Co ty robisz w moim laptopie? warknął Aleks, stając nad Elżbietą. Nigdy wcześniej nie widziała go takim
Elżbieta wróciła ze szkoły i już w przedpokoju poczuła ciężki zapach alkoholu. Z pokoju dobiegało głośne chrapanie. Ojciec znowu był pijany. Dziewczyna minęła go bez słowa i poszła do kuchni.
Matka stała przy zlewie i obierała ziemniaki. Gdy usłyszała kroki, odwróciła się. Elżbieta od razu zauważyła jej zaczerwieniony i opuchnięty policzek.
Mamo, zabierzmy się stąd. Jak długo jeszcze to wytrzymamy? Pewnego dnia cię zabije powiedziała z gniewem.
Gdzie pójdziemy? Kogo my obchodzimy? Nie mamy pieniędzy na czynsz. Nie martw się, nie zabije mnie. To tchórz. Wyładowuje się tylko na mnie.
Następnego ranka Elżbietę obudziły dziwne odgłosy. Wstała i zajrzała do kuchni. Ojciec stał przy kuchence, z głową odchyloną do tyłu, pijąc wodę prosto z czajnika. Dziewczyna patrzyła, jak jego jabłko Adama porusza się w górę i w dół. Słyszała, jak woda spływa mu do gardła z bulgotem. Niech się udławi! Proszę, Boże, niech się udławi! pomyślała z nienawiścią.
Ale ojciec się nie udławił. Odstawił czajnik, westchnął z zadowoleniem, spojrzał na nią zaczerwienionymi oczami i poszedł do łazienki.
Elżbieta skrzywiła się na myśl, iż matka znów naleje wody do czajnika, nie myjąc go po ślinie i oddechu ojca. Wzięła go i długo szorowała szczotką, obiecując sobie, iż nigdy więcej nie napije się z niego bez uprzedniego umycia.
W ferie zimowe Elżbieta wyjechała z klasą na trzydniową wycieczkę do Krakowa. Gdy wróciła, matka leżała w szpitalu.
On ci to zrobił? spytała ostro, widząc jej zabandażowaną głowę.
Nie, córeczko. Poślizgnęłam się na lodzie.
Ale Elżbieta wiedziała, iż kłamała.
Częste uderzenia w głowę doprowadziły u matki do nadciśnienia. Sześć miesięcy później dostała udaru i zmarła. Ojciec płakał na stypie, czasem żałując utraty najukochańszej Grażynki, a czasem przeklinając ją za to samo.
Mówił, iż Elżbieta jest taka sama jak matka, i groził, iż jeżeli spróbuje go opuścić, ją też zabije. Elżbieta nie mogła doczekać się końca liceum. Nie poszła na studniówkę. Następnego dnia odebrała świadectwo w sekretariacie i, gdy ojciec był w pracy, spakowała swoje rzeczy i uciekła z domu.
Ojciec dawał jej pieniądze na jedzenie, a Elżbieta odkładała część. Czasem choćby podbierała mu z portfela, gdy spał. Nie było wiele, ale starczyło na jakiś czas. Dawno postanowiła, iż wyjedzie, znajdzie pracę, a naukę będzie kontynuować zaocznie.
Nie bała się, iż ojciec ją znajdzie. Wszyscy w okolicy znali jego nawyki, nikt by mu nie pomógł. Wyjechała do Warszawy, wynajęła tanie mieszkanie na obrzeżach i zatrudniła się w fast foodzie. Pracodawca pomógł jej z dokumentami, dawał darmowe posiłki
Złożyła papiery do szkoły zawodowej na kierunek księgowości. Gdy dowiedzieli się, iż się uczy, przenieśli ją na kasę.
Chłopaki próbowali się umawiać. Na początku wszyscy są mili i czuli, a potem zaczynają pić albo zdradzać. Nie wiem, co gorsze. Nie daj się zwieść ich słodkim słówkom, córeczko. Bądź ostrożna. Ja też byłam kiedyś ładna. Twój ojciec nie pił, gdy się poznaliśmy. Kochaliśmy się. Gdzie to wszystko poszło? Co się z nim stało? mawiała matka.
Elżbieta pamiętała jej słowa i nie odpowiadała na zaloty. Widziała, jak wygląda życie jej rodziców.
Matka w dzień wypłaty szła do sklepu i kupowała zapasy: makaron, cukier, płatki, konserwy żeby starczyło na długo. Ojciec wydawał pieniądze na alkohol, ale w domu zawsze było jedzenie, choć monotonne. Teraz Elżbieta robiła tak samo.
Szła do domu z ciężką torbą, która ciągnęła ją ku ziemi. Z naprzeciwka szedł chłopak wpatrzony w telefon. Elżbieta miała nadzieję, iż ją zauważy i ominie, ale wpadł na nią.
Przepraszam powiedział, podnosząc wzrok znad ekranu.
Chciała odpowiedzieć gniewnie, ale zobaczyła jego życzliwe spojrzenie i poczuła się niezręcznie.
W porządku, też nie patrzyłam odparła i uśmiechnęła się.
Chłopak zaproponował pomoc. Elżbieta się zawahała, ale podała mu torbę. Nie mógł być zły, skoro tak się uśmiechał. Poznali się. Aleks pomógł jej zanieść zakupy, ale nie pozwoliła mu podejść pod same drzwi.
Następnego dnia chłopak przyszedł do fast foodu. Twierdził, iż to przypadek, ale Elżbieta była pewna, iż to nieprawda. Zaczęli się spotykać.
Aleks szczerze przyznał, iż jest po rozwodzie, iż ma córeczkę, którą uwielbia. Mieszkanie zostawił żonie, a sam wynajmował pokój u kolegi. Mówił, iż ożenił się z głupoty.
Po prostu do siebie nie pasujemy. Nie mieliśmy nic wspólnego. Czasem całe dni mijają, a my choćby nie rozmawiamy.
Dużo opowiadał o córce, więc Elżbieta pomyślała, iż może zaufać człowiekowi, który kocha dzieci. Po miesiącu Aleks zaproponował wspólne mieszkanie.
Wynajmijmy coś lepszego, bliżej centrum. Razem będzie łatwiej.
Elżbieta się zgodziła. Była szczęśliwa. W końcu będzie miała normalną rodzinę. Wyprowadzili się do przestronnego mieszkania, skromnie świętując nowy etap. O przyszłości, o ślubie, choćby nie marzyła. Aleks mówił o dzieciach iż muszą mieć dwójkę: chłopca i dziewczynkę. I Elżbieta wierzyła, iż tak będzie.
Aleks zapłacił czynsz z góry za dwa miesiące. W trzecim, przepraszającym tonem, powiedział
Elżbieta spojrzała po raz ostatni na mieszkanie, w którym myślała, iż znajdzie szczęście, i zamknęła drzwi z determinacją, szepcząc obietnicę do synka w inkubatorze: Będzie dobrze, kochanie. Uciekniemy od tego wszystkiego.















