Dlaczego twoja mama mnie nie lubi? Przecież nic złego jej nie zrobiłam!

newsempire24.com 2 dni temu

– Nie podobam się twojej mamie. Dlaczego? Nie zrobiłam jej nic złego – zapytała Alicja.

– Kamil, gdzie tak pędzisz? Zjedz spokojnie – ostro powiedziała Weronika Stanisławówna.

– Mamo, spóźniam się – Kamil odgryzł pół kanapki, popił kawą i wybiegł z kuchni.

– Tak sobie zarobisz wrzody… – mruczała Weronika Stanisławówna, kulejąc za synem na krótkich nóżkach. – Do tej swojej Alicji ci śpieszno? I co ty w niej znalazłeś? Kinga to piękna, efektowna dziewczyna i w tobie szaleje. Ona ci bardziej pasuje. Byliście taką ładną parą.

Kamil w milczeniu wiązał buty, kończąc kanapkę.

– Jak mały – matka pokiwała głową. – Pięć minut by na ciebie poczekała twoja Alicja, nie umarłaby.

– Mamo, starczy – Kamil wyprostował się, poprawił koszulkę. – To moje życie. Sam zdecyduję, kogo wolę.

– Zdecydujesz. A potem się zreflektujesz, ale będzie za późno. Taka ładna dziewczyna nie zostanie sama… – Ostatnie słowa Weronika Stanisławówna rzuciła już w zamknięte drzwi.

Niezadowolona przygryzła usta i powlokła się do kuchni. Dokończyła porzuconą przez syna kanapkę, wpatrzona w ścianę. Potem z furią zabrała się za czyszczenie kuchenki gazowej. Gdy była zła lub zdenerwowana, zawsze zaczynała szorować kuchnię lub myć podłogi.

Kiedy zadzwonił dzwonek, pomyślała, iż to Kamil czegoś zapomniał. Weronika Stanisławówna pospieszyła otworzyć. Ale zamiast niego, w progu stała Alicja. Chuda dziewczyna uśmiechała się, patrząc na nią wielkimi szarymi oczami. Tak patrzą dzieci, czekające na spełnienie obietnicy.

– Weroniko Stanisławno, dzień dobry. A Kamil…

– Wymknął się pięć minut temu. Minęliście się? – zapytała Weronika Stanisławówna, wymuszając uśmiech. Nie było wiadomo, czy cieszy ją widok dziewczyny, czy to, iż swoimi słowami zmartwiła ją.

– Szkoda. Proszę mu powiedzieć, iż tu byłam. Wyjeżdżamy z mamą do babci. Została w szpitalu.

– Przekażę. Czemu nie? A dlaczego sama nie zadzwonisz?

– Próbowałam. Telefon ma wyłączony.

Weronika Stanisławówna zawsze prosiła, by w domu wyłączać dźwięk. Mówiła, iż od ciągłych połączeń dostaje migreny.

Gdy po dwudziestu minutach markotny Kamil wrócił, matka zjadliwie zapytała:

– Co tak wcześnie, synku?

– Nie przyszła. I nie ma jej w domu. Mamo, Alicja nie była?

– A miała? – udała niewiadomo. – Wszystko się może zdarzyć. Twoja Alicja nie zniknie. Przyjdzie.

Później Kamil poszedł na trening, a Weronika Stanisławówna wyszła na zakupy, wcześniej doprowadzając kuchenkę do blasku. Tam spotkała Kingę, dawną koleżankę syna.

Uważała, iż dla kobiety uroda ma znaczenie. A Kinga była naprawdę piękna, nie to co ta wielkooka szczypawka Alicja. A fakt, iż jej ojciec pracował w urzędzie miasta? To już coś! Z takim teściem Kamila czekała dobra posada, mieszkanie… Nie będzie przecież wiecznie sportowcem. Nie była materialistką, ale nie zamierzała zostawiać przyszłości jedynego syna przypadkowi.

– Witaj, Kinguś – przesłodzonym głosem powitała Weronika Stanisławówna. – Dawno cię nie widziałam.

– Dzień dobry. Chętnie, tylko Kamil ma dziewczynę. choćby na mnie nie patrzy – Kinga włączyła się w grę, nadąsana.

– Głupstwa. Ty się postaraj, zaproś go do kina.

– Próbowałam, ale on zawsze zajęty.

– Wiem, czym zajęty – machnęła ręką Weronika Stanisławówna. – Nawiasem mówiąc, Alicja wyjechała. Mówiła, iż na tydzień. Więc nie trać czasu. Wpadnij dziś wieczorem. Napijemy się herbaty.

Kinga rzeczywiście przyszła. Weronika Stanisławówna wyszła „postawić czajnik”, znacząco spoglądając w stronę pokoju syna. Kinga zapukała i weszła. Kamil leżał na kanapie, wpatrzony w sufit.

– Cześć. Spotkałam dziś twoją mamę. Zaprosiła mnie. Co taki smutny? Może do kina?

– Kinga, jestem po treningu, zmęczony. Innym razem, dobrze? – niechętnie usiadł.

– Dobrze, trzymam za słowo – łatwo się zgodziła.

Rozmawiała z nim o sporcie, zawodach – o wszystkim, co poza Alicją interesowało Kamila. Pili herbatę, a Weronika Stanisławówna zasugerowała, by syn odprowadził Kingę, bo „takiej pięknej dziewczynie niebezpiecznie samotnie wracać”.

***

Alicja uwielbiała babcię. To przez nią poszła na medycynę. Babcia często chorowała, ale nie znosiła lekarzy.

– Wyrosnę i sama cię wyleczę – mówiła jako dziecko. Teraz kończyła czwarty rok studiów.

Lekarz uspokoił – nic poważnego, tydzień obserwacji i wraca do domu. Alicja ucieszyła się i zaczęła się pakować.

– Gdzie tak spieszno? Masz wolne, twój Kamil nie ucieknie – burknęła matka.

– Mamo, babci lepiej. Zostaniesz z nią, a kiedy Kamil wyjedzie na zawody, wrócę i cię zmienię.

– No dobrze, jedź – westchnęła matka.

*”Kamil dobry chłopak. Ale nie warto tak za nim szaleć.”* Przypomniała sobie swoją miłość do ojca Alicji. Wydawało się, iż na wieki. Ale gdy córka miała osiem lat, odszedł. *”Może przynajmniej jej się uda…”*

Alicja wróciła i od razu pobiegła do Kamila.

Drzwi otworzyła Weronika Stanisławówna. Jej niechętne spojrzenie było jak mur.

*”Znowu ją przyniosło. Czepialska jakaś. Ledwo Kamil z Kingą się zbliżyli…”* – ale wymusiła uśmiech i oznajmiła, iż syna nie ma i nie wie, kiedy wróci.

– Powiem, iż byłaś – rzuciła, zamykając drzwi. *”Narowista.”*

Alicja znów wybrała numer Kamila. Nie odbiera? Celowo nie powiedziała, iż wróci wcześniej – chciała zrobić niespodziankę. Zeszła na półpiętro i stanęła przy oknie. Stąd widać było podwórze. Czekała długo. Starszy mężczyzna spojrzał na nią krzywo, przechodząc.

Już miała iść, gdy zobaczyła Kamila. Ale nie była jedyną, która na niego czekała – naprzeciwAlicja odwróciła się i odeszła w milczeniu, postanawiając nigdy więcej nie wracać do tego domu.

Idź do oryginalnego materiału