Do samego końca
Elżbieta znów spojrzała na pusty stół. Zegar wskazywał już dziewiątą, a od Wiktora ani telefonu, ani wiadomości. Znowu został w pracy, pomyślała, choć nie wierzyła własnemu kłamstwu.
W ostatnim miesiącu te spóźnienia stały się zbyt częste. Na początku było to raz na dwa tygodnie. Potem co tydzień. Teraz wydawało się, iż mąż zupełnie przestał wracać do domu o rozsądnej porze.
Elżbieta doskonale pamiętała, jak to się zaczęło. Najpierw Wiktor tłumaczył się kryzysem w pracy istotny projekt, termin. Wierzyła mu i czekała do późna.
Później wymówki stawały się coraz bardziej absurdalne. W poniedziałek zadzwonił, iż utknął na parkingu, bo buldożer odśnieżał i nie mógł wyjechać. Elżbieta milczała, ale obserwowała go uważnie. Wiedziała przecież, iż w jego firmie była podziemna parking, gdzie choćby dziesięć buldożerów by nie dotarło.
W środę miał ważne spotkanie, choć w ich firmie prawie nie organizowano zebrań. A jeżeli już, to rano przez Zoom.
Wczoraj przyszedł z najlepszą wymówką: został w biurze, bo rozbolał go brzuch i spędził ponad godzinę w toalecie.
Elżbieta nie była głupia. Zdawała sobie sprawę, iż Wiktor coś ukrywa. Nie chciała jednak zmuszać go do mówienia prawdy. Ale co to mogło być?
Jak się czujesz? zapytała, starając się zachować spokój i troskę.
Wiktora, który właśnie wszedł do domu, osunął się na łóżko i ciężko westchnął.
Nie najlepiej odparł, masując brzuch. Jadłem obiad w barze mlecznym, chyba się zatrułem
Okropne. Wyobrażam sobie, jak ci źle powiedziała Elżbieta z przesadnie współczującym tonem, obserwując jego reakcję. Przyniosę ci lekarstwo. Bardzo pomaga.
Nie! Wiktor poderwał się gwałtownie, ale natychmiast opadł z powrotem, uświadamiając sobie, iż prawie krzyknął.
Co się stało? zdziwiła się.
Koledzy z pracy dali mi jakieś tabletki. Nie pamiętam nazwy, ale pomogły.
Rozumiem. Dobrze, skoro tak mówisz wzruszyła ramionami. Ale następnym razem zapamiętaj nazwę, nigdy nie wiadomo, co zażywasz
Masz rację uśmiechnął się napięcie. Pójdę pod prysznic i się położę, bo czuję się nie najlepiej.
Jasne odparła, musnąwszy jego policzek, zanim wyszła z sypialni.
Gdy tylko Wiktor zamknął drzwi do łazienki, Elżbieta pobiegła do kuchni. Stała przy stole, ściskając nerwowo telefon męża. Jej oczy gwałtownie przeszukały ekran. Wiadomości, połączenia, Messenger nic podejrzanego. Ale potem wpadła na pomysł, by sprawdzić aplikację bankową.
Przelew: 5 000 zł na konto Agnieszki P., przeczytała w duchu, a całe jej ciało zesztywniało. Usłyszała, jak Wiktor zakręca wodę. W panice zamknęła wszystkie karty i odłożyła telefon do sypialni.
Nie panikuj, nie panikuj powtarzała sobie jak mantrę. Kim do cholery jest Agnieszka P.?
Próbowała sobie przypomnieć. Koleżanka z pracy? Księgowa?
Nocą sen nie przychodził. Elżbieta wierciła się w ogromnym łóżku, które teraz wydawało się puste i zimne. Wiktor spał spokojnie obok niej, nie podejrzewając, iż żona miota się w myślach. W końcu zasnęła, ale choćby we śnie nawiedzały ją niepokojące obrazy, urywane zdania.
Obudziła się gwałtownie, jak po szoku.
Agnieszka! Imię wbiło się w jej umysł jak nóż. Była dziewczyna Wiktora, o której mówił rzadko, nazywając ją młodzieńczą miłością.
Elżbieta usiadła na łóżku, czując, jak zimny pot spływa jej po plecach. Teraz wszystko zaczęło mieć sens: spóźnienia, kiepskie wymówki, zatrucia. A teraz jeszcze ta duża suma pieniędzy
Oparła głowę w dłoniach, próbując uspokoić drżenie.
Młodzieńcza miłość dźwięczało jej w głowie.
Nie mogła zasnąć. Siedziała do świtu, patrząc na Wiktora, próbując złożyć wszystkie elementy układanki w całość.
Podejrzenie, iż Agnieszka była jego byłą, stało się pewne. Ale jaki związek mogli mieć po tylu latach? I dlaczego wysłał jej tyle pieniędzy?
Wstała cicho z łóżka, by go nie obudzić. W kuchni zrobiła kawę i wzięła notes. Musiała mieć plan.
Co robić? pytanie dudniło w jej skroniach.
Porozmawiać z Wiktorem? Ale on kłamał zwykła rozmowa nie wydobędzie prawdy.
Wynająć detektywa? To wydawało się zbyt drastyczne. Nie wiedziała nawet, gdzie go szukać.
Poszukać Agnieszki na własną rękę?
Wiedziała, iż nie może zwlekać. Każdy dzień mógł pogorszyć sytuację. Ale jak działać, by Wiktor się nie zorientował?
Postanowiła zacząć od prostego przejrzeć jego profile społecznościowe. Może znajdzie wskazówki stare zdjęcia, wspomnienia, wspólnych znajomych
Otworzyła laptop i zaczęła przeglądać jego profil. Większość zdjęć była świeża rodzina, praca, wakacje. Ale na samym dole znalazła kilka starszych. Na jednym z nich Wiktor, z dłuższymi włosami, stał obok dziewczyny. Elżbieta wpatrzyła się w twarz nieznajomej.
To była Agnieszka. Ta, o której Wiktor wspominał.
Zamknęła laptop i wzięła głęboki oddech. Wiedziała teraz, iż ma dwie drogi: zamknąć oczy i żyć dalej, ryzykując jeszcze gorszą sytuację, albo poznać prawdę, jakkolwiek bolesna by nie była.
Wybór był oczywisty. Musiała wiedzieć. I dowie się, bez względu na wszystko.
Wieczorem Elżbieta siedziała w salonie, nerwowo obracając telefon w dłoniach. Przygotowała już przemowę do poważnej rozmowy, gdy drzwi się otworzyły.
Musimy porozmawiać powiedział Wiktor od progu. Jego głos był napięty i zmęczony.
Ja też chciałam z tobą pogadać zaczęła Elżbieta, ale on…
I w końcu Elżbieta zrozumiała, iż czasem wybaczenie nie oznacza zapomnienia, ale wybór wspólnego życia, choćby z cieniami przeszłości.














