Dlaczego mnie nienawidzisz, mimo iż troszczę się o ciebie?

newsempire24.com 4 dni temu

Gotuję ci, pierzę, sprzątam, ubieram. Dlaczego tak bardzo mnie nienawidzisz?

Moje życie w małej wiosce pod Opolem stało się niekończącym się koszmarem. Ja, Kasia, od wielu lat mieszkam pod jednym dachem z teściową, Haliną Stanisławową, która zrobiła wszystko, żeby zamienić moje dni w piekło. Dzisiaj moja cierpliwość pękła: zadałam jej pytanie, które dręczyło mnie od lat: „Dlaczego tak bardzo mnie nienawidzisz?” Nie usłyszałam odpowiedzi, tylko lodowate milczenie i jej pogardliwe spojrzenie. Moja dusza rozpada się z bólu, a serce krzyczy z niesprawiedliwości.

Tamtego dnia, jak zwykle, sprzątałam dom. Odkurzyłam, zaczęłam myć podłogę, starając się doprowadzić wszystko do połysku. Wtedy Halina Stanisławowa, siedząc w swoim fotelu, z wyraźną przyjemnością rozsypała okruszki z herbatników na świeżo umytą podłogę. Zamarłam, nie wierząc własnym oczom. Zrobiła to specjalnie, choćby nie próbując ukryć swojej złości.

— Mamo, po co to robisz? Widziałam, iż celowo! — wykrzyknęłam, ledwo powstrzymując łzy.

Spojrzała na mnie z pogardą i rzuciła:

— Nic się nie stało, jeszcze raz posprzątasz! Nie umrzesz!

Z zadowolonym uśmieszkiem wróciła do swojej starej gazety, którą czytała już dziesiątki razy. Połknęłam urazę, wzięłam szczotkę i szufelkę, zaczęłam sprzątać. Ale w środku wszystko we mnie wrzeło. Wyszłam do drugiego pokoju, żeby nie wybuchnąć, a potem poszłam do ogrodu — praca na świeżym powietrzu trochę mnie uspokajała. Ale ból po jej słowach i czynach żarł mnie od środka jak trucizna.

— Dlaczego tak bardzo mnie nienawidzisz? — nie wytrzymałam później, stojąc przed nią. — Czym na to zasłużyłam? Gotuję ci, pierzę, sprzątam, ubieram! Moja córka, Basia, zawsze ci pomaga! Dlaczego mnie nienawidzisz?

Nawet się nie odwróciła. Ani słowa, ani spojrzenia — tylko lodowata obojętność. Rozpłakałam się, nie mogąc już dłużej powstrzymać łez. Dokończyłam sprzątanie, zabrałam się za pranie, ale łzy wciąż spływały mi po policzkach. Moje życie stało się niekończącym się kręgiem upokorzeń i nie wiedziałam, jak się z niego wyrwać.

Mój mąż, ojciec Basi, zmarł wiele lat temu. Nasza córka miała wtedy zaledwie osiem lat. Zaraz po pogrzebie Halina Stanisławowa oświadczyła:

— Zostaniesz u mnie! I choćby nie myśl o wyprowadzce. Nie chcę, żeby we wsi plotkowali, iż cię wyrzuciłam.

Zgodziłam się, bo nie miałam dokąd pójść. U moich rodziców mieszkała siostra z dwójką dzieci, a dla mnie i Basi nie było tam miejsca. Naiwnie wierzyłam, iż z czasem dogadamy się z Haliną Stanisławową. Ale cudu nie było. Wśród ludzi zachowywała się przyzwoicie, ale w domu, na osobności, znęcała się nade mną. Ciągle powtarzała, iż mam jej słuchać.

— Jesteś do niczego! Kogo ty obchodzisz? Żaden facet na ciebie nie spojrzy, a jeszcze z dzieckiem! Będziesz mieszkać u mnie z Basią, a jak umrę, dostaniesz mój dom. Ale jeżeli nie będziesz robić wszystkiego, co każę, oddam go siostrzeńcom, a ty zostaniesz z niczym!

Bałam się jej gróźb i znosiłam wszystko. Robiłam, co w mojej mocy, żeby Basi niczego nie brakowało. A Halina Stanisławowa, która ma już ponad dziewięćdziesiąt lat, żyje i ma się świetnie. Zdrowie ma żelazne, całą emeryturę wydaje na siebie, żądając, żebym kupowała jej drogie produkty i wykwintne przysmaki. Dawno zrozumiałam, iż popełniłam błąd, zgadzając się z nią mieszkać. Te lata upokorzeń złamały mnie.

Moja Basia kończy studia i niedługo wyjdzie za mąż za wspaniałego chłopaka. Będą mieszkać u niego, i szczerze wierzę, iż jej życie będzie szczęśliwe. Ale tak bardzo boli mnie moja własna sytuacja, moje zmarnowane życie. Oddałam wszystko dla córki i teściowej, a w zamian dostałam tylko pogardę i samotność. Skąd wziąć siłę, żeby wyrwać się z tego piekła?

Idź do oryginalnego materiału