Nikt nie będzie wyłączony z audytu, który chcemy przeprowadzić. Diecezję sosnowiecką trzeba ocalić i wytyczyć jej drogę na przyszłość – mówi ks. bp Artur Ważny, ordynariusz Sosnowca, w rozmowie z portalem PCh24.pl.
UZDROWIENIE DIECEZJI SOSNOWIECKIEJ
Paweł Chmielewski: Objął Ksiądz Biskup diecezję sosnowiecką późną wiosną. Wakacje dobiegają końca. Teraz czas konkretnej pracy?
Ks. bp Artur Ważny: Najpierw była Wielkanoc, później wakacje, które przerwały proces głębszego rozpoznawania diecezji i zadań, które przede mną stoją. Wrzesień inicjuje na pewno nowy czas.
Ksiądz Biskup mówił, dlaczego zdecydował się objąć diecezję sosnowiecką: posłuszeństwo woli papieskiej. Czy nie byłoby jednak lepiej powrócić do status quo ante – i diecezję sosnowiecką rozparcelować pomiędzy te, z których powstała?
Byłby to jakiś rodzaj rozwodu, a wiemy, iż to w Kościele jest niemożliwe… Mówiąc poważnie, naprawę myślę, iż byłaby to duża krzywda dla wszystkich, którzy po tylu latach istnienia diecezji czują się już wspólnotą. Owszem, wspólnotą w pewnym sensie zranioną i skrzywdzoną; likwidacja byłaby jednak ze szkodą dla ludzi. Diecezja sosnowiecka to osobny byt i rzeczywistość, która funkcjonuje od wielu lat. Warto, żeby to ocalić.
Powołał Ksiądz Biskup dwie komisje. One mają pomóc w ocaleniu?
Te komisje były bardzo oczekiwane przez ludzi, którzy żyją w diecezji, ale także przez Kościół w Polsce i media. Ich stworzenie było pewną koniecznością. Nabieram teraz rozeznania i upewniam się, do czego mają służyć. Podzieliłem je póki co na komisję medialną i audytową. Medialna ma poznać prawdę dotyczącą tego, co się tutaj działo – bo prawda wyzwala i bez prawdy nie możemy żyć. Zresztą do tego, żeby mogła się tutaj na nowo pojawić miłość, potrzebna jest wolność. Miłość współweseli się z prawdą; bez prawdy trudno realizować misję Kościoła, która polega na głoszeniu miłości. Druga komisja jest audytowa, związana z rozeznawaniem na przyszłość – przyjrzeniem się stanowi diecezji, jej bogactwu i słabościom, uporządkowaniem pewnych rzeczy, usunięciem trudności oraz wytyczeniem drogi i wizji na przyszłość.
Na czele pierwszej komisji stanie prokurator w stanie spoczynku, pani Wioletta Guia. Wcześniej pracowała w Katowicach. Czy to nie za blisko Sosnowca? Innymi słowy – czy nie staną na przeszkodzie pracy komisji jakieś powiązania osobiste?
Czasami takie powiązania mogą pojawić się i bez takiej bliskości geograficznej. Myślę, iż pani Wioletta Guia jest na tyle mało związana z naszym środowiskiem, iż daje gwarancję bezstronności; z drugiej strony jest na tyle blisko, iż rozumie tę sytuacje i świat, w którym jesteśmy, bo Sosnowiec to również województwo śląskie, jakkolwiek Zagłębie i inna mentalność. Myślę, iż pani Guia sobie z tym poradzi. To adekwatna proporcja bliskości i niezależności, dystansu.
„LAWENDOWA MAFIA”
Komisja medialna ma wyjaśnić prawdę – ale adekwatnie o czym? Czy w diecezji sosnowieckiej działała przez lata lawendowa mafia?
Trudno mi mówić na ten temat bez dokładnego rozpoznania sytuacji. To nie jest taka jasna sprawa; są bardzo delikatne kwestie i mogą pojawiać się różne insynuacje, pomówienia czy choćby oszczerstwa. Potrzeba trochę czasu i nie chciałbym już teraz sugerować jakiegoś wyroku. Mam już oczywiście pewne sygnały od ludzi, którzy chcą się ze mną spotkać i porozmawiać, przedstawić różne informacje. Także po to jest ta komisja. Jej członkowie mówią, iż ja, jako osoba jeszcze z zewnątrz, mogę mieć pewne zaufanie, którym ludzie zechcą mnie obdarzyć, przyjść i opowiedzieć o pewnych rzeczach, o których wcześniej, z różnych względów, było im trudno mówić.
A czy w Polsce w ogóle działa w Kościele katolickim lawendowa homoseksualna mafia?
Nie szedłbym tak daleko w ocenach, iż to jest mafia. Wiem jednak, iż zdarzają się jednostkowe sytuacje tego typu, bo się z nimi właśnie spotkałem. W Tarnowie nie spotykałem się z tym zbyt często, natomiast tutaj słyszę głosy mediów i osób, które mają z tym do czynienia i które doświadczyły różnego typu powiązań. Kościół funkcjonuje już tyle lat i są w nim również takie nieprawidłowe relacje. Nie jest łatwo je rozpoznać, ale będziemy próbować.
Kilka miesięcy temu cała Polska żyła aferą Collegium Humanum, gdzie wątek klerykalnego homoseksualizmu był bardzo istotny. Czy w Księdza Biskupa ocenie jest po ludzku w ogóle możliwe takie przecięcie tego problemu, żeby homoseksualiści w Kościele przestali się, by tak rzec, reprodukować?
Ja byłem przez wiele lat odległy od myślenia o tych sprawach. Obracałem się raczej w środowisku księży heteroseksualnych, zaangażowanych w życie Kościoła. Owszem, były pewne jednostkowe wydarzenia, ale mówiło się, iż górali to nie dotyczy… Mam jednak świadomość, ze jest to dosyć szeroki problem w Kościele. Nie jestem w stanie ocenić tego, czy da się to po ludzku wykorzenić. Jest też presja cywilizacyjna i kulturowa, przyzwolenie na pewne rzeczy. Mamy świadomość, iż nasze komisje mogą natrafić na pewną trudność w pracy, bo możemy zostać posądzeni o homofobię czy jakieś inne niewłaściwe zachowania, kiedy będziemy szukać takich powiązań.
DECYZJE PERSONALNE. PRZYSZŁOŚĆ BP. GRZEGORZA KASZAKA
Czy Ksiądz Biskup podejmie jakieś radykalne decyzje, gdy idzie o personalia? Kiedy administratorem apostolskim w Sosnowcu został abp Adrian Galbas, w pierwszej decyzji utwierdził wszystkich na dawnych pozycjach. Czy to jest adekwatne – czy może są jednak konieczne ostre cięcia?
Są różne szkoły: albo rzucać na głęboką wodę kogoś, kto nie umie pływać, albo systematycznie oswajać go z wodą. Problem nie jest prosty: kiedy przychodzi się do nowej rzeczywistości nie wiadomo, na kim się oprzeć. Mam jednak nowego człowieka, który jest niejako ponad strukturą, która do tej pory trwała.
O kim Ksiądz Biskup mówi?
To ks. dr Tomasz Smalcerz, uznany prawnik, konsultor różnych gremiów kościelnych. Jest wikariuszem generalnym i zarazem moderatorem kurii, jakby takim dyrygentem…
A czy ks. Smalcerz nie wyrósł z Kurii Sosnowieckiej?
Pracował w sądzie biskupim, był więc trochę z boku tej rzeczywistości. Myślę, iż jest w Sosnowcu na tyle znany i szanowany przez księży, iż może pełnić taką funkcję. Będziemy powoli dochodzić do różnych decyzji, które trzeba będzie podjąć przy pomocy obu komisji.
Czy przedmiotem badań komisji będzie również były ordynariusz sosnowiecki ks. bp Grzegorz Kaszak? Jeszcze w czerwcu tego roku udzielał w Olkuszu sakramentu bierzmowania, już po kanonicznym objęciu diecezji przez Księdza Biskupa.
To jest jeden z elementów audytu, który chcemy przeprowadzić: nikt nie będzie z tego wyłączony. Bp Grzegorz Kaszak, jak wiemy, nie jest ukarany i nie ma zakazu podejmowania posług. Natomiast rozmawialiśmy po wydarzeniu, o którym Pan mówi; ustaliliśmy, iż dla dobra naszej wspólnoty nie będzie już podejmował posług związanych z udzielaniem sakramentów. Przyjął to szczerze i ze zrozumieniem. Myślę, iż bp Kaszak będzie otwarty na to, żeby przyjąć różne nasze propozycje, składane przez członków komisji. Na to liczę; nie mam powodów, by twierdzić, iż będzie inaczej.
„KLERYKALIZM”
Z czego w ogóle biorą się w Kościele skandale seksualne? Oprócz indywidualnych grzechów – czy mają jakieś przyczyny strukturalne?
Myślę, iż tutaj dochodzi do głosu ten osławiony klerykalizm, o którym tak często mówi papież Franciszek. To się wiąże z poczuciem bezkarności, błędnym rozumieniem władzy. Takie uwarunkowania sprawiają, iż nie ma w pełni dostępu do prawdy. Jest zbyt duża łatwość podwójnego życia, w pewnym zakłamaniu i obłudzie. Niektórzy widząc to po prostu milczą albo się wycofują, choćby odchodzą. Liczę na to, iż gwarancją przejrzystości i jasności różnych działań w Kościele będzie dopuszczenie świeckich do współpracy i współodpowiedzialności, choć wiem, iż dla wielu jest to trudne.
Świeccy mieliby zatem pomóc w przezwyciężeniu klerykalizmu?
Tak. To jest też moje życiowe, kapłańskie doświadczenie. Od początku mojego kapłaństwa pracowałem z młodzieżą: byłem duszpasterzem młodzieży, przez wiele lat duszpasterzem akademickim. To doświadczenie pokazało mi, iż ci młodzi ludzie, kiedy dorastali i zakładali rodziny, stawali się dobrymi współpracownikami. Myślę, iż ta wzajemna kooperacja jest w DNA Kościoła. Nie obawiam się też zanadto „klerykalizmu świeckich”. To może być jakiś problem, ale myślę, iż o ile będziemy szli razem duchową drogą, uzupełniając nawzajem swoje kompetencje – to jest to właśnie droga do uzdrowienia. Takie jest moje dotychczasowe doświadczenie, także jako proboszcza – i ufam, iż podobne będzie jako biskupa diecezjalnego.
SYNOD O SYNODALNOŚCI
Rola świeckich to bardzo istotny element debaty na Synodzie o Synodalności. W Polsce ten synod nie budzi większego zainteresowania, a przecież już w październiku będzie obradować w Rzymie jego finalny etap. Jakich zmian spodziewa się Ksiądz Biskup po synodzie?
W mniejszych rzeczywistościach kościelnych taka zmiana już się dokonuje. Jako biskup pomocniczy w diecezji tarnowskiej przeprowadzałem wizytacje parafii; mieliśmy tam synod diecezjalny, który został później złączony z powszechnym Synodem o Synodalności. Zauważyłem, iż są bardzo różne parafie: w niektórych parafiach nie zrobiono nic, ale w innych potrafiono ten proces dobrze wykorzystać. Zaczęto się spotykać, rozmawiać, wspólnie modlić, powstały dojrzałe rady duszpasterskie. Miałem okazję się z nimi spotykać. choćby o ile ludzie mówili, iż to, co wypracowali i przekazali na wyższy szczebel, niekoniecznie było brane pod uwagę, to jednak na poziomie lokalnym, w parafii, doszło do zmiany rzeczywistości: nawiązała się wspólna praca dla dobra wspólnoty kościelnej. Były zatem takie owoce i spodziewam się ich również na wyższym poziomie, może choćby ogólnokościelnym. Mam nadzieję, iż tak będzie owocować synod.
Wielu kardynałów i biskupów uważa, iż Synod o Synodalności ma jednak przeprowadzić pewne zmiany doktrynalne i moralne. Nie jest to tylko teoria spiskowa, bo w grudniu ubiegłego roku wprowadzono błogosławieństwa par LGBT, o czym dyskutowano wcześniej na synodzie. Czy nie sądzi Ksiądz Biskup, iż po Synodzie o Synodalności katolicka doktryna i moralność nie będą już takie same, przynajmniej w Europie?
Ufam, iż nie. Myślę, iż zachowamy doktrynę. Podczas spotkania ad limina z papieżem Franciszkiem rozmawialiśmy także o synodzie o Amazonii. Papież mówił, iż były oczekiwania poważnych zmian, ale ostatecznie okazało się, iż nie doszło do jakichś wielkich rewolucji. Możemy to oczywiście różnie oceniać, ale sam Franciszek powiedział, iż na początku wyglądało to groźnie, a później Duch Święty zwyciężył i rozwiał nasze ludzkie pomysły na Kościół. Liczę na to, iż Duch Święty będzie pomagał nam w dochodzeniu do prawdy – jak mówi Pan Jezus, będzie nas prowadzić do prawdy.
BŁOGOSŁAWIENIE PAR LGBT
Po ogłoszeniu deklaracji Fiducia supplicans ks. Leszek Gęsiak w imieniu Rady Stałej KEP wydał oświadczenie, iż w Polsce błogosławienia par LGBT nie było i nie będzie. Czy Ksiądz Biskup mógłby się podpisać pod tym oświadczeniem?
Tak. Nie możemy stosować tego typu błogosławieństwa, które byłoby na podobieństwo sakramentalnego. Co innego, kiedy ktoś prosi o modlitwę, chce rozeznać wolę Bożą i żyć w zgodzie z tym, co jest zawarte w Ewangelii – zawsze możemy się za kogoś modlić. To nie jest zabronione, to można robić. Podobnie jest na forum sakramentalnym: niekiedy ktoś przychodzi i nie może otrzymać rozgrzeszenia, ale otrzymuje błogosławieństwo. Oczywiście, Fiducia supplicans to jest kontrowersyjny dokument i wiemy, iż niektóre episkopaty wypowiedziały się dosyć mocno. Były później interpretacje i dopowiedzenia, których miało nie być. Okazuje się, iż nie ma do końca w tej sprawie jasności. Być może to jest dla nas zaproszenie do dojrzewania, głębszego zapoznania się z tym, co się dzieje na świecie. Ja myślę, iż Ojciec Święty ma dobrą wolę, choć w praktyce może to różnie wychodzić – może to być źle odbierane, niezrozumiane. Papież chce jednak, żeby Ewangelia dotarła do wszystkich. Wiele rzeczy, które robi Franciszek, to jest taki punkt wyjścia, a potem możemy iść dalej, żeby ewangelizować tych ludzi, na ile to możliwe – tak, żeby ludzie mający problem z Ewangelią zechcieli ją przyjąć w całości, a przynajmniej w jakiejś części, na ile są w stanie. Mamy wielkie serca i chcemy być otwarci na wszystkich. Przychodzi jednak również takie sito – bo nie możemy się godzić na wszystko.
Czyli w diecezji Sosnowca nie będzie błogosławienia par LGBT, które chcą dalej żyć tak, jak żyją?
Oczywiście, iż nie. Dekalog obowiązuje wszystkich. Nie będziemy zmieniać Dekalogu.
Mówił Ksiądz Biskup w jednym z wywiadów, iż chce tworzyć duszpasterstwo dla osób homoseksualnych. Dlaczego takie wyciąganie tego elementu na czoło duszpasterstwa w diecezji?
Ktoś pisał później, iż chcemy być otwarci na homoseksualizm. Kościół nigdy nie był zamknięty na homoseksualistów. Chodzi o to, żeby spotkać ludzi, a zwłaszcza rodziców osób homo- czy transseksualnych. Tacy ludzie bardzo cierpią, iż ich dzieci idą inną drogą. Niektórzy w ogóle wyrzekają się swoich dzieci, inni natomiast zmieniają nastawienie i odrzucają nauczanie Kościoła, żeby być blisko dzieciaków. Chcemy tworzyć grupy wsparcia, takie duszpasterstwo już się w Polsce pojawia. Nie możemy pozostać obojętni: to jest coraz większa grupa, z faktami się nie dyskutuje. Spotykamy małżeństwa, rodziców, rodzeństwo. Wychodzimy od rzeczywistości. Ostatnio rozmawiałem z siostrą osoby homoseksualnej, która nie potrafi sobie z tym poradzić. Odsyłamy właśnie do takich grup wsparcia. One są póki prowadzone przez internet, ale myślę, iż mogą być również stacjonarne. To ważne, żeby nie zostawiać nikogo, kto cierpi.
GRUPY CHARYZMATYCZNE W KOŚCIELE
W Kościele katolickim jest dziś dużo grup. Ksiądz Biskup często współpracuje z grupami charyzmatycznymi. Czy to są grupy będące nadzieją Kościoła czy raczej problemem Kościoła?
Chciałbym, żeby były po prostu rzeczywistością, tak jak inne grupy. jeżeli są problemem, to, jak myślę, dlatego, iż na pewnym etapie zabrakło wzajemnego zrozumienia. Trzeba najpierw uderzyć się w piersi, iż my, jako duszpasterze, biskupi, czasem zostawialiśmy tych ludzi samych. Problemy pojawiają się, kiedy nie ma towarzyszenia i adekwatnej formacji. Ci ludzie chcą jakoś funkcjonować; czasami próbowali znaleźć drogę poza parafią, albo i poza Kościołem… Nie mówię, iż nie są bez winy, ale stali się samodzielnymi liderami. Tu widzę pewne niebezpieczeństwo: bo żeby sobie radzić, stawiają trochę na psychologizowanie wiary, na uczuciowość, powierzchowność. Brakuje pogłębionej formacji, teologii. Problemem jest też sposób funkcjonowania liderów takich wspólnot. Próbują czerpać ze źródeł protestanckich albo ze źródeł zakonnych, gdzie opat czy przeor ma duże znaczenie we wspólnocie. To rodzi później cierpienie czy choćby nadużycia.
Zatem nadzieja – czy problem?
Mam doświadczenie takich wspólnot, gdzie podejmowano głębszą formację życia duchowego: rekolekcje ignacjańskie, lectio divina; niektórzy zaczynali studia teologiczne. Mam wiele pozytywnych doświadczeń z tymi ruchami, także z duszpasterstwa akademickiego. Tak jak mówiłem, kiedy ci młodzi ludzie dorastali i zakładali rodziny, to wspaniale współpracowali w Kościele, choćby na szczeblu diecezjalnym czy ogólnokościelnym, tworząc wspólnoty formacyjne, angażując się w duszpasterstwo małżeństw czy młodzieży, przygotowania do sakramentów. Widzę bardzo pozytywne owoce.
Istnieją jednak w ruchu charyzmatycznym idee – reprezentowane w Polsce przez osoby na szczytach tego ruchu – jakoby należało odrzucić wszystkie formy historyczne chrześcijaństwa i zbudować swoisty nowy Kościół.
Nowego Kościoła nie trzeba budować – jest jeden, Chrystusowy, on zawsze będzie ten sam. Na pewno jednak w jakiejś mierze inna będzie forma zewnętrzna. Sami widzimy, iż Kościół się zmienia, natomiast zawsze pozostaje kręgosłup i na tym będzie budowany Kościół Jezusa Chrystusa. Nie chodzi o to, żeby dostosowywać się do świata, ale żeby jakoś z nim dialogować, używać języka – to jest paradoksalnie bardzo ważne, na wstępie czasami choćby ważniejsze niż doktryna. Nie w tym sensie, żeby doktrynę zmieniać czy jej unikać; ale język jest pierwszy, kiedy idzie o spotkanie z drugim człowiekiem. jeżeli się z nim spotkam, nawiążę komunikację, to potem ogłoszę mu prawdę Ewangelii. Dlatego będą zmieniać się niektóre formy i język, żebyśmy mogli dialogować ze światem, który niestety nie rozumie chrześcijaństwa, nie chce go zrozumieć, boi się go – bo chrześcijaństwo oznacza zmianę życia.
MSZA TRYDENCKA
Mówi Ksiądz Biskup o nowych formach – a z drugiej strony rosnąca grupa katolików na świecie, także w Polsce i wielu krajach Europy, uważa, iż słuszne byłoby powrócić do dawnych form liturgicznych – jako bezpiecznych, wyrażających w pełni katolicką prawdę. Co myśli Ksiądz Biskup o wspólnotach, które są związane z Mszą trydencką?
W wielu sytuacjach się temu nie dziwię. W kościele duszpasterstwa akademickiego w Tarnowie, gdzie byłem pierwszym rektorem, była msza tradycyjna. Jest tak zresztą do dzisiaj. Sam miałem pragnienie – po tym, jak papież Benedykt XVI, jak to się mówi, uwolnił tradycyjną mszę – żeby się jej nauczyć i ją celebrować. Chciałem trochę wejść w tę duchowość. Myślę, iż tego mi brakowało w seminarium: nie bardzo nam mówiono o tej głębokiej duchowości związanej z mszą sprawowaną do II Soboru Watykańskiego. Stąd miałem takie pragnienie… Pojawiła się jednak nowa dyscyplina [Traditionis custodes – red.].
Mam świadomość, iż dla wielu ludzi jest bardzo trudnym doświadczeniem, gdy idą do swojej parafii i widzą, jak jest tam sprawowana Msza święta… To ich boli, przeraża. Rozmawiałem niedawno z jedną panią, która powiedziała, iż gdyby mąż całował ją tak, jak proboszcz w parafii całuje ołtarz podczas mszy, to ich małżeństwo już dawno by się rozpadło. Prosiła, żebym powiedział temu proboszczowi, aby bardziej uważał na celebrację liturgiczną. Ludzie mają wrażliwe serca. Patrzą na to, co się dzieje: czasem jest dużo nadużyć, czasem po prostu niedbalstwa. Tęsknią za pięknem liturgii. Sam za tym tęsknię.
Nie będzie zatem Ksiądz Biskup zwalczać mszy tradycyjnej w Sosnowcu?
Nie. Szedłbym wtedy przeciwko sobie samemu, przeciwko tożsamości Kościoła. Jest ważne, żeby zgłębić tradycje, żeby umieć je wykorzystać również dzisiaj. Jestem pełen szacunku dla tradycji liturgicznej, bo Kościół z niej czerpał i przez cały czas czerpie. Nie możemy walczyć sami ze sobą i podcinać gałęzi, na której siedzimy. Ja próbuję zrozumieć Ojca Świętego i to, dlaczego prowadzi takie działania. Próbuję jednak również zrozumieć ludzi, dla których ta tradycja jest bardzo ważna. W naszej diecezji nie ma w tej chwili takich ośrodków. Wiem, iż były, ale po pojawieniu się Traditionis custodes to się zmieniło; wiadomo, iż to teraz wymaga aprobaty Stolicy Apostolskiej. Mamy już sygnały, iż osoby związane z tradycyjną mszą chcą się ze mną spotkać. Nie ma problemu, możemy się spotkać i wspólnie decydować, co dalej.
ZADANIA BISKUPA
Jak Ksiądz Biskup postrzega najważniejsze zadanie biskupa: nie w Sosnowcu, ale w ogóle. Do czego jest biskup?
W dniu, w którym usłyszałem od nuncjusza, iż zostanę biskupem, przeczytałem w sieci, iż Ojciec Święty właśnie tego dnia ogłosił Rok Świętego Józefa. To było 8 grudnia 2020 roku. Opublikował list Patris corde, „Ojcowskim sercem”. To stało się moim zawołaniem biskupim. Od początku Pan Bóg dawał mi rozpoznanie, iż na tym polega biskupia posługa. Na obrazku prymicyjnym do święceń kapłańskich miałem słowa „Ojcze nasz”. To dla mnie wymowne, iż ojcostwo zawsze mi gdzieś towarzyszy. Taka jest posługa biskupia: jak na słynnym obrazie Rembrandta, dwie ręce biskupa, macierzyńska i ojcowska. One powinny towarzyszyć ludziom, którzy będą przychodzić: z jednej strony trzeba ich przytulić i wysłuchać, z drugiej czasami wyznaczyć granice, choć to niekiedy boli.
Ksiądz Biskup będzie ojcem tylko dla księży, czy dla wszystkich w diecezji?
Kiedy rozpocząłem posługę w Sosnowcu, to pierwsze, co przyszło mi na myśl na modlitwie, to by spotykać się z księżmi – ale również ze świeckimi. Trudne, żeby udało się to do ingresu, ale jakoś się jednak udało, we wszystkich dekanatach. Nie ma szans spotkać się ze wszystkimi świeckimi, ale chociaż z przedstawicielami. Spotykałem się ze świeckimi, była wspólna modlitwa, później spotkanie z kapłanami. Równolegle jedno i drugie. Niczego w Kościele nie zrobimy bez siebie nawzajem.
Bóg zapłać za rozmowę.