To moje podejście numer 2. Parę tygodni temu zrobiłam makaron, wyszedł taki sobie. Dodatkowo dość topornie go pokroiłam i wyszedł niewyjściowy. Z publikowaniem przepisów nie ma się co spieszyć, postanowiłam więc zrobić nowy makaron, przepuściłam go przez maszynkę, zrobiłam zdjęcie i jest. Jest jaki jak trzeba. I smakowo i wizualnie.
W ogóle apropos „z publikowaniem przepisów nie ma się co spieszyć”, miałam dziś Wam opublikować przepis na ciasto na najbliższą niedzielę. Nie wyszło jednak tak jak chciałam. Nie będę nic na siłę publikować, tylko po to żeby publikować cokolwiek. Trudno, na pewno świetnie sobie poradzicie bez brownie na Walentynki. Na dodatek to choćby nie był mój przepis, tylko klasycznie z bloga Moje Wypieki. Jakby co, w planie było brownie z malinami, jakbyście jednak chcieli upiec coś na 14 lutego. Myślę, iż to fajny pomysł.
Wracając jednak do tytułowego posta… oczywiście już się napaliłam na maszynkę do makaronu. Szukam takiej, na której będzie można machać różnej wielkości makaron. I dobrej jakości. I sprawdzonej. Itd. Ale o tym innym razem. Do dzisiejszego przepisu pożyczyłam maszynkę od teściowej. Nieskomplikowanej, do zrobienia tylko jednego rodzaju makaronu. Do zup wystarczy. Zjedliśmy go z rosołem.
Jeżeli chodzi o sam przepis, jest ich wiele. Ja zajrzałam do książki Jamiego „Włoska wyprawa Jamiego” i postanowiłam makaron zrobić z jego przepisu. Jamie zaznaczył, iż najlepszym rodzajem mąki jest ta najdrobniej mielona, czyli 00. Ja użyłam tortowej, która jest ogólnodostępna, ale na pewno kiedyś zrobię z 00. W sumie nie ma problemu z dostaniem jej, w hipermarketach spokojnie można ją kupić.
Jajka? Oczywiście od szczęśliwych kur. Można zrobić makaron na całych jajkach, można też na samych żółtkach, trzeba jedynie podwoić ilość żółtek. Czyli 100 g mąki i 1 jajko lub 2 żółtka.
I tak, nic poza mąką i jajkami w przepisie nie było. Makaron wyszedł pyszny, dokładnie taki jak trzeba.
Składniki:
200 g mąki pszennej (ja użyłam tortowej, ale najlepsza będzie 00)
2 jajka (ja użyłam L)
Mąkę wysypujemy na stolnicę lub do miski. Na środku robimy wgłębienie, do którego wbijamy jajka. Widelcem łączymy mąkę z jajkami. Posypujemy ręce mąką i zaczynamy wyrabiać ciasto. Robimy to tak długo aż będzie gładkie i sprężyste. Można też użyć robota kuchennego, o ile jesteście szczęśliwymi posiadaczami. Ciasto owijamy w folię i wkładamy do lodówki na 30 minut.
Po tym czasie ciasto rozwałkowujemy na grubość 2-3 mm, podsypując o ile jest taka potrzeba, odrobiną mąki. Ciasto zostawiamy na 20 minut do podsuszenia. Od czasu do czasu można je odwracać.
Ciasto kroimy na paski o szerokości 4 cm, układamy jeden na drugim (podsypując je znowu odrobiną mąki) i kroimy w cienkie plasterki. Nitki, jakie nam powstały rozsypujemy po blacie, podsypując mąką, żeby się nie skleił.
Możecie też użyć maszynki do krojenia makaronu, wiadomo.
Makaron gotujemy 1,5-2 minuty.