Magda Gessler od wielu lat odwiedza restauracje w całej Polsce, by przeprowadzać swoje "Kuchenne rewolucje". Jak podkreślała w rozmowie z tvn.pl, jej praca nie polega jedynie na ratowaniu lokalu, ale często na mierzeniu się z prawdziwymi dramatami właścicieli. W odcinku programu wyemitowanym 4 grudnia ponownie byliśmy świadkami wydarzeń, które pokazały, jak trudna bywa gastronomiczna rzeczywistość. Tym razem bohaterami odcinka byli Wasyl i Olga z Białorusi.
REKLAMA
Zobacz wideo Strażyńska o gotowaniu z Gabor, Rodowicz i biznesach gwiazd. Kto karmi dobrze poza Gessler?
"Kuchenne rewolucje". Magda Gessler poznała rodzinę z Białorusi. Opowiedzieli wzruszającą historię
Bohaterowie ostatniego odcinka "Kuchennych rewolucji" opowiedzieli historię swojego przyjazdu do Polski. W 2020 roku na Białorusi zafałszowano wybory. Wasyl wraz ze swoją żoną nie mieli dużego wyboru. - W 2020 r. po wydarzeniach na Białorusi mieliśmy wybór. Albo zostać - ale za kratami, albo wyjechać. Więc wyjechaliśmy. Wszystko zostało tam i tutaj wszystko zaczęliśmy od nowa - powiedział. Liczyli na to, iż będą mogli wrócić po zarobieniu pieniędzy. Sytuacja jednak nie zmieniła się na lepsze. Wasyl i Olga założyli restaurację. - Ja lubię karmić ludzi. Ja bardzo lubię, jak przychodzą do nas, dlatego powstała restauracja - wyznała 58-latka. Początkowo Gessler nie była zachwycona jedzeniem. Choć właściciele wkładali w gotowanie serce i mieli szczere chęci, serwowane dania okazały się tak nieudane, iż Magda Gessler musiała wypluć pieroga z nadzieniem z kaczki. Ostatecznie restauratorka pomogła rodzinie w zmianach w restauracji.
"Kuchenne rewolucje". Ostatni odcinek sezonu za nami
Uczestnicy z ostatniego odcinka "Kuchennych rewolucji" opowiedzieli o swoich problemach. Właściciele restauracji wrócili pamięcią do tragicznych wydarzeń. Przyznali, iż w 2020 roku nie byli po stronie wybranego prezydenta. Wówczas mieli problemy, które ciągną się za nimi. - Wszystko wiedzieli o nas. Wszystko wiedzą o wszystkich ludziach. Mówili, iż jeszcze dzień, dwa, trzy i nie wyjedziemy. Mieliśmy pół dnia na spakowanie się. Zmuszeni byliśmy wsiąść do samochodu. My i syn z żoną. Mam jeszcze mamę i siostrę, mieszkają dalej na Białorusi. Od czasu do czasu do nich ktoś przychodzi, dzwoni i szuka nas i naszych dzieci - opowiadali smutno. ZOBACZ TEŻ: Widzowie "Kuchennych rewolucji" grzmią na zachowanie właściciela. "Czasy komuny się skończyły"












