Druga teściowa… Jak przeżyć i dogadać się z nową rodziną partnera?

polregion.pl 1 tydzień temu

Druga teściowa

Gdy Kinga weszła do mieszkania, od razu zauważyła buty teściowej stojące na środku przedpokoju. Odpoczynek nie wchodził w grę.

Franciszka Wiktorówna wyszła z kuchni z miną oskarżyciela w sądzie.

Znowu u tej niedorajnej baby była? zapytała. A dom, mąż, dziecko wszystko to, widzę, na boku. Dobrze, iż ja wpadłam, bo pewnie siedzieliby głodni.

Franciszko Wiktorówno, Mirek wiedział, iż dziś się spóźnię. Kolację przygotowałam, wystarczy ją podgrzać. Dałby sobie radę i bez waszej pomocy odparła Kinga.

Przez te dziesięć lat, odkąd była żoną Mirka, przywykła już, iż teściowa zawsze ma coś do narzekania, i niemal nie reagowała na jej słowa, traktując je jak radio grające od rana do wieczora.

A na początku było trudno. Franciszka Wiktorówna była drugą teściową Kingi. Pierwsza Elżbieta Stanisławówna była kobietą taktowną. Nigdy nie wtrącała się w życie syna, nie dawała nieproszonych rad, nie narzucała się.

Ale gdy była potrzebna, zawsze stała na posterunku. Kinga pamiętała, jak teściowa nocami czuwała przy trzy-miesięcznej Zosi, gdy ta pomyliła dzień z nocą, jak zabierała wnuczkę na spacery, mówiąc:

Ty teraz nic nie rób, tylko się prześpij. Lech wróci, sam kolację ogarnie.

Gdy Zosia skończyła pięć lat, w fabryce Lecha wydarzył się wypadek i Kinga została wdową.

Elżbieta Stanisławówna, która straciła jedynego syna, choćby wtedy nie zostawiła synowej i wnuczki samych. Przez pierwsze trzy miesiące po stracie mieszkały razem, wspierając się nawzajem.

Kinga proponowała, by zostały razem na stałe, ale tamta wróciła do swojego mieszkania:

Kingo, masz dopiero dwadzieścia osiem lat. Jesteś młodą kobietą, jeszcze znajdziesz szczęście. Po co mam ci zawadzać?

Kinga wyszła za Mirka trzy lata później. Ale Elżbiety Stanisławówny nie porzuciła. Jej rodzice mieszkali daleko, więc pierwsza teściowa stała się jej niemal matką, a Zosia uwielbiała babcię nad życie.

Dlatego zachowanie Franciszki Wiktorówny, która uznała, iż ma prawo rządzić w mieszkaniu synowej jak u siebie, było dla Kingi szokiem.

Po pierwszej wizycie drugiej teściowej poprosiła męża, by wytłumaczył matce, iż tutaj jest tylko gościem. A więc wizyty należy uzgadniać i zachowywać się odpowiednio.

Na słowa Franciszki Wiktorówny, iż chce pomóc i działa z dobrego serca, Kinga odparła:

Nie mam już osiemnastu lat. choćby wtedy, gdy wyjeżdżałam od rodziców na studia, byłam samodzielna.

A po tym, jak wyszłam za mąż i siedem lat z mężem przeżyłam, nie trzeba mnie uczyć, jak gotować czy sprzątać. Sama mogłabym niejednego nauczyć.

Przyjdę kiedyś do was, Franciszko Wiktorówno, i przejdę się po kątach z białą ściereczką urządzę wam rewizję.

Na szczęście Mirek wspierał żonę i gdy matka przekraczała granice, sam się z nią rozliczał.

Z czasem Kinga odzwyczaiła drugą teściową od wtrącania się w gospodarstwo i wychowanie dzieci. Gdy rok po drugim zamążpójściu urodziła syna, Franciszka Wiktorówna już nie narzucała się z radami. Choć bardzo chciała!

Otóż teściowa miała przyjaciółkę, która ciągle opowiadała jej, jak wychowuje żonę młodszego syna.

Franciszka też chciała się czymś pochwalić, ale nie miała jak. Jedyną jej ucieczką było wyrażanie niezadowolenia, iż Kinga odwiedza Elżbietę Stanisławównę i jej pomaga.

Dobrze, iż ta stara była dla niej jak rodzina! Gdy Zosia była mała, Kinga wysyłała ją latem na działkę do babci choćby się cieszyłam.

Ale teraz dziewczyna już studiuje, a Kinga wciąż tam jeździ. Minęło tyle lat! A ona dwa-trzy razy w tygodniu się tam włóczy narzekała przyjaciółce.

Ostatni rok Kinga spędzała u pierwszej teściowej częściej. Franciszka nazywała Elżbietę starą, choć ta była tylko siedem lat od niej starsza.

Lecz smutek nie odmładza, a choroba nie upiększa, więc Elżbieta Stanisławówna mocno podupadła. Kinga odwiedzała ją w szpitalu i w domu.

Na obcą osobę rodzinne pieniądze wydajesz strofowała ją teściowa.

Nie martwcie się, Franciszko Wiktorówno. Elżbieta Stanisławówna, gdy zachorowała, sprzedała działkę. Ma na leczenie i od was pożyczać nie będzie odparła synowa.

Gdy Elżbiecie zrobiło się naprawdę źle, Kinga wynajęła opiekunkę i wzięła urlop, by spędzać z nią pół dnia, gdy mąż był w pracy, a syn w szkole.

Lecz choćby to tylko przedłużyło jej życie niedługo odeszła.

Wtedy Franciszka Wiktorówna nagle zainteresowała się spadkiem po pierwszej teściowej.

Działkę sprzedała, ale przecież nie wydała wszystkiego w rok. Emeryturę też miała dobrą pewnie jakieś oszczędności zostały.

A dwupokojowe mieszkanie na pewno przejdzie na spadkobierców rozmyślała, ale nie pytała Kingi bała się.

Zamiast tego spytała syna, a odpowiedź jej nie ucieszyła.

Na kogo testament? Oczywiście na Zosię to jej wnuczka.

A Kinga to co za darmo się krzątała? zdziwiła się matka. No proszę! Wyobrażam sobie, jak będzie płakać!

Nie martwcie się o mnie powiedziała Kinga teściowej. Od dawna wiedziałam, iż Elżbieta Stanisławówna wszystko zostawi Zosi. Sama ją rok temu zawiozłam do notariusza.

To po co tańczyłaś wokół niej, skoro wiedziałaś, iż nic ci się nie należało? zdumiała się Franciszka Wiktorówna. Niech Zosia się nią opiekowała.

Wytłumaczyłabym wam, ale boję się, iż nie zrozumiecie odparła Kinga.

W swoim czasie sprawy spadkowe załatwiono, Zosia dostała dokumenty na mieszkanie i oszczędności.

Postanowiono, iż póki studiuje i mieszka w akademiku, mieszkanie będzie wynajmowane, a pieniądze trafią na jej konto.

Gdy skończy studia, sama zdecyduje wróci do rodzinnego miasta czy zostanie w wojewódzkim. Wtedy sprzeda to mieszkanie i kupi nowe.

Gdy Franciszka Wiktorówna usłyszała, iż mieszkanie będzie wynajmowane, zaproponowała:

Po co obcych wpuszczać? Jeszcze coś zniszczą. Niech tam Krysia zamieszka.

Trzydziestop

Idź do oryginalnego materiału