Dom nadziei

twojacena.pl 1 tydzień temu

**Dom Nadziei**

Leżałem z otwartymi oczami, śledząc migotliwe światła reflektorów na suficie, które przebiegały za oknem. Po gzymsie stukał deszcz. Na kanapie sapnął Krzysztof i znów ucichł. Dawno już nie spaliśmy razem…

Poznaliśmy się czternaście lat temu. Alicja bardzo się spieszyła i w końcu spóźniła się na urodziny koleżanki. Weszła, gdy goście już siedzieli przy stole.

„Chodź szybciej!” – szarpnęła ją przyjaciółka, ledwo dając się rozebrać. Alicja przywitała się niepewnie, zawstytzona wpatrzonymi w nią gośćmi. Niezgrabnie wręczyła prezent Ewie, nie śmiejąc podnieść wzroku.

„Ewuniu, zaproś Alę do stołu!” – z pomocą przyszła mama solenizantki. – „Krzysiu, przynieś z kuchni jeszcze jeden stołek.”

Przystojny, wysoki chłopak uśmiechnął się do Alicji i ustąpił jej swojego krzesła. Z trudem poznała w nim starszego brata Ewy. Właśnie wrócił z wojska, postawny, dojrzały. niedługo wrócił ze stołkiem i wcisnął go między krzesła obok Alicji.

Ktoś wzniósł kolejny toast, wszyscy zaczęli trącać się kieliszkami. Krzysztof podał Ali kieliszek czerwonego wina.

„Nie piję” – potrząsnęła głową.

„To sok” – szepnął jej do ucha, a ich kieliszki cicho zadźwięczały.

Nakładał jej do talerza po łyżce różnych sałatek. Koleżanki z klasy raz po raz rzucały na niego zaciekawione spojrzenia, chichotały, szeptały.

Później rodzice Ewy taktownie wyszli do kuchni, a młodzi włączyli głośniej muzykę, odsunęli stół i zaczęli tańczyć. Krzysztof zaproponował Ali ucieczkę. Długo chodzili po mieście i rozmawiali. Od tamtej pory już się nie rozstawali.

„Teraz możemy się pobrać. Zgadzasz się?” – spytał Krzysztof Alicję po studniówce.

Czy się zgadza? Jeszcze pytał. Od miłości dawno straciła głowę. Tylko co powie mama…

„Jaka ślub? Oszaleliście? On przynajmniej w wojsku zawodu się nauczył, a ty musisz iść na studia. Po co się tak spieszycie? Poczekajcie choć parę lat, stanijcie na nogi…” – błagała mama, przyciskając dłonie do piersi i ledwo powstrzymując łzy.

„Przepraszam, ale nie możemy tak długo czekać” – wziął na siebie cios Krzysztof.

Mama tylko westchnęła, domyślając się wszystkiego, i rozpłakała się.

I tak, zamiast studiów, siedem miesięcy później Alicja urodziła chłopca. Krzysztof pracował w warsztacie samochodowym, a ona zajmowała się dzieckiem. Okazała się świetną matką i troskliwą żoną.

Mieszkali z mamą Alicji. Gdy syn podrósł i poszedł do przedszkola, Ala też zaczęła pracować. Jeden z klientów Krzysztofa, któremu naprawiał samochód, zatrudnił ją jako sekretarkę. W końcu wzięli kredyt na mieszkanie.

Rosnący syn, ukochany mąż, mocna rodzina. Alicji wydawało się, iż tak będzie zawsze. A rok temu do sąsiedniego mieszkania wprowadziła się młoda, piękna kobieta. Pewnego wieczoru przyszła do nich z tortem i butelką wina. Alicja nakryła do stołu, wypili.

Natalia, tak miała na imię nowa sąsiadka, znała mnóstwo dowcipów i potrafiła je świetnie opowiadać. Śmiali się z Krzysztofem do bólu brzucha. Potem Natalia spytała, czy Krzysztof umie składać meble. Kupiła szafę i potrzebowała męskiej pomocy.

„On wszystko umie, Krzysiek ma złote ręce, oczywiście pomoże” – odparła lekko Ala.

Następnego dnia po kolacji poszedł do sąsiadki składać szafę. Potem Natalia poprosiła o pomoc w przenoszeniu kartonów, później o zawieszenie żyrandola, przybicie czegoś… Wieczorami Krzysztof często znikał u Natalii. Czasem przychodziła pogadać z Alicją.

„Macie taką piękną rodzinę. Masz szczęście do męża” – wzdychała Natalia. – „A ja ani męża, ani dzieci.”

„Nie martw się. Jeszcze młoda jesteś. Wszystko będzie. Jesteś piękna, wesoła. Spotkasz swoją miłość” – pocieszała ją Alicja.

„A ja już spotkałam” – wyrwało się nagle Natalii w przypływie szczerości.

Alicja taktownie nie dopytywała, szczerze się ciesząc za nową przyjaciółkę. Że odwróciła wzrok, a filiżanka zadrżała w jej ręce – zrzuciła na karb zmieszania po wyznaniu.

Pewnego dnia zatrzymała ją na ulicy sąsiadka.

„Dzień dobry, Alu. Z pracy?”

„Tak. Przepraszam, muszę już iść…”

„Czekaj. To nie moja sprawa, ale myślę, iż powinnaś wiedzieć. Mieszkanie mam naprzeciwko Natalii. Nie pomyśl, iż ją śledzę. Tylko jestem sama, a gdy w środku nocy ktoś chodzi pod drzwiami… No, krótko mówiąc, ratuj męża, póki nie za późno.”

„O czym pani mówi? Od kogo ratować?” – nie zrozumiała Alicja.

„Wiadomo o co chodzi. Pewnej nocy poszłam do kuchni. Ciepłe mleko pomaga mi zasnąć. Spróbuj. Idę, a tu słyszę, jak cicho, ostrożnie zaskoczył zamek. Zajrzałam przez wizjer…”

Alicja poczuła, jak po plecach przemknęło nieprzyjemne, lepkie zimno. Chciała się odwrócić i uciec. Ale sąsiadka, jakby odgadła jej myśli, złapała ją za rękę.

„Patrzę, a z mieszkania Natalii wyszedł późny gość i wślizgnął się do waszego…” – wytrzeszczyła oczy i zniżyła głos do szeptu.

Alicja wyrwała rękę i cośnęła się.

„Krzysztof to dobry chłop, o takich się tylko marzy. Dlatego kobiety jak Natalia zawsze będą na niego polować. Zastanów się, co z tym zrobić. Tylko nie działaj pochopnie. Faceci są tacy, rzadko który oprze się pokusie, szczególnie gdy kobieta sama się narzuca…” – Głos sąsiadki wiercił w uszach jak dłuto.

Ogluszona nowiną, Alicja, na sztywnych nogach, bez pożegnania, wpadła do klatki. *”To kłamstwa, plotki, Krzysztof by tak nie zrobił, on nie jest taki…”* Ale nie mogła pozbyć się nieprzyjemnego posmaku po tej rozmowie. Chciała zapaść się pod ziemię. Ból, strach, żal rozrastaOtworzyli drzwi domu, w którym na nowo odnaleźli swoją miłość, i zrozumieli, iż czasem choćby największe burze mijają, pozostawiając tylko ciszę i nadzieję.

Idź do oryginalnego materiału