Dotknięte wnuczki

twojacena.pl 5 dni temu

Zawiedzione wnuczki

Gdy Weronika wróciła do domu z córkami, dziewczynki natychmiast wybuchnęły płaczem. Właśnie wróciły od babci – i były kompletnie przygnębione.

— Mamo, babcia nas nie kocha… — chlipały razem. — Wiktorowi i Julce wszystko wolno, a nam nic! Oni dostają prezenty, słodycze, a nam tylko „nie ruszaj”, „nie przeszkadzaj”, „idźcie do drugiego pokoju”.

Weronika zacisnęła usta. Serce ścisnęło jej się z bólu. Nieraz już to czuła, ale usłyszeć to od własnych dzieci było wyjątkowo trudne.

Jej teściowa, Barbara Janina, nigdy nie okazywała szczególnej czułości córkom Weroniki. Za to dzieci jej własnej córki – siostrzeńców Wiktora i Julkę – uwielbiała. Dla nich wszystko, dla innych ochłapy. Albo i mniej.

Kiedyś Weronika starała się nie zwracać uwagi. Tłumaczyła sobie, iż babcia ma ciężko, iż charakter ma niełatwy. Ale z każdym rokiem było coraz wyraźniej: dla Barbary Janiny wnuki dzieliły się na „swoje” i „obce”. A choćby ta sama krew – jeżeli od „nie tej” kobiety – nie liczyła się.

Dziewczynki opowiadały, jak babcia nakrzyczała na nie za głośny śmiech, a pięć minut później pozwoliła Wiktorowi jeździć samochodzikami po podłodze, choć robił znacznie więcej hałasu. Albo jak postawiła na stół tort i podała go „gościom”, a własnym wnuczkom – tylko herbatę.

Najgorsze wydarzyło się, gdy babcia wysłała córki Weroniki same do domu. Przez zimną drogę, pusty teren. Miały po siedem lat. Bały się psów, trzęsły z zimna. A Barbara Janina choćby nie pomyślała, żeby zadzwonić do rodziców.

Gdy Weronika się o tym dowiedziała, nie mogła powstrzymać łez. Zadzwoniła do teściowej, ale ta tylko prychnęła:

— Trzeba być samodzielnym. W ich wieku ja już chodziłam na targ.

Po tej rozmowie mąż Weroniki, Marek, po raz pierwszy naprawdę pokłócił się z matką. Nie krzyczał. Po prostu powiedział:

— Mamo, jeżeli nie potrafisz być babcią dla wszystkich wnuków, to lepiej w ogóle nią nie bądź.

Minęło kilka lat. Dziewczynki podrosły, wyrosły na mądre i dobre. I dawno już nie prosiły się do babci. A Barbara Janina… postarzała się. Coraz częściej odwiedzali ją lekarze, tabletki zastąpiły słodycze, a telewizor – rozmowy.

Próbowała zaprosić do siebie wnuki. Zadzwoniła do Wiktora – był zajęty, Julka powiedziała, iż ma naukę. Wtedy przypomniała sobie o „nie swoich”.

— Niech przyjdą, posprzątają, zakupy zrobią. Przecież im jestem babcią…

Weronika wysłuchała, zamilkła i odpowiedziała:

— Pan— A kim one są dla pani? Pamięta pani, jak im powiedziała: „Nie prosiłam was”? Więc nie przyjdą, bo zbyt dobrze to zapamiętały.

Idź do oryginalnego materiału