Dom wybudowany, ale mieszkać w nim nie można

newskey24.com 1 miesiąc temu

Pani Halino Kowalska! Co pani wyprawia?! krzyczała Weronika Nowak, wymachując w powietrzu pomiętym dokumentem. Jak to nie można mieszkać? Dom przecież stoi!

A dokumentów brak spokojnie odpowiedziała kobieta za szybą, choćby nie podnosząc wzroku od papierów. Bez papierów choćby złoty pałac postaw, mieszkać nie pozwolimy.

Jakie jeszcze dokumenty?! Działka nasza, pieniądze z becikowego wydane, kredyt wzięty! Wszystko zgodnie z prawem! Weronika uderzyła pięścią w parapet, aż zadźwięczały szyby.

Kochanie Halina Kowalska w końcu oderwała się od dokumentów i spojrzała na petentkę ponad okularami. Działka wasza, to fakt. Ale gdzie pozwolenie na budowę? Gdzie zatwierdzony projekt? Gdzie protokół odbioru?

Weronika poczuła, jak uginają się pod nią nogi. Usiadła na niewygodnym plastikowym krześle.

Mówili nam, iż dla domu jednorodzinnego nie trzeba niczego zgadzać Sąsiedzi budowali bez żadnych projektów

A kiedy to było? prychnęła urzędniczka. Prawo się zmienia, kochanie. Teraz bez papierków ani rusz.

Weronika wyszła z urzędu jak oszołomiona. Deszcz mżył drobny, uporczywy, aż do duszy przenikający. Wsiadła do starego samochodu, sięgnęła po telefon.

Krzysiu? Krzysiu, synku głos jej drżał. Przyjedź, proszę. Tu taka sprawa

Krzysztof przyjechał po godzinie, znalazł matkę siedzącą na ganku nowego domu. Dom rzeczywiście był piękny dwupiętrowy, z dużymi oknami, schludnym dachem. Weronika zbierała na niego całe życie, sprzedała miejskie mieszkanie, dołożyła becikowe, wziął kredyt.

Mamo, co się stało? Syn usiadł obok na stopniu. Dlaczego nie siedzisz w domu?

A nie wolno mi w domu siedzieć gorzko się uśmiechnęła Weronika. Okazuje się, iż mieszkać tu nie można. Dom nie jest zgodny z prawem.

Krzysztof zmarszczył brwi.

Jak to nie jest zgodny? Przecież wszystko robiłaś przez firmę budowlaną. Powinni byli

Powinni, a nie zrobili! wybuchnęła Weronika. Oszukali, Krzysiu! Mówili, iż sami wszystko załatwią, a tylko pieniądze wzięli i w nogi! Teraz dzwonię telefony milczą!

Krzysztof wyjął z kieszeni papierosa, zapalił. Matka nieprzychylnie na niego spojrzała.

Krzysiu, rzuć już tę truciznę. Zdrowie zniszczysz.

Teraz nie o zdrowie chodzi, mamo. Mów dalej, co w urzędzie powiedzieli.

Weronika westchnęła, poprawiła chustkę na głowie.

Mówią, iż pozwolenie na budowę trzeba było wcześniej dostać. I projekt zatwierdzić. I jeszcze mnóstwo innych papierków. A ci budowlańcy Wiśniewski z Kowalczykiem mówili, iż sami wszystko załatwią. No i uwierzyłam, głupia

A umowa z nimi jest?

Jest. Ale tam nic o dokumentach nie ma. Tylko iż dom postawią.

Krzysztof zaciągnął się i powoli wypuścił dym.

No to tak. Jutro idziemy do prawnika. Zobaczymy, co da się zrobić. Może jeszcze nie wszystko stracone.

Następnego dnia siedzieli w kancelarii adwokackiej. Prawniczka młoda kobieta o zmęczonych oczach przeglądała dokumenty.

Rozumie pani mówiła, odkładając papiery sytuacja trudna, ale nie beznadziejna. Dom stoi, to fakt. Działka wasza, to też fakt. Ale teraz trzeba to wszystko zalegalizować.

A to możliwe? z nadzieją spytała Weronika.

Możliwe, ale długo i drogo. Najpierw trzeba zamówić projekt techniczny. Potem złożyć wniosek o zalegalizowanie samowoli. To może potrwać rok, a choćby dłużej.

A ile to będzie kosztować? Krzysztof pochylił się do przodu.

Około prawniczka zawahała się stu pięćdziesięciu tysięcy. Może więcej, jeżeli będą komplikacje.

Weronika aż jęknęła.

Ja tyle nie mam! Wszystko wydałam na dom!

Wtedy pozostaje czekać, aż nakażą wam rozbiórkę sucho powiedziała prawniczka. Prędzej czy później wasza kolej nadejdzie.

Wieczorem Weronika siedziała w kuchni starego domu tego samego, który miała zburzyć, gdy tylko wprowadzi się do nowego. Piła herbatę ze starego serwisu, który dostała jeszcze od babci.

Mamo, nie martw się tak Krzysztof pogładził ją po ramieniu. Pieniądze się znajdą. Jakoś to ogarniemy.

Skąd pieniądze, synu? Ty masz swoją rodzinę, kredyt. A ja emeryturę głodową. Na chleb starczy, i tyle.

Zapukano do drzwi. Krzysztof otworzył w progu stała sąsiadka, ciocia Bronia.

Weronika, jesteś? weszła do kuchni bez zaproszenia. Słyszałam, iż z nowym domem kłopoty.

Weronika skinęła głową, nie podnosząc wzroku.

No właśnie, okazuje się, iż dom postawiliśmy nielegalnie. Teraz albo płacić grube pieniądze, albo burzyć.

Ciocia Bronia usiadła przy stole, nalała sobie herbaty.

A wiesz, iż Kowalczykowie mają taki sam problem? I Wiśniewscy też. Też przez tę samą firmę budowali.

Jak to? zdziwił się Krzysztof. Więc ci budowlańcy celowo ludzi oszukiwali?

A któż to wie wzruszyła ramionami Bronisława. Może i nie celowo. Może sami nie wiedzieli, co trzeba. Albo wiedzieli, ale im się nie chciało. Dla nich liczyło się postawić i kasę wziąć.

I co teraz Kowalczykowie robią? spytała Weronika.

A co robić? Kredyt spłacają za dom, w którym mieszkać nie wolno. Kowalczyk na drugą robotę poszedł, jako magazynier. W sześćdziesiąt lat! A Jadwinia płacze codziennie. Mówi, iż lepiej w starej klitce zostać.

Po wyjściu sąsiadki Weronika długo nie mogła zasnąć. Leżała, patrzyła w sufit i myślała. Całe życie marzyła o własnym domu. Po śmierci męża postanowiła dość życia w ciasnym mieszkaniu, gdzie każdy dźwięk od sąsiadów słychać. Chciała ogródek założyć, kwiaty posadzić. Chciała, by wnuki przyjeżdżały na wakacje, na świeżym powietrzu.

A teraz co? Dom stoi, a pożytku zero.

Nazajutrz przyszła Jadwiga Kowalczyk ta sama Jadwin

Idź do oryginalnego materiału