Stefan czuł się bardzo samotny. Dziś miał swój jubileusz – 85 lat, ale zamiast świętować w gronie bliskich, siedział na ławce w szpitalnym ogrodzie i płakał. Ani córka, ani syn nie zadzwonili, nie złożyli mu życzeń.
Sąsiadka z innej sali pamiętała i złożyła mu życzenia, przynosząc pudełko cukierków, a pielęgniarka poczęstowała jabłkami. Stefan przebywał w dobrym domu opieki, a personel traktował go bardzo dobrze. To syn go tam zawiózł.
Mieszkał w swoim mieszkaniu, kiedy syn poprosił, żeby przepisał mu nieruchomość. Twierdził, iż nic się nie zmieni i ojciec przez cały czas będzie tam mieszkał.
Gdy dokumenty były gotowe, syn z żoną przeprowadzili się do mieszkania Stefana, a synowa wiecznie była niezadowolona. Syn bronił ojca, ale później stał się zupełnie obojętny.
Potem Stefan zauważył, iż syn z synową często coś szeptali między sobą. W końcu oznajmili mu, iż ma się spakować i przenieść do domu opieki – dla zdrowia i odpoczynku.
Patrząc synowi w oczy, gorzko zapytał:
– Oddajesz mnie tam na śmierć, prawda, synku?
Syn powiedział, iż to tylko na miesiąc i iż taki pobyt dobrze mu zrobi, ale ostatecznie już więcej nie przyjechał.
Minęły dwa lata – ani syn, ani córka nie odwiedzili ojca. Najgorsze było to, iż przez takiego syna Stefan skrzywdził swoją córkę.
Kiedy jego żona Anna zmarła, został zupełnie sam. Córka od dawna była zamężna i mieszkała w innym kraju, a syn ciągle czegoś od niego chciał – spłaty długów, pomocy finansowej. Córka żyła z mężem niezależnie i dobrze jej się powodziło.
Ojciec oddawał wszystkie pieniądze synowi, córce nie pomagał wcale, przez co dochodziło do konfliktów. Córka mówiła: „Jeśli mi nie dajesz, to nie dawaj i jemu. Odłóż coś na swoją starość.” Ostatecznie ich relacje całkowicie się urwały.
Gdyby tylko mógł cofnąć czas… Tak bardzo wstydził się przed córką, bo w ogóle nie poświęcał jej uwagi, skupiając się wyłącznie na problemach młodszego syna.
Myślał o tym, gdy nagle usłyszał:
– Tato!
Serce mu zadrżało. Córka! Ugięły się pod nim nogi, prawie upadł, ale córka podbiegła i go złapała.
– Ach, jak długo cię szukałam. Brat długo nie chciał powiedzieć, gdzie cię wysłał, ale zagroziłam mu policją i w końcu się przyznał.
Razem weszli do budynku i usiedli na kanapie w holu. Rozmawiali długo.
Okazało się, iż Stefan ma już trójkę wnuków. Teraz mieszka z córką, pomaga jej, opiekuje się wnukami, odprowadza je do szkoły i na zajęcia dodatkowe.
Wszyscy żyją w zgodzie, a mąż córki nie ma nic przeciwko temu. On i córka pracują całe dnie, a dzieci są teraz pod stałą opieką dziadka.
Stefan każdego dnia dziękuje za to, iż jest z rodziną, iż jest komuś potrzebny…