Dziennik, zapisane myśli…
Dyrektor Kowalski od piętnastu lat pracował w szkole i nauczył się jednego: dzieci noszą ciężary, których dorośli często nie widzą.
Niektóre pokazywały swoje zmagania otwarcie, inne chowały je za uprzejmymi uśmiechami i cichym posłuszeństwem.
Mała Olga była jedną z tych cichych.
Miała dziewięć lat, drobna jak na swój wiek, z ciemnymi warkoczykami związanymi niebieskimi wstążkami. Nigdy nie sprawiała problemów, nigdy nie odzywała się bez pozwolenia. adekwatnie to wtapiała się w tło.
Dlatego dyrektor Kowalski zbyt długo nie zauważał, co robiła.
Kradła jedzenie.
Nie w oczywisty sposób. Nie chwytała łapczywie ani nie napychała kieszeni. Była ostrożna, przemyślana. Każdego dnia po obiedzie przeszukiwała stołówkę w poszukiwaniu resztek – kanapek bez opakowań, nieotwartych kartoników mleka, owoców pozostawionych na tackach.
Potem cicho wkładała je do plecaka, zamykała go i odchodziła.
Dyrektor Kowalski widział już wystarczająco dużo zmagających się dzieci, by wiedzieć, kiedy coś jest nie tak.
Tego popołudnia, gdy uczniowie odsuwali krzesła i zbierali się do wyjścia, delikatnie się do niej zbliżył.
„Olga,” powiedział, kucając obok niej. „Dlaczego bierzesz to jedzenie, kochanie?”
Jej palce zacisnęły się na paskach plecaka.
„Panie dyrektorze…” zawahała się, spuściła wzrok. „Mama bardzo ciężko pracuje, ale czasami nie mamy wystarczająco dużo jedzenia.”
Dyrektor Kowalski spędził zbyt wiele lat z dziećmi, by nie wyczuć półprawdy. Olga nie kłamała, ale nie mówiła też całej prawdy.
Tej nocy, rozmawiając z żoną, Hanną, podjął decyzję.
Postanowił ją śledzić.
Następnego dnia, gdy dzwonek oznajmił koniec lekcji, dyrektor Kowalski trzymał się w pewnej odległości, obserwując, jak Olga idzie w stronę ulicy. Ale zamiast do domu, skręciła w inną stronę, prowadzącą na obrzeża miasta.
W żołądku zacisnął mu się węzeł.
Olga przeszła kilka przecznic, mijając zamknięte sklepy i puste działki, aż dotarła do opuszczonego domu na skraju miasta.
Dyrektor Kowalski zatrzymał się kilka metrów dalej, pozostając w ukryciu. Dom wyglądał jak zniszczony szkielet, farba dawno zniknęła z desek, okna były zabite deskami, a dach zapadnięty z wieku.
Wyglądał na zapomniany.
Olga nie weszła do środka.
Wyjęła z plecaka jedzenie i położyła je w zardzewiałej skrzynce na listy. Potem, po szybkim rzucie okiem wokół, zapukała dwa razy w drzwi i schowała się za krzakiem.
Dyrektor Kowalski wstrzymał oddech. Po kilku sekundach drzwi zaskrzypiały.
Wyszedł mężczyzna.
Był chudy, nieogolony, z zapadniętymi oczami i policzkami. Jego ubrania były pomięte, wiszące luźno na wychudzonej sylwetce. Jego ruchy były powolne, jakby wykonywane z przyzwyczajenia. Wyjął jedzenie ze skrzynki i zniknął z powrotem w domu, nie mówiąc ani słowa.
Olga nie ruszyła się, dopóki drzwi się nie zamknęły. Potem odwróciła się i pobiegła.
Następnego ranka dyrektor Kowalski poprosił Olgę do swojego gabinetu. Dziewczynka siedziała naprzeciwko niego, z rękami splecionymi na kolanach. Jej małe stopy nie sięgały podłogi.
„Olga,” powiedział łagodnie. „Kim jest ten mężczyzna w opuszczonym domu?”
Jej oczy się rozszerzyły. Spojrzała na drzwi, potem na okno, w końcu z powrotem na niego. Wyglądała, jakby chciała uciec. Była przerażona. Ale też wyglądała na wyczerpaną.
Dyrektor Kowalski westchnął.
„Nie musisz się bać,” powiedział. „Chcę tylko zrozumieć.”
Olga zawahała się, w końcu wyjąkała:
„Nazywa się Daniel. Był strażakiem.”
Coś zimnego ścisnęło kręgosłup dyrektora Kowalskiego.
Lata temu w mieście był pożar. Zginął mężczyzna. Jego żona i córka ledwo uciekły.
Ojciec Olgi.
A Daniel był strażakiem, który je uratował.
„Uratował mnie i mamę,” powiedziała Olga, ocierając łzy. „Ale taty już nie zdążył. I… nigdy sobie tego nie wybaczył.”
Jej głos zniżył się do szeptu.
„Zacął pić. Stracił pracę. Stracił dom. Ludzie w mieście… zapomnieli o nim. Ale ja nie. On jest bohaterem. choćby jeżeli sam w to nie wierzy.”
Dyrektor Kowalski siedział w osłupieniu.
„Uratował was,” szepnął do dziewczynki.
Olga skinęła głową.
„Próbowałam mu podziękować. Dawno temu. Ale on… był pijany. Krzyczał na mnie. Kazał mi odejść.” Jej głos się załamał. „Więc teraz zostawiam mu jedzenie w skrzynce. Nie wie, iż to ja.”
Dyrektor Kowalski poczuł, jak coś w nim pęka.
„Jak o nim wiedziałaś?”
„Z gazety,” odparła. „Czytam lepiej niż inni w klasie. I… wiedziałam, gdzie mieszka, bo kiedyś z mamą zanieśliśmy mu ciasto. Wtedy go nie było, ale zapamiętałam to miejsce.”
Dziewięcioletnia dziewczynka dźwigała ciężar wdzięczności i przebaczenia, które świat odrzucił.
A Daniel był bohaterem, którego nikt nie uratował.
To musiało się skończyć.
Tego wieczoru dyrektor Kowalski pojechał do opuszczonego domu. Ganek zaskrzypiał pod jego ciężarem, gdy zapukał.
Cisza.
W końcu drzwi się uchyliły. Daniel wyglądał jeszcze gorzej z bliska. Jego oczy były zmęczone, broda nieuczesana, a powietrze w domu przesiąknięte zapachem alkoholu i kurzu.
„Czego chcesz?” Jego głos był szorstki, jakby przez długi czas kilka mówił.
Dyrektor Kowalski spojrzał mu prosto w oczy.
„Wiem o Ol”Oni wszyscy razem – Olga, jej mama Sabina, dyrektor Kowalski i Daniel – odbudowali swoje życia, ucząc się, iż choćby najgłębsze rany mogą się zagoić, gdy ma się obok siebie ludzi, którzy wierzą w drugą szansę.”

![Sprawdź jaką czekoladową przekąską jesteś? [QUIZ]](https://i.iplsc.com/-/000LTPW8YL2H9VMH-C461.jpg)











