
Zauważ...on nigdy nie wraca gdy jesteś złamana, załamana on wraca wtedy gdy ty zaczynasz się podnosić, zaczynasz się z niego leczyć. To dziwne prawda ? Ten sam człowiek, który odeszdł bez oglądania się za siebie, który pozwolił ci utonąć w ciszy, który spokojnie patrzył jak się załamujesz nie wyciągając do ciebie ręki... nagle przypomina sobie o tobie i to w momencie gdy ty w końcu uczysz się oddychać bez niego. Myślisz, iż to efekt miłości do ciebie, głębokich przemyśleń ? Nie! Skłonna byłabym raczej uznać, iż tu bardziej przemawia jego pragmatyzm. Ludzie rzadko wracają, ponieważ się zmienili. jeżeli myślisz inaczej to wyzbądź się naiwności i życzeniowego sposobu myślenia. Większość wraca, ponieważ to ty się zmieniłaś, ponieważ ta wersja ciebie, która tolerowała ból zniknęła, ponieważ twoje serce już nie błaga : bądź, zostań. Twoja dusza już nie krwawi a twoja energia, która kiedyś była dostępna na zawołanie zniknęła i teraz jest już przez ciebie chroniona. I to go niepokoi. A nic nie wywołuje u niego większego żalu niż widok ciebie, o której myślał, iż zawsze będziesz czekać, będziesz do jego dyspozycji na każde skinienie, będziesz agarem, który będzie go żywił, a która zamiast tego... idzie naprzód. On nie wraca z miłości. Wraca po ponowny dostęp do twojego ciepła, lojalności, cierpliwości, inteligencji emocjonalnej, spokoju... czyli do rzeczy, których zaczęło mu brakować albo przypadkiem nauczył się doceniać dopiero po ich utracie. Nie tęskni za tobą gdy jesteś w pobliżu. Tęskni kiedy niema cię już, abyś naprawiła jego samotność. Tęskni za dawnym poczuciem komfortu, kiedy wiedział, iż natychmiast odpowiesz, iż złagodniejesz choćby jeżeli on będą zimny, iż zostaniesz choćby jeżeli cię odrzuci. Kiedy ty zaczynasz się uzdrawiać, dojrzewasz, inwestujesz w siebie stajesz się inna. To naturalna konsekwencja "odrobionej przez ciebie lekcji". Twoja samoocena staje się silniejsza, twój wewnętrzny spokój głębszy, twoje standardy wyższe. Stajesz się kimś kto nie błaga już o uwagę, szanujesz siebie i przyciągasz szacunek. A wiesz co się dzieje gdy on to widzi, gdy widzi, iż dajesz radę bez niego... nie dzwonisz, nie piszesz, nie szukasz go, powodzi ci się, jesteś zadowolona? Zaczynają się pojawiać u niego nostalgie, obawy, niejsne poczucie żalu itp. i zaczyna badać grunt... bo może jednak jego "osobisty czar" sprawi, iż ponownie ulegniesz . Twój spokój to, iż nie kochasz już na ślepo, stawiasz granice itd. przeraża go bardziej niż przerażał twój gniew. Ponieważ gniew oznacza, iż ci zależy. Cisza oznacza, iż się nauczyłaś. Dystans, iż dorosłaś. A prawdziwe, ugruntowane dorastanie jest czymś czego jego ego nie może kontrolować. I wtedy to on zostaje w głębokiej ciszy sam ze sobą, ze swoimi wyborami, wspomnieniami, z echem tego jak łatwo było cię stracić. Cisza wymusza świadomość, sprawia, iż zadaje sobie pytania, których unikał, kiedy czuł się komfortowo... tyle, iż to wcale jeszcze nie oznacza, iż się zmienił.















