. Nie widzą ile dla nich z żoną zrobiliśmy! Skąd niby mieszkania, skąd takie pieniądze? Całe życie żyliśmy z nauczycielskiej pensji, teraz z emerytury. choćby teraz, będąc starcem, udaje mi się coś odłożyć z tych groszy – na święta im dać, wnukom cukierki kupić. A oni mi prosto w twarz, iż im życie zniszczyłem, iż przez mnie nic nie mają.

Pieniądze – wieczny problem
Jak mogę im kupić mieszkania? Sam zostałem, emerytura mała, ledwo starcza na chleb. A oni żądają, jakbym był milionerem! Piotr wiecznie zadłużony, przepija wszystko co zarobi, a Anna z mężem narzekają, iż czynsz pochłania ich budżet. Próbowałem synowi wytłumaczyć: „Piotrek, my z twoją matką w trudnych czasach was wychowywaliśmy, ale nie narzekaliśmy, dawaliśmy radę. Dlaczego ty nie możesz?” A on tylko ręką machnął: „Ty nic nie rozumiesz, ojcze”.

Serce mi pęka od tych słów. Czy to moja wina, iż nie zostałem bogaczem? Czy wszystko, co dałem – miłość, troska, uczciwe imię – nic nie jest warte? Wnuki rosną, a ja ich prawie nie znam – choćby do mnie nie lgną. Anna kiedyś przywiozła ich na weekend, a oni cały dzień siedzieli, zapatrzeni w swoje gadżety. Mówię: „Chodźmy nad rzekę, grzyby po zbieramy!” A oni: „Dziadku, nie przeszkadzaj”. A córka mnie zbeształa, iż ich nie rozumiem.

Powiedzcie, ludzie dobrzy, czy to ja jestem nienormalny? Czy naprawdę czasy się zmieniły, iż dzieci od rodziców wymagają bogactwa, nie duszy? Całe życie wierzyłem, iż rodzina to ostoja, a teraz czuję się obcym wśród swoich. Może coś pominąłem, źle ich wychowałem? Czy świat się przewrócił i teraz miłość ojca jest niczym, jeżeli za nią nie stoją miliony?

Będę wdzięczny za każde słowo. Chcę zrozumieć, gdzie leży prawda, a gdzie moja wina. Może podpowiecie, jak dalej z tym ciężarem żyć na sercu?

Idź do oryginalnego materiału