Dlaczego mnie nienawidzisz, gdy dbam o ciebie każdego dnia?

newskey24.com 3 tygodni temu

Gotuję ci, pierzę, sprzątam, ubieram. Dlaczego tak bardzo mnie nienawidzisz?

Moje życie w małej wiosce pod Białymstokiem zmieniło się w niekończący się koszmar. Jestem Danuta i od lat mieszkam pod jednym dachem z teściową, Władysławą Kazimierą, która zrobiła wszystko, by zamienić moje dni w piekło. Dzisiaj moja cierpliwość pękła – zadałam jej pytanie, które dręczyło mnie od lat: „Dlaczego tak bardzo mnie nienawidzisz?” Nie usłyszałam odpowiedzi, tylko lodowate milczenie i jej pogardliwe spojrzenie. Moja dusza pęka z bólu, a serce krzyczy z poczucia niesprawiedliwości.

Tego dnia, jak zwykle, sprzątałam dom. Odkurzyłam, zaczęłam myć podłogi, starając się, by wszystko lśniło. Nagle Władysława Kazimiera, siedząc w swoim fotelu, z wyraźną przyjemnością rozsypała okruchy herbatników na świeżo umytą podłogę. Zamarłam, nie wierząc własnym oczom. Zrobiła to celowo, choćby nie próbując ukryć swojej złości.

— Mamo, po co to robisz? Przecież widziałam, iż specjalnie! — wykrzyknęłam, ledwo powstrzymując łzy.

Spojrzała na mnie z pogardą i rzuciła:

— Nic się nie stało, jeszcze raz posprzątasz! Nie umrzesz!

Z zadowolonym uśmieszkiem wróciła do swojej starej gazety, którą czytała już dziesiątki razy. Połknęłam urazę, wzięłam szczotkę i szufelkę, by posprzątać. Ale w środku wszystko we mnie kipiało. Wyszłam do innego pokoju, by nie wybuchnąć, a potem udałam się do ogrodu – praca na świeżym powietrzu choć trochę mnie uspokajała. ale ból po jej słowach i czynach żarł mnie jak trucizna.

— Dlaczego tak bardzo mnie nienawidzisz? — nie wytrzymałam później, stojąc przed nią. — Czym na to zasłużyłam? Gotuję ci, pierzę, sprzątam, ubieram! Moja córka, Kinga, zawsze ci pomaga! Dlaczego mnie tak nienawidzisz?

Nawet się nie odwróciła. Ani słowa, ani spojrzenia – tylko lodowata obojętność. Wybuchnęłam płaczem, niezdolna już dłużej się powstrzymywać. Skończywszy sprzątanie, zabrałam się za pranie, ale łzy wciąż spływały mi po twarzy. Moje życie stało się niekończącym się kręgiem upokorzeń, a ja nie wiedziałam, jak się z niego wyrwać.

Mój mąż, ojciec Kingi, zmarł wiele lat temu. Nasza córka miała wtedy zaledwie osiem lat. Zaraz po pogrzebie Władysława Kazimiera oświadczyła:

— Zostaniesz u mnie! I choćby nie myśl o wyprowadzce. Nie chcę, żeby we wsi plotkowali, iż cię wyrzuciłam.

Zgodziłam się, bo nie miałam gdzie iść. U moich rodziców mieszkała siostra z dwójką dzieci i dla nas z Kingą nie było tam miejsca. Naiwnie wierzyłam, iż z czasem dogadamy się z Władysławą Kazimierą. Ale cudu nie było. Wśród ludzi zachowywała się przyzwoicie, ale w domu, na osobności, znęcała się nade mną. Ciągle powtarzała, iż mam jej słuchać.

— Ale z ciebie nieudacznica! Kto by cię chciał? Żaden facet na ciebie nie spojrzy, a jeszcze z dzieckiem! Będziesz żyła u mnie z Kingą, a jak umrę, dostaniesz dom. Ale jeżeli nie będziesz robić, co każę, oddam go siostrzeńcom i zostaniesz z niczym!

Bałam się jej gróźb i znosiłam wszystko. Starałam się, by Kinga nie odczuwała braków. A Władysława Kazimiera, która ma już ponad dziewięćdziesiąt lat, wciąż żyje i ma się świetnie. Jest w doskonałej formie, całą emeryturę wydaje na siebie, żądając, bym kupowała jej drogie produkty i wykwintne smakołyki. Dawno zrozumiałam, iż popełniłam błąd, zgadzając się tu mieszkać. Te lata upokorzeń złamały mnie.

Moja Kinga kończy studia i niedługo wyjdzie za mąż za wspaniałego chłopaka. Będą mieszkać u niego i szczerze wierzę, iż jej życie będzie szczęśliwe. Ale tak boli mnie własny los, moje zmarnowane życie. Oddałam wszystko dla córki i teściowej, a w zamian dostałam tylko pogardę i samotność. Gdzie znaleźć siłę, by wyrwać się z tego piekła?

Idź do oryginalnego materiału