Diana podeszła cicho do drzwi mieszkania. – Gdzieś ty się podziewała? – krzyknęła matka z progu, ale zaraz zamarła – córka nie była sama. – Anno, cześć. Musimy porozmawiać – powiedziała Irena. Weszły do kuchni. Irena spojrzała na stertę naczyń i brudny stół. – Przepraszam, nie zdążyłam posprzątać. Sama pani rozumie – siedmioro dzieci, a ósme w drodze! – powiedziała Anna. – Właśnie o tym chciałabym porozmawiać – odparła gościni

przytulnosc.pl 4 dni temu

Diana siedziała na ławce w parku. Wcale nie chciała wracać do domu. Tam czekało na nią coś, o czym choćby nie chciała myśleć… Mama znów spodziewała się dziecka – już ósmego z kolei. To było jej hobby – rodzenie dzieci. Co trzy lata na świat przychodziło kolejne niemowlę…

Mama i tata uśmiechali się, całowali i wszystkim opowiadali, jakie to szczęście mieć dużą rodzinę.

Tylko dzieci nie były tym szczególnie zachwycone. Wszystkie obowiązki domowe, w tym opieka nad młodszymi, spadały na starsze dzieci.

Mama sama prawie nic nie robiła. Uważała, iż wystarczająco dużo zrobiła, rodząc kolejne dziecko.

Ojciec prawie całymi dniami był w pracy, starając się wyżywić swoje wielkie, wciąż rosnące, gospodarstwo domowe.

Na barkach starszych dzieci spoczywało wszystko: od gotowania obiadów, prania i prasowania, po kąpanie najmłodszych i układanie ich spać.

Średnie dzieci, w miarę możliwości, pomagały starszym: sprzątały, opiekowały się najmłodszymi, przynosiły mamie potrzebne rzeczy, gdy o coś prosiła.

Z nadejściem jesieni najstarszym dzieckiem w rodzinie została Diana. Jej brat dostał się do technikum i wyjechał do innego miasta, skąd już od kilku miesięcy się nie pojawiał.

Diana zazdrościła bratu i marzyła, by jak najszybciej skończyć szkołę i wyjechać daleko, bardzo daleko od rodzinnego domu. Widziała, jak ciężko było Arturowi być najstarszym w rodzinie, ale choćby nie przypuszczała, iż aż tak!

Po powrocie ze szkoły dziewczynka od razu brała się za domowe obowiązki, bo do jej powrotu w domu panował już taki bałagan, iż jeszcze trochę, a nie można by go odróżnić od śmietnika!

Mama nie zawracała sobie głowy sprzątaniem, myciem naczyń, gotowaniem ani praniem. Odpoczywała, siedząc przed telewizorem lub pisząc ze znajomymi na telefonie. Jedyną rzeczą, którą mama robiła, było zmienianie pieluszek najmłodszym i karmienie ich.

Diana wchodziła do pokoju dziecięcego, zbierała brudne ubrania i naczynia. Włączała pralkę, myła naczynia, zaczynała gotować obiad. Potem prasowała ubrania.

Późnym popołudniem wracały do domu pozostałe dzieci. Te, które uczyły się w młodszych klasach i chodziły na świetlicę, po zajęciach odbierały najmłodszych z przedszkola i przyprowadzały ich do domu.

Diana karmiła wszystkich kolacją i wysyłała ich do sprzątania swoich pokoi.

W tym czasie z pracy wracał ojciec. Po nakarmieniu ojca i poczekaniu, aż pójdzie spać, dziewczynka znowu myła naczynia, rozwieszała pranie, kąpała najmłodszych i kładła ich spać.

Potem sprawdzała, czy inne dzieci są gotowe na kolejny dzień w szkole, i także kładła je spać.

Dopiero wtedy mogła usiąść do lekcji. Choć brakowało jej już na to sił, Diana i tak starannie się uczyła.

Rozumiała, iż jeżeli nie zda egzaminów końcowych, nie będzie miała szans na dostanie się do technikum czy kolegium.

Około północy dziewczynka kładła się do łóżka i natychmiast zasypiała.

Budząc się wcześniej niż wszyscy, Diana przygotowywała śniadanie, budziła młodszych, pomagała im się ubrać i umyć. Karmiła całą rodzinę śniadaniem i biegła do szkoły.

I tak po dzisiejszym śniadaniu Diana już zupełnie nie wiedziała, co robić, bo rodzice z euforią ogłosili, iż będą mieli kolejne dziecko!

– Jak to możliwe? – prawie krzyknęła Diana. – Przecież nie minęły jeszcze choćby trzy lata! Maria ma jeszcze choćby pół roku! – pomyślała.

Na głos zapytała:

– Dlaczego tak wcześnie?

Mama spojrzała na nią i z dezaprobatą pokręciła głową.

– Diana! Co to za pytanie? Jak Bóg dał, tak i dobrze! Dzieci to szczęście!

– Dla kogo? – chciała krzyknąć Diana, ale milczała.

Zamiast tego po raz pierwszy od dłuższego czasu wyszła od stołu, milcząc, ubrała się i wyszła z domu.

Zapadał zmierzch. Diana wiedziała, iż niedługo do domu powinny wrócić młodsze siostry i bracia, iż trzeba ich nakarmić, a najmłodsza Maria prawdopodobnie płacze w ramionach niezadowolonej matki, która sama musi się nią zajmować.

Na szczęście, spiesząc się rano, Diana zapomniała telefonu, więc mama nie mogła do niej zadzwonić i kazać jej wrócić do domu.

– Diana? Czekasz na kogoś? – obok dziewczynki pojawiła się pani Irena, jej nauczycielka. – Już późno…

– Nie. Na nikogo nie czekam – powiedziała smutno Diana, myśląc, iż pani Irena zaraz zacznie nalegać, żeby dziewczynka wracała do domu.

– To dlaczego nie idziesz do domu?

Nieoczekiwanie dla siebie Diana rozpłakała się i opowiedziała nauczycielce wszystko, o czym teraz myślała. Pani Irena słuchała, nie przerywając, tylko czasem głaszcząc dziewczynkę po głowie.

– No, chodźmy! – powiedziała pani Irena. – Chodźmy, chodźmy!

Diana ruszyła za nauczycielką. Dlaczego wszystko jej opowiedziała? Będzie karcić jej rodziców, a co potem będzie?

Mama nie lubi, gdy ktoś myśli, iż ich rodzina nie jest idealna…

– Gdzie ty się włóczyłaś? – krzyknęła mama, ale zaraz zamilkła, zauważając, iż córka nie jest sama.

– Dzień dobry, pani Mario! – przywitała się pani Irena. – Miałam trochę wolnego czasu i postanowiłam osobiście z panią porozmawiać.

– Zanim, jak pani rozumie, szkoła zwróci na was uwagę.

– Co znowu Diana narozrabiała? – zaniepokoiła się mama.

– Nic – uspokoiła ją nauczycielka. – Ale… Możemy porozmawiać o tym w środku?

– Ach, tak, tak! Przepraszam! Proszę wejść! Diana! Zajmij się Marią!

Nauczycielka i mama Diany przeszły do kuchni.

Pani Irena od razu zauważyła pełny zlew naczyń, brudną kuchenkę i zachlapany stół. Zauważywszy jej spojrzenie, mama Diany speszyła się:

– Przepraszam, nie zdążyłam posprzątać. Sama pani rozumie, siedmioro dzieci i jeszcze jedno w drodze! – spojrzała znacząco na nauczycielkę, jakby próbując przekazać jej, iż to daje jej wielką przewagę nad innymi.

– Współczuję – uśmiechnęła się pani Irena. – Ale przyszłam porozmawiać nie o tym. Wie pani, u Diany gwałtownie spadła średnia ocen.

– Oj! – machnęła ręką mama Diany, zaskoczona reakcją nauczycielki na swoją wielodzietność. – W tym wieku! Nauka w głowie nie siedzi! Pewnie chłopcy zamiast książek.

– Bardzo dziwne, iż pani o tym nie wie – kontynuowała pani Irena. – To pani jako pierwsza powinna wiedzieć, co dzieje się w myślach pani dziecka!

– Mam oprócz niej jeszcze sześcioro dzieci! – powiedziała stanowczo mama Diany. – I niedługo pojawi się kolejne!

– To nie jest powód. Powinna pani troszczyć się o każde swoje dziecko! jeżeli nie nadąża pani tego robić, proszę zwrócić się tam, gdzie trzeba – pomogą pani!

– Co? Dokąd się zwrócić?

– Tam, gdzie mogą zadbać o wszystkie pani dzieci! Zapewnić im normalne życie i możliwość nauki!

– A ja co? Nie zapewniam tego?!

– Nie wiem, jak wygląda wychowanie w pani rodzinie, ale jako iż jesteście państwo rodziną wielodzietną, jestcie pod szczególnym nadzorem. Proszę mi wierzyć – to z korzyścią dla was!

– U nas wszystko jest w porządku!

– No to świetnie! Cieszę się! Myślę, iż słabe wyniki Diany to tylko tymczasowy problem i pani, jako najbliższa osoba dla swojej córki, znajdzie sposób, by to naprawić. jeżeli jednak się nie uda – proszę się zgłosić! Zawsze chętnie pomożemy!

– My?

– Szkoła i inne instytucje… Proszę się nie martwić! jeżeli coś będzie nie tak, szkoła sama skieruje sprawę tam, gdzie trzeba!

– Aha, dziękuję… – mama Diany stała, nie wiedząc, co powiedzieć.

– Przepraszam, muszę już iść. Wszystkiego najlepszego! – pani Irena wstała i ruszyła do przedpokoju.

Kiedy drzwi za nią się zamknęły, do kuchni ostrożnie weszła Diana.

– Mamo, uśpiłam Marię. Pozbierałam brudne ubrania i wstawiłam pranie. Zaraz pozmywam naczynia i coś przygotuję.

– Nie trzeba! – nagle krzyknęła mama Diany, ale zaraz się opanowała i powiedziała ciszej: – Nie trzeba. Sama to zrobię. A ty idź… odrób lekcje… Zawołam cię na kolację.

Minęły dwa lata. Diana biegła do domu. Chciała pochwalić się mamie zwycięstwem w olimpiadzie z fizyki. W domu pachniało żurkiem i pierogami.

– Mamo! Zajęłam pierwsze miejsce! – krzyknęła Diana z progu.

– Ciszej! – w korytarzu pojawiła się mama. – Michał dopiero co zasnął!

– Ojej, przepraszam!

Od tamtej ostatniej wizyty pani Ireny życie Diany się zmieniło. Nie od razu i nie bez pomocy najstarszej córki, ale jednak mama zaczęła zajmować się domem i dziećmi.

Stopniowo mama Diany przyzwyczaiła się i nauczyła odpowiednio rozdzielać swój czas. Dzieci oczywiście jej pomagały, ale teraz główna część obowiązków domowych spoczywała na barkach kobiety.

– No, opowiadaj! – mama nalała herbaty, położyła duży kawałek szarlotki na talerzu i podała go córce.

– Wezwano mnie do dyrektora! Pogratulował mi i powiedział, iż wręczą mi cenną nagrodę!

– Wspaniale! Na pewno przyjdę zobaczyć! Z takim zwycięstwem na pewno dostaniesz się na każdy uniwersytet! – mama Diany rozpłakała się i podeszła do córki, aby ją przytulić.

Idź do oryginalnego materiału