Dom wybudowany, ale w nim zamieszkać nie można

newskey24.com 1 miesiąc temu

Pani Jadwigo! Co pani wyprawia?! krzyczała Barbara Nowak, wymachując w powietrzu pomiętym dokumentem. Jak to nie można mieszkać? Dom stoi przecież gotowy!

Bez dokumentów to tylko ściany spokojnie odpowiedziała urzędniczka za szybą, choćby nie podnosząc wzroku od papierów. choćby gdyby to był pałac ze złota, bez pozwolenia ani rusz.

Jakie pozwolenie?! Działka jest nasza, wydaliśmy rodzinny kapitał, wzięliśmy kredyt! Wszystko zgodnie z prawem! Barbara uderzyła pięścią w parapet, aż zatrzęsły się szyby.

Proszę pani urzędniczka w końcu oderwała wzrok od dokumentów i spojrzała na nią ponad okularami. Działka owszem, pani. Ale gdzie pozwolenie na budowę? Gdzie zatwierdzony projekt? Gdzie protokół odbioru?

Barbara poczuła, jak nogi się pod nią uginają. Usiadła na twardym plastikowym krześle.

Mówili nam, iż dla domu jednorodzinnego nie trzeba żadnych zgód Sąsiedzi budowali bez projektów

A kiedy to było? prychnęła urzędniczka. Prawo się zmienia. Teraz bez papierków ani kroku.

Barbara wyszła z urzędu jak ogłuszona. Padał drobny, przenikliwy deszcz, który zdawał się wsiąkać prosto w duszę. Wsiadła do starego samochodu, wyjęła telefon.

Krzysiu? Krzysiu, synku głos jej drżał. Przyjedź, proszę. Sprawa jest poważna

Krzysztof przyjechał godzinę później i znalazł matkę siedzącą na schodach ich nowego domu. Dom naprawdę był piękny dwupiętrowy, z dużymi oknami i schludnym dachem. Barbara oszczędzała na niego całe życie, sprzedała mieszkanie w mieście, dołożyła rodzinny kapitał, wzięła kredyt.

Mamo, co się stało? Syn usiadł obok na stopniu. Dlaczego nie jesteś w środku?

Bo nie wolno gorzko się uśmiechnęła. Okazuje się, iż dom nie jest legalny.

Krzysztof zmarszczył brwi.

Jak to nielegalny? Przecież wszystko robiłaś przez firmę budowlaną. Powinni

Powinni, ale nie zrobili! wybuchnęła Barbara. Oszukali nas, Krzysiu! Obiecali, iż sami załatwią papiery, wzięli pieniądze i zniknęli! Teraz nie odbierają telefonów!

Krzysztof sięgnął po papierosa, zapalił. Matka spojrzała na niego z dezaprobatą.

Rzuć już tę truciznę. Zdrowie zniszczysz.

Nie czas na to, mamo. Mów dalej, co w urzędzie powiedzieli?

Barbara westchnęła, poprawiła chustkę na głowie.

Mówią, iż trzeba było wcześniej dostać pozwolenie. I zatwierdzić projekt. I jeszcze tony innych dokumentów. A ci budowlańcy Kowalski i Wiśniewski zapewniali, iż sami wszystko załatwią. Głupia im uwierzyłam

Masz z nimi umowę?

Mam. Ale o dokumentach ani słowa. Tylko, iż dom postawią.

Krzysztof zaciągnął się dymem i powoli wypuścił go ustami.

Więc tak. Jutro idziemy do prawnika. Zobaczymy, co da się zrobić. Jeszcze nie wszystko stracone.

Następnego dnia siedzieli w kancelarii. Prawniczka młoda kobieta o zmęczonych oczach przeglądała dokumenty.

Rozumie pani mówiła, odkładając papiery sytuacja jest trudna, ale nie beznadziejna. Dom stoi, to fakt. Działka jest pani, też fakt. Ale teraz trzeba to zalegalizować po fakcie.

To możliwe? zapytała Barbara z nadzieją.

Tak, ale to długi i kosztowny proces. Najpierw trzeba zrobić projekt techniczny, potem złożyć wniosek o zalegalizowanie samowoli. To może potrwać rok, a choćby dłużej.

Ile to będzie kosztować? Krzysztof pochylił się do przodu.

Około prawniczka zawahała się stu pięćdziesięciu tysięcy złotych. Może więcej, jeżeli będą komplikacje.

Barbara aż sapnęła.

Skąd ja wezmę takie pieniądze? Wszystko wydałam na dom!

W takim razie pozostaje czekać na nakaz rozbiórki sucho powiedziała prawniczka. Prędzej czy później wasza kolej nadejdzie.

Wieczorem Barbara siedziała w kuchni starego domu tego, który miała zburzyć po przeprowadzce. Piła herbatę z babcinej filiżanki.

Mamo, nie martw się tak Krzysztof pogładził ją po ramieniu. Znajdziemy pieniądze. Jakoś to będzie.

Skąd, synu? Ty masz swoją rodzinę, kredyt. A ja ledwo wiążę koniec z końcem.

Zapukano do drzwi. Krzysztof otworzył na progu stała sąsiadka, ciocia Halina.

Basiu, jesteś? weszła do kuchni bez pytania. Słyszałam, iż z nowym domem kłopoty.

Barbara skinęła głową.

Ano tak. Okazuje się, iż postawiliśmy go nielegalnie. Teraz albo płacimy krocie, albo burzymy.

Ciocia Halina nalała sobie herbaty.

Wiesz, iż u Kowalskich to samo? Też budowali przez tę firmę.

Jak to? zdziwił się Krzysztof. Więc ci budowlańcy specjalnie oszukiwali ludzi?

Kto ich wie wzruszyła ramionami Halina. Może sami nie wiedzieli, co trzeba. Albo nie chciało im się bawić w papierki. Dla nich liczyła się tylko zapłata.

I co teraz Kowalscy robią? spytała Barbara.

Co mogą? Spłacają kredyt za dom, w którym nie mogą mieszkać. Stary Kowalski wziął drugą pracę, w sześćdziesiątkę! A Marysia codziennie płacze. Mówi, iż lepiej było zostać w starej kawalerce.

Po wyjściu sąsiadki Barbara długo nie mogła zasnąć. Patrzyła w sufit i myślała. Całe życie marzyła o własnym domu. Po śmierci męża postanowiła dość życia w ciasnocie, gdzie słychać każde słowo sąsiadów. Chciała mieć ogródek, kwiaty posadzić. Chciała, by wnuki przyjeżdżały na wakacje.

A teraz? Dom stoi, ale po co?

Nazajutrz przyszła Marysia Kowalska.

Barbaro powiedziała od progu walczmy razem. W pojedynkę trudno, ale razem damy radę.

Jak to razem?

Tak samo. Oszukała nas ta sama firma. Podamy wspólny pozew, wynajmiemy adwokata. Będzie taniej.

Barbara się zastanowiła. Pomysł był rozsądny.

Ilu nas jest?

Na razie trzy rodziny. Wy, my i Wiśniewscy. Ale pewnie znajdą się inni.

Do wieczora Marysia wróciła z wieściami.

Idź do oryginalnego materiału