Dwaj bracia, czyli jak życie wszystko poukładało

polregion.pl 2 godzin temu

Dwa braty, czyli Jak życie wszystko ułożyło

Dawid, gdy był mały, nie zastanawiał się, dlaczego nie ma taty. Wystarczała mu miłość mamy. Ale w gimnazjum chłopaki zaczęli się przechwalać, czyj ojciec ma lepszy samochód, czyj telefon jest droższy. Dawid milczał. Czym mógł się pochwalić? On i mama nie mieli auta, jego komórka była zwykła. Mama pracowała jako lekarka w przychodni, nie miała też wpływowych znajomych – tylko starszych pacjentów.

Pewnego dnia po szkole Dawid zapytał mamę o ojca.

– Pamiętasz go? Gdy miałeś trzy lata, znalazł sobie inną kobietę. Nie potrafiłam mu wybaczyć i rozwiedliśmy się. Potem przychodził, przynosił ci prezenty, tanie… W końcu urodziło mu się dziecko – westchnęła mama.

Jej oczy zrobiły się smutne, więc Dawid postanowił więcej nie pytać. Po co? Skoro ojciec go nie chciał, on też go nie potrzebuje. Za to miał najlepszą mamę – młodą i piękną. Wszyscy ją znali, na ulicy się z nią witali. Był z niej dumny.

Aż pewnego dnia mama zaczęła wychodzić wieczorami i w weekendy. Mówiła, iż do przyjaciółki na urodziny albo iż pilny pacjent. Ale Dawid nie był już dzieckiem, wszystko rozumiał. Do pacjentów nie chodzi się w eleganckich sukienkach i perfumach. Wracała z kwiatami, uśmiechnięta, z błyszczącymi oczami.

Pewnego razu, przed wyjściem, mama śpiewała przed lustrem.

– Mamo, idziesz na randkę? Masz kogoś? – spytał Dawid.

Zaskoczona, znieruchomiała przed lustrem. Potem odwróciła się do syna. Jej policzki się zaróżowiły, a wzrok stał się winny.

– Nie wiem, jak ci to wytłumaczyć… Ty zawsze będziesz dla mnie najważniejszy. Ale…

– Nie musisz tłumaczyć. Rozumiem. To coś poważnego? Wyjdziesz za niego?

– Nie wiem. Jeszcze nie zdecydowałam. A ty… jesteś przeciw? – spytała wprost.

– Nie, ale… Przywykłem, iż jesteśmy sami. jeżeli się pobierzecie, nie będę go nazywał tatą – powiedział stanowczo.

– To dobry człowiek. Od dawna chciałam was poznać, tylko się bałam.

– Niech przychodzi – zgodził się łaskawie.

– Dziękuję. – Mama podeszła i go przytuliła. – Naprawdę jesteś dorosły. To może w niedzielę?

Dawid wtulił się w nią, wdychając znajomy zapach. Chciał powiedzieć, iż nie chce się nią dzielić, iż nikogo nie potrzebują, ale mama tylko szeptała, jak bardzo jest dumna z mądrego syna. Więc milczał.

W niedzielę mama ułożyła włosy inaczej, założyła elegancką sukienkę i nakrywała do stołu z rumieńcami na twarzy. Dawno nie widział jej tak pięknej. W mieszkaniu unosił się zapach jedzenia i jej perfum. Tylko iż to wszystko nie dla niego – dla obcego mężczyzny.

Wyobrażał go sobie przystojnym, wysokim. Ale przyszedł łysiejący, krępy facet, dużo starszy od mamy. Na obcasach była od niego wyższa. Uścisnął dłoń Dawida mocno, jak mężczyzna mężczyźnie, i przedstawił się jako Marek Kowalski.

– No to chodźcie, jedzenie stygnie – uśmiechnęła się zadowolona mama.

Dawid bał się, iż Marek zacznie wypytywać o szkołę i oceny, jak to zwykle robili dorośli. Ale Marek tylko chwalił jedzenie, patrzył na mamę z uwielbieniem. Pytał, w jakie gry gra Dawid, o nowe filmy. Słuchał, nie przerywał, tylko czasem doprecyzowywał.

Dwa tygodnie później Marek się wprowadził. Mama powiedziała, iż po rozwodzie dostał tylko pokój w mieszkaniu komunalnym. Dawid nie wiedział, iż takie jeszcze istnieją.

Widząc w łazience obcą szczoteczkę i maszynkę do golenia, zrozumiał, iż ten człowiek został na dobre. W nocy słyszał szepty i śmiech mamy. Zakrywał głowę kołdrą.

W trzeciej klasie liceum mama, wstydząc się jak nastolatka, powiedziała, iż będzie miała dziecko. Dawid nie ucieszył się. Będzie starszym, więc mniej kochanym. Odpowiedział tylko, iż wolałby brata. O co innego mógł prosić?

– Zazdrościsz? Nie gniewaj się. Ja nie nalegałem. To mama chciała – tłumaczył się Marek.

Dlaczego on miał rozumieć? Nikt nie pytał go o zdanie.

Poród był trudny. Następnego dnia Marek wszedł do pokoju Dawida.

– Masz brata. Tylko… – jego twarz nie wyrażała radości.

– Nie cieszysz się?

– Dziecko nie jest całkiem zdrowe. Podejrzenie mózgowego porażenia dziecięcego. Wiesz, co to jest?

– To znaczy, iż jest upośledzony? – Dawid spojrzał na niego przerażony.

– Mam nadzieję, iż nie. Uszkodzony rdzeń kręgowy, problemy z poruszaniem się. Na ile poważne – jeszcze nie wiadomo. Mama… nie chce słuchać lekarzy. Wspieraj ją, dobrze?

– A takich dzieci nie zostawia się w szpitalu? – nie wierzył, iż mama urodziła chore dziecko.

– Ona się nie podda – westchnął Marek.

Bartek, tak nazwali chłopca, płakał po nocach, zasypiał tylko w ramionach mamy. Dawid przychodził do szkoły niewyspany, wściekły. Żyli przecież dobrze, po czym jej kolejne dziecko?

Diagnozę potwierdzono. Potrzebne były leki, rehabilitacja. Marek dobrze zarabiał, ale pieniędzy brakowało. Sprzedał swój pokój, dorabiał. W dwupokojowym mieszkaniu zrobiło się ciasno.

Dawid postanowił, iż po maturze wyjedzie na studia. Gdy o tym powiedział, mama choćby się nie zdziwiła. Martwiła się tylko Bartkiem. Marek obiecał pomóc finansowo. Na dworcu przytulili się mocno. Dawidowi nagle zrobiło się gorąco w oczach. Marek stał się mu prawdziwym ojcem, ale nie potrafił mu tego powiedzieć.

Wyjeżdżał bez żalu. CzPo latach, gdy sam stanął przed podobnym wyborem, zrozumiał, iż życie uczy nas pokory i iż miłość czasem wymaga poświęceń, których w młodości nie potrafiliśmy docenić.

Idź do oryginalnego materiału