**Drzwi pozostają zamknięte**
Mamo, otwórz drzwi! Mamo, proszę! pięści syna uderzały z taką siłą w metalową powierzchnię, iż zdawało się, iż zawiasy zaraz pękną. Wiem, iż jesteś w domu! Samochodu nie ma na podjeździe, więc nie wyszłaś!
Wanda Maria stała plecami do drzwi, ściskając w dłoniach filiżankę z zimną herbatą. Jej palce drżały tak mocno, iż porcelana dzwoniła o spodek.
Mamo, co się dzieje? głos Krzysztofa brzmiał coraz bardziej zdesperowany. Sąsiedzi mówią, iż od tygodnia nikogo nie wpuszczasz! choćby Agnieszki nie wpuściłaś!
Na dźwięk imienia synowej, Wanda Maria lekko się skrzywiła. Agnieszka. Jego drogocenna Agnieszka, dla której był gotów zrobić wszystko. choćby to, co zdarzyło się w zeszły czwartek.
Mamo, wezwę ślusarza! zagroził Krzysztof. Wyważymy zamek!
Nie waż się! krzyknęła wreszcie Wanda Maria, nie odwracając się. Nie waż się mnie dotykać!
Mamo, ale dlaczego? Co się stało? Porozmawiaj ze mną!
Wanda Maria zamknęła oczy, próbując zebrać myśli. Jak miała wytłumaczyć synowi, co usłyszała? Jak powiedzieć mu, co przypadkiem odkryła, gdy stała w holu przychodni?
Mamo, błagam głos Krzysztofa stał się cichszy, błagalny. Martwię się o ciebie. Agnieszka też się martwi.
Agnieszka się martwi. Oczywiście. Pewnie boi się, iż jej plany legną w gruzach.
Odejdź, Krzysztofie. Odejdź i nie wracaj.
Mamo, jesteś chora? Masz gorączkę? Zawołam lekarza.
Nie potrzebuję lekarza. Potrzebuję, żebyś dał mi spokój.
Wanda Maria wstała i podeszła do okna. Na podwórku Krzysztof rozmawiał przez telefon. Pewnie mówił Agnieszce, iż jego matka znowu kaprysi.
Syn podniósł wzrok i ją zobaczył. Dał znak, iż wchodzi. Ona cofnęła się i znów usiadła w fotelu.
Po chwili znów zapukał do drzwi.
Mamo, to ja z Agnieszką. Otwórz, proszę.
Wanda Maria zaci








