Decyzja bez partnera: Czy to naprawdę takie złe, mamo?

polregion.pl 3 dni temu

10 września 2023

— Postanowiłaś urodzić dziecko bez męża? Nie wstydzisz się, mamo? — z wyrzutem zapytała Kinga.

Tuż po balu maturalnym Kinga złożyła dokumenty na uniwersytet. Nie wątpiła, iż się dostanie. Wyniki matur miała wysokie, choćby z zapasem, sądząc po zeszłorocznych progach.

Lato tego roku było upalne. Przyjaciółka zaproponowała wyjazd do jej ciotki do Kołobrzegu. Kusiła perspektywa spędzenia dwóch tygodni nad morzem, bez rodzicielskiej kurateli, zanurzenia się w dorosłe życie. Ale gdy do wyjazdu został tylko dzień, Kinga zaczęła się denerwować. Nie dlatego, iż pierwszy raz jedzie gdzieś sama. Tylko dlatego, iż przez ten czas nie zobaczy Wojtka.

Jej matka, Aldona, niedawno skończyła trzydzieści siedem lat. Z mężem rozstała się, gdy Kinga miała trzy lata. Ojca dziewczyna nie pamiętała. Nie było co pamiętać. Pobrali się młodzi, nie znając się dobrze. Nie przetrwali pierwszych poważnych prób: nieprzespanych nocy, płaczącego dziecka, braku pieniędzy i wzajemnych pretensji.

Gdy Kinga podrosła, Aldona próbowała ułożyć sobie życie. Albo kandydaci nie chcieli wychowywać cudzego dziecka, albo jej się nie podobali.

Dwa lata temu pojawił się w ich życiu Wojtek. Często przychodził w gości, choć nigdy nie został na noc. Przynajmniej Kinga tego nie zauważyła. Z Wojtkiem było fajnie. Dawał jej prezenty, a na ostatnie urodziny wręczył ogromny bułat czerwonych róż.

I Kinga się zakochała. Wojtek był dwa lata młodszy od Aldony. Nieznaczna różnica, ale dla Kingi — ogromna. Uznała, iż pasuje do niego lepiej niż matka. Każde jego spojrzenie odbierała jako oznakę zainteresowania. Przecież była dwa razy młodsza od mamy, miała dopiero osiemnaście lat. Gdyby miał wybierać między nimi, wybrałby ją. Tak myślała. I desperacko zazdrościła matce Wojtka.

Przez te dwa tygodnie nad morzem mogło się wszystko zdarzyć. Na przykład oświadczyny. Wtedy straciłaby go na zawsze.

W przeddzień wyjazdu Aldona krzątała się w kuchni, a Kinga rozmyślała, jak wyznać Wojtkowi miłość.

— Kinga, skocz do sklepu. Zapomniałam sera i majonezu — poprosiła matka, wychylając się z kuchni.

— Mamo, jeszcze nie spakowałam wszystkiego — odparła Kinga.

Aldona westchnęła i poszła sama.

Po chwili zadzwonił dzwonek. Wojtek! Serce Kingi zabiło mocniej. To była szansa, by z nim porozmawiać bez matki.

Kinga grała gospodynię. Posadziła gościa na kanapie, gawędziła o niczym, włączyła telewizor i usiadła obok. On spojrzał na nią, ale nie odsunął się.

Ich ramiona się stykały. Kinga nie wytrzymała — objęła jego rękę, przywarła bliżej. Jego policzek był tak blisko jej ust. Jeszcze nigdy nie była tak blisko, nie czuła jego zapachu zmieszanego z wodą kolońską.

To ją upoiło. Pocałowała go w policzek. Wojtek nie odskoczył, tylko odwrócił głowę i wstał. W jego oczach zobaczyła zakłopotanie. Nagle poczuła wstyd. Wymyśliła sobie wszystko — dla niego była tylko córką Aldony. Spłonęła rumieńcem, spuściła wzrok.

W zamku zaskrzypiał klucz. Gdyby Wojtek chciał coś wyjaśnić, stracił okazję. Do pokoju wpadła zdyszana Aldona.

— Wojtek! Już jesteś? Zapomniałam sera, a przy kasie przypomniałam sobie o majonezie. Z tym wyjazdem Kingi wszystko mi się miesza. Zaraz podam kolację — mówiła, uśmiechając się.

Patrzyli na siebie z czułością. Serce Kingi pękało z bólu i zazdrości. Na nią Wojtek tak nie patrzył. Zerwała się i uciekła do pokoju.

— Co się z nią stało? — zdziwiła się Aldona. — Coś się wydarzyło?

— Co tam gotujesz? — zbył pytanie Wojtek.

— Głodny jesteś? Już podaję. — Wyszła, ale zatrzymała się w progu. — Mam dla ciebie wiadomość. Powiem po kolacji.

Kinga stała za drzwiami, tłumiąc łomot serca. Modliła się, by Wojtek wyszedł. Bała się go teraz spotkać, wstydziła się swojego impulsu.

Gdy matka zawołała ją na kolację, usiadła naprzeciw Wojtka, nie patrząc mu w oczy. On coś opowiadał, Aldona się śmiała. Kinga w końcu podniosła wzrok. Wojtek zachowywał się, jakby nic się nie stało. I ona też zaczęła się śmiać, jak dawniej.

Ale ta chwila bliskości między nimi nie dawała jej spokoju.

— Co chciałaś mi powiedzieć? — zapytał Wojtek, gdy Aldona zebrała talerze.

— Poczekaj, powiem później — odparła zalotnie.

Kinga nie znosiła, gdy matka zachowywała się jak nastolatka.

— Kinga jutro jedzie nad morze. Dorosła już, trudno mi w to uwierzyć — westchnęła Aldona.

— Jadę z przyjaciółkami, u ciotki będziemy — burknęła Kinga, zirytowana, iż matka wciąż ją traktuje jak dziecko.

— Kinga jest rozsądna, nic jej nie będzie — Wojtek spojrzał na nią, a jej serce zabiło mocniej. — Poza tym, co w mieście robić latem?

— Będę waszym randkom nie przeszkadzać przez trzy tygodnie — rzuciła wyzywająco.

— Kinga! Co się z tobą dzieje? — zdziwiła się Aldona.

— Nic — warknęła, wstając.

Krzesło zgrzytnęło po podłodze. Kinga wiedziała, iż to matkę irytuje. Wybiegła, nie oglądając się za siebie.

Gdy Wojtek wyszedł, Aldona zapukała do jej pokoju.

— Porozmawiajmy. Nigdy tak się nie zachowywałaś. Co się stało? — usiadła na łóżku.
Kinga leżała zwinięta w kłębek.

— Spakowałaś wszystko? — spytała Aldona, nie wiedząc, od czego zacząć.

„Przecież widzisz plecak pod oknem” — pomyślała Kinga.

— Dlaczego się na mnie złościsz? — próbowała dalej Aldona.

— Zachowujesz się… głupio. Zalotnie, śmieszysz się jak nastolatka. — Kinga odwróciła się do ściany.

— To naturalne, gdy się kocha. Zrozumiesz, jak sama pokochasz. — Aldona pogłaskała ją po plecach.

— Po to przyszłaś? — spytała Kinga szorstko.

— Odwróć się. Nie rozmawiam z plecami.

Kinga spojrzała w sufit.

— Chcę, żebyś dowiedziała się pierwsza. Kocham cię bardziej niż wszystko. — Aldona zrobiła pauzę. — Jest— Czekam dziecka — szepnęła, a Kinga zrozumiała wreszcie, iż matka zawsze będzie dla niej najważniejsza, bez względu na wszystko.

Idź do oryginalnego materiału