Dramat pod południowym słońcem: Opowieść o rozstaniu.

twojacena.pl 4 dni temu

Rozstanie pod południowym słońcem: dramat w Nowej Jeziornej

Weronika wracała do domu po urlopie, a serce ściskało jej się z żalu. Jej mąż, Marek, przez cały ten czas ani razu do niej nie napisał. Na dworcu w Nowej Jeziornej nikt na nią nie czekał… W domu panowała ciemność, nie było kolacji, a mieszkanie wyglądało jak po przejściu huraganu. *„Widocznie Marek spędzał cały ten czas u swojej matki”* – pomyślała z goryczą. Wyciągnęła drugą torbę i zaczęła pakować swoje rzeczy. Właśnie wtedy zastał ją mąż, który wrócił do domu.

– Wróciłaś? – rzucił, stojąc w drzwiach. – A ja choćby ciebie nie oczekiwałem! Nacieszyłaś się, myślisz, iż ujdzie ci to na sucho?

Weronika wybuchnęła śmiechem – gorzkim, niemal histerycznym.

– Nie martw się, nie zostanę długo – odparła, a jej głos drżał od tłumionych emocji.

– Co to ma znaczyć?! – zmarszczył brwi Marek. I wtedy dotarło do niego…

– Marku, jak mogłeś? Tyle czasu planowaliśmy ten wyjazd! – Weronika była o krok od łez.

Marzyła o tej podróży cały rok. Wspólnie odkładali oszczędności, wybierali ofertę, dyskutowali, jak będą wypoczywać na plaży.

– Co ja mogę poradzić? Mama zachorowała, musiałem zostać – burknął Marek, odwracając wzrok.

– Kiedy indziej? Rozumiałabym, gdyby twoją mamę zabrali do szpitala albo gdyby naprawdę była chora. Ale przecież to nic poważnego! – oburzyła się Weronika.

– Miała wczoraj gorączkę! Wzywała pogotowie! – wybuchnął Marek.

– Temperatura spadła, jak tylko wzięła tabletki. Marku, to last minute! jeżeli dziś tego nie kupimy, ceny już nie będą takie same!

– Wiesz co? Wkurza mnie twoje egoistyczne upieranie się! Powiedziałem – nigdzie nie jedziemy. Mamie może się pogorszyć! – odciął się.

– Swoją drogą, ma przecież córkę – zauważyła Weronika. – Czyżby Jadźka nie mogła się nią zająć?

– Wiesz, iż Jadźka jest zajęta. Dość tego. Pojedziemy innym razem. A tak w ogóle, zostańmy w domu. Obiecałem mamie pomóc z remontem. Ty też pomożesz.

Marek wyszedł z pokoju, jakby rozmowa była zakończona. A Weronika wybuchnęła płaczem.

Nie dość, iż pracowała w znienawidzonej pracy, tylko po to, by zarabiać na dom, to jeszcze odbierano jej wymarzony odpoczynek. Znosiła pretensje szefa, nadgodziny, wszystko w imię jednej wizji – gorącego słońca i ciepłego morza.

Od dawna chciała zmienić pracę, ale Marek zabronił. Mówił, iż tu dobrze zarabia. Kupili nowot samochód, zrobili remont. A jego pensja wciąż szła na zachcianki matki – raz naprawić, raz kupić. Ale i tego było mało!

Pewnie to ona namówiła go, by odwołali urlop. Przywykła, iż wszystko kręci się wokół niej. Chociaż jakie „wszystko”? Tylko jej ukochany synek! Córka Marka, Jadźka, dawno zrozumiała, iż lepiej nie wchodzić matce w drogę. Dlatego nie prosi jej o pomoc. Ale żonie łatwiej odmówić niż matce…

Marzenia o morzu oddalały się. Weronika wyobraziła sobie, jak zamiast plaży będzie kleić tapety w dusznym mieszkaniu teściowej, i zrozumiała – nie wytrzyma tego. Potrzebowała odpoczynku.

Po pół godzinie podeszła do męża i stanowczo oznajmiła:
– Jadę na wakacje. Z tobą lub bez.
– Co?! Oszalałaś?!
– To ty oszalałeś! Czekałam na ten urlop jak na cud. A ty postanowiłeś mi go odebrać. jeżeli tak się martwisz o mamę – zostań. Ja jadę.
– I z kim? – przymrużył oczy Marek.
– Sama.

Uśmiechnął się szyderczo, po czym zaczął nerwowo chodzić po kuchni.
– Wiem, po co ci ten wyjazd! Chcesz romansu na wakacjach? Szukasz przygód?

Weronika milczała, bojąc się, iż wybuchnie. Tyle słów krążyło jej po głowie…
– Milczysz? Bo wiesz, iż mam rację!
– jeżeli mi nie ufasz – pojedź ze mną – powiedziała przez zaciśnięte zęby.
– Nie zostawię mamy – odparł twardo Marek.
– No to nie zostawiaj…

Weronika wyszła z kuchni, dusząc się z gniewu i rozżalenia. Nie dość, iż mąż zawsze wybiera matkę, a nie ją, to jeszcze o to ją niesłusznie oskarża! Nigdy nie dała mu powodu do podejrzeń. Wcale nie chodziło jej o żadne romanse – pragnęła tylko spokoju.

Marek myślał, iż Weronika tylko go straszy.

Nazajutrz znów zapytała, czy jedzie. Marek odmówił, nazywając ją głupią. A po południu Weronika wróciła do domu z biletem w ręku.

Marek urządził awanturę. Nigdy jeszcze tak się nie kłócili. Weronika zaproponowała, by kupić mu wyjazd, mając nadzieję, iż się opamięta. Ale on, widocznie, postanowił postawić na swoim. Choć Weronika nie rozumiała, o co tu chodzi, skoro jego matka już od dwóch dni nie miała choćby temperatury.

W końcu, gdy wychodziła na dworzec, Marek rzucił:
– Możesz nie wracać! Taka żona nie jest mi potrzebna!

Weronika wsiadała do pociągu ze łzami w oczach, nie wiedząc jeszcze, iż te wakacje zmienią jej życie na zawsze…

Na miejscu od razu zapomniała o problemach. Ciepłe morze, łagodne słońce, pyszne jedzenie i wygodny pokój pochłonęły ją całkowicie. Pierwszego wieczoru napisała do Marka, iż dojechała, iż jest tu cudownie i iż szkoda, iż go nie ma. On jednak nie odpowiedział.

Wtedy postanowiła nie pisać więcej. jeżeli zechce, sam zapyta. Ale Marek widocznie uznał, iż milczeniem „ukarze” ją…

Przeżywała tylko jeden dzień. Potem urlop wciągnął ją bez reszty. choćby nie podejrzewała, jak wspaniale jest być samej. Z Markiem pewnie narzekałby na wszystko, pewnie nie wyszliby poza basen i knajpę. A ona jeździła na wycieczki, zwiedzała miasto, pływała godzinami.

I wiele myślała. Przemyślała swoje życie. Gdy w duszy zagościł spokój, wszystko stało się jasne. Pracuje w znienawidzonej pracy, bo Marek boi się stracić jej zarobki. Ale choćby nie cieszy ją tegot pieniądze – on decyduje, na co je wydać.

Otworzyła własny niewielki sklep z pamiątkami nad morzem i pofraz pierwszy od lat czuła, iż żyje naprawdę.

Idź do oryginalnego materiału