Drugie Życie

twojacena.pl 19 godzin temu

Drugi oddech

Jan nie był przystojniakiem jak Zbigniew Cybulski. Pracował jako zwykły inżynier w fabryce koparek. Nie pił – no, chyba iż przy okazji świąt. Nie palił. Był żonaty od dwudziestu dwóch lat i nigdy nie rozglądał się za innymi kobietami.

Córka wyszła za mąż i wyjechała z mężem do Gdańska. Nie spieszyła się z wnukami. Jan nie martwił się tym specjalnie. Dzieci to odpowiedzialność, hałas i zabawki rozrzucone po podłodze. On przyzwyczaił się do spokojnych wieczorów z gazetą przed telewizorem. Ile tam lat jeszcze? Zdąży się nacieszyć wnukami.

Żona Bogna pasowała pod każdym względem: zadbana, w domu zawsze czysto i przytulnie, na stole smaczna kolacja, a od święta domowe ciasto i schabowy. Jednym słowem – życie ułożone.

Wracał właśnie z pracy swoim samochodem, mrużąc oczy przed zachodzącym słońcem, w oczekiwaniu na sycący obiad i odpoczynek przed telewizorem.

Wszedł do mieszkania, zdjął buty w przedpokoju i nasłuchiwał. Zwykle Bogna wyglądała z kuchni i mówiła, iż kolacja już prawie gotowa. Dziś jednak nie usłyszał jej głosu. Niepokój wpełznął mu do serca. Jan wszedł do pokoju. Bogna stała przy otwartej szafie, zdejmowała sukienki z wieszaków i rzucała je na kanapę, obok której leżała otwarta walizka.

– Gdzie się wybierasz? Do córki, do Gdańska? Czyżby była w ciąży? – zapytał Jan.

Bogna, nie patrząc na męża, podeszła do walizki i zaczęła układać w niej swoje rzeczy.

– O głuchniesz?! Krzyczę, krzyczę, a ty nic. Gdzie się pakujesz? – powtórzył Jan, tracąc cierpliwość.

Bogna rozejrzała się po pokoju, sprawdzając, czy niczego nie zapomniała, i zaczęła zamykać walizkę. Była jednak przepełniona, suwak groził pęknięciem.

– Lepiej byś pomógł, zamiast stać jak słup i zadawać głupie pytania. – Bogna wyprostowała się i odgarnęła z czoła opadający kosmyk włosów.

– Spytałem, dokąd się wybierasz z całym swoim dobytkiem? To głupie pytanie? – Jan ledwo powstrzymywał narastające w nim rozdrażnienie.

– Dokąd? Odchodzę od ciebie – rzuciła wyzywająco.

– Dlaczego? – Jan uniósł zdziwioną brew.

– Mam dość. Pomóżesz? – skinęła w stronę walizki.

– Co ci się znudziło? – Jan podszedł, przycisnął wieko i jednym ruchem zamknął suwak.

– Wszystko. Nudzisz mnie, stanie przy kuchni mnie męczy. Mam dość wieczorów w domu, wpatrywania się w telewizor.

– Mogłaś powiedzieć. Dla odmiany moglibyśmy iść do teatru – rzucił pierwsze, co przyszło mu do głowy.

– Żebym się paliła ze wstydu, gdybyś tam chrapał? Jeden dzień jak drugi, a życie ucieka. – W głosie Bogny Jan usłyszał desperację i niezadowolenie.

– Przecież to od nas nie zależy. Idziemy czy stoimy, życie i tak płynie – zauważył filozoficznie.

– Nie mądrz się. A ja chcę, żeby na koniec było co wspominać. A co ja zapamiętam? Kotlety na patelni? Zmywanie naczyń? Ciebie z gazetą przed telewizorem? – Głos Bogny załamał się w krzyku.

– Myślisz, iż poza córką nie mam dokąd pójść? Odchodzę do kogoś, kto widzi we mnie kobietę, boginię, królowę. Kto pisze dla mnie wiersze… – Bogna wzniósła oczy do sufitu, a jej spojrzenie zaszło mgłą.

– A ja? – spytał Jan, nagle wszystko rozumiejąc.

– A ty żyj dalej, jak przywykłeś. Tylko gotowanie, pranie i prasowanie musisz teraz robić sam. Przestałeś na mnie zwracać uwagę. Dwa miesiące temu zmieniłam fryzurę, styl. Zauważyłeś? – Bogna uśmiechnęła się kpiąco, postawiła walizkę na podłodze, wysunęła uchwyt i pociągnęła ją za sobą, zostawiając ślady kółek na jasnym dywanie.

Gdy Bogna ubierała się w przedpokoju, szeleszcząc płaszczem, Jan wpatrywał się w dwie zgniecione linie na dywanie. Wydawało mu się, iż walizka przejechała po jego sercu, zostawiając takie same ślady.

Dopiero gdy drzwi wejściowe zatrzasnęły się, a zamek zaskoczył, Jan drgnął i oderwał wzrok od dywanu. Dopiero teraz zrozumiał, iż żona odeszła.

Musiał coś zrobić. Z przyzwyczajenia poszedł do kuchni. Na kuchence stał wystygły czajnik. Zajrzał do lodówki – nie za dużo: garnek z barszczem, resztki kiełbasy, dwie puszki konserw, kilka jajek w drzwiach i pół butelki mleka. Zamknął lodówkę. Ochota na jedzenie minęła.

Wrócił do pokoju i usiadł na kanapie, na której wcześniej leżała walizka. Nie miał ochoty ani na gazetę, ani na telewizję. To wszystko było fajne, gdy Bogna była obok, choćby jeżeli gotowała, zmywała naczynia albo prasowała w drugim końcu pokoju, zerkaJan wziął głęboki oddech, uśmiechnął się do Nadzi i pomyślał, iż czasem życie daje drugą szansę właśnie wtedy, gdy wydaje się, iż wszystko już stracone.

Idź do oryginalnego materiału