Dramat pod Południowym Słońcem: Rozdarcie w Nadmorskim Mieście

polregion.pl 7 godzin temu

**Rozstanie pod słonecznym niebem: dramat w Opolu**

Weronika wracała do domu z wakacji, a serce ściskało jej się z żalu. Jej mąż, Marek, przez cały ten czas nie napisał ani słowa. Na dworcu w Opolu nikt na nią nie czekał… W domu było ciemno, kolacji nie było, a w mieszkaniu panował chaos. „Widocznie Marek spędził cały czas u swojej matki” — pomyślała z goryczą. Wyjęła drugą torbę i zaczęła pakować swoje rzeczy. Właśnie wtedy zastał ją mąż, wracając do domu.

— Wróciłaś? — rzucił, zatrzymując się w drzwiach. — A ja choćby nie czekałem! Myślisz, iż wystarczy sobie pohulać i wszystko ujdzie ci na sucho?

Weronika roześmiała się nagle — gorzko, niemal histerycznie.

— Nie martw się, nie zostanę długo — odparła, a w jej głosie drżały tłumione emocje.

— Co to ma znaczyć?! — zmarszczył brwi Marek. I wtedy do niego dotarło…

— Marku, jak mogłeś? Tyle czasu planowaliśmy te wakacje! — Weronika była na granicy łez.

Cały rok marzyła o tej podróży. Razem z Markiem oszczędzali, wybierali ofertę, dyskutowali, jak będą odpoczywać na plaży.

— Co mogę zrobić? Mama zachorowała, trzeba zostać — burknął Marek, unikając jej wzroku.

— A kiedy indziej? Gdyby twoją mamę zabrano do szpitala albo ciężko zachorowała, to rozumiem. Ale przecież to nic poważnego! — oburzyła się Weronika.

— Miała wczoraj gorączkę! Wzywała pogotowie! — warknął Marek.

— Była tylko lekka, spadła, gdy wzięła tabletki. Marku, to last minute! jeżeli nie skorzystamy teraz, nigdy więcej nie będzie takiej okazji!

— Wiesz co? Denerwuje mnie twoje samolubne upieranie się! Powiedziałem — nigdzie nie jedziemy. Może się jej pogorszyć! — zakończył temat.

— Przecież ma też córkę — zauważyła Weronika. — Nie może ona się nią zająć?

— Wiesz, iż Kasia jest zajęta. Przestań to ciągnąć. Pojedziemy innym razem. A teraz zostaniemy w domu. Obiecałem mamie pomóc z remontem. Ty też pomożesz.

Marek wyszedł z pokoju, jakby rozmowa była skończona. A Weronika rozpłakała się.

Nie dość, iż pracowała w znienawidzonej pracy, żeby zarabiać na dom, to jeszcze odbierają jej wymarzony odpoczynek. Znosiła uwagi szefa, nadgodziny, wszystko dla jednej myśli — o ciepłym morzu i palącym słońcu.

Od dawna chciała zmienić pracę, ale Marek zabronił. „Przynajmniej tu dobrze zarabiasz”. Kupili nowy samochód, zrobili remont. A jego pensja zawsze szła na kaprysy matki — raz naprawić, raz kupić. I jeszcze tego było mało!

Pewnie to ona namówiła go, by odwołał wakacje. Przyzwyczaiła się, iż wszyscy wokół niej skaczą. Tylko nie wszyscy — tylko jej ukochany synek! Jego siostra, Kasia, dawno zrozumiała, iż lepiej nie wchodzić matce w drogę. Dlatego Marek nie prosi jej o pomoc. Za to łatwiej mu odmówić żonie niż matce…

Marzenia o morzu oddalały się. Weronika wyobraziła sobie, jak zamiast plaży będzie kleić tapety w dusznym mieszkaniu teściowej, i zrozumiała — nie wytrzyma. Potrzebuje odpoczynku.

Po pół godzinie podeszła do męża i stanowczo oświadczyła:

— Jadę na wakacje. Z tobą lub bez.

— Co?! Oszalałaś?!

— To ty oszalałeś! Czekałam na ten urlop jak na cud. A ty postanowiłeś mi go odebrać. jeżeli tak zależy ci na mamie — zostań. Ja jadę.

— A z kim? — spytał podejrzliwie Marek.

— Sama.

Uśmiechnął się szyderczo, potem zaczął nerwowo chodzić po kuchni.

— Wiem, po co ci ten wyjazd! Zachciało ci się wakacyjnego romansu? Szukasz przygód?

Weronika milczała, bojąc się wybuchnąć. Tyle słów wirowało jej w głowie…

— Nic nie mówisz? Bo wiesz, iż mam rację!

— jeżeli mi nie ufasz — pojedź ze mną — odparła lodowato.

— Nie zostawię mamy — oświadczył twardo Marek.

— No to nie zostawiaj…

Wyszła z kuchni, dusząc się z urazy i złości. Nie dość, iż mąż zawsze wybiera matkę zamiast niej, to jeszcze oskarża ją o coś, co sobie wymyślił! Nigdy nie dała mu powodu do podejrzeń. W ogóle nie chodziło jej o żadne romanse — tylko o spokój i harmonię.

Marek myślał, iż Weronika tylko go straszy.

Następnego dnia spytała go jeszcze raz, czy jedzie. Marek odburknął, nazywając ją głupią. A po południu wróciła do domu z biletem w ręce.

Marek urządził awanturę. Jeszcze nigdy nie było między nimi takiej sceny. Weronika zaproponowała, żeby kupił sobie wyjazd, mając nadzieję, iż się rozmyśli. Ale on chyba postanowił postawić na swoim. Chociaż Weronika nie rozumiała, o co chodzi, skoro jego matka choćby gorączki już nie miała.

Kiedy wsiadała do pociągu, Marek rzucił:

— Możesz nie wracać! Taka żona mi nie potrzebna!

Weronika płakała, jadąc na urlop. Nie wiedziała, iż te wakacje zmienią jej życie.

Na miejscu od razu zapomniała o problemach. Ciepłe morze, słońce, pyszne jedzenie i wygodny pokój pochłonęły ją. Pierwszego wieczoru napisała Markowi, iż już jest, iż jest pięknie i iż żałuje, iż go nie ma. Ale on nie odpisał.

Więc postanowiła więcej nie pisać. jeżeli będzie chciał — sam zapyta. Ale Marek najwyraźniej uważał, iż milczeniem „ukara” ją za nieposłuszeństwo.

Weronika martwiła się tylko jeden dzień. Potem wakacje ją wciągnęły. Nigdy nie przypuszczała, jak dobrze być samej. Z Markiem pewnie by narzekał, pewnie nigdzie by nie wyszli poza basen i knajpę. A ona zwiedzała, spacerowała po mieście, pływała.

I myślała. Przemyśliwała swoje życie. Gdy w duszy zapanował spokój, wszystko stało się jasne. Pracuje w nielubianej pracy nie dlatego, iż nie może znaleźć lepszej, ale dlatego, iż Marek boi się stracić jej zarobki. A ona choćby nie cieszy się z tych pieniędzy — bo to on decyduje, na co je wydać.

Na ten wyjazd długo go namawiała. I to ona zbierała — on nie dołożył złotówki! A jeszcze żyje z mężczyzną, który jej nie docenia. Jest dla niego wygodna: niePokochała w końcu siebie i zrozumiała, iż czas zacząć żyć tak, jak chce, a nie tak, jak oczekują inni.

Idź do oryginalnego materiału