Decyzja babci, która zmieniła wszystko: pierwsza noc na ulicy

polregion.pl 8 godzin temu

Babcia usłuchała ciotki i wyrzuciła nas z mężem z domu. Tamtej nocy musieliśmy spać na dworze, pod gołym niebem.

Moja babcia mieszkała wówczas z moją ciotką w przestronnym, trzypokojowym mieszkaniu w Krakowie. Najmłodsza córka, siostra mojej matki, miała już czterdzieści lat, ale nigdy nie usamodzielniła się. Nie założyła rodziny, nie miała przyjaciół, nie pracowała – utrzymywała ją babcia. Rachunki za mieszkanie opłacała moja mama, bo emerytura babci ledwo starczała na życie.

Nigdy nie prosiłam bliskich o pomoc, ale wtedy nastały ciężkie czasy i musiałam zaryzykować.

––––––––––
Po ślubie mieszkaliśmy z mężem w wynajmowanej kawalerce na przedmieściach Wrocławia. Skrzętnie odkładaliśmy każdy grosz, marząc o własnym kącie, choćby najmniejszym. W końcu znaleźliśy niedokończone mieszkanie w nowej inwestycji – tańsze, ale potrzebowaliśmy jeszcze pół roku, by doczekać się odbioru. Gdzie w tym czasie zamieszkać?

Wynajem był nieopłacalny, a każda złotówka musiała trafiać na nasze konto, nie w cudze kieszenie. Postanowiłam więc zwrócić się do babci. Jeden z pokoi stał pusty, a przecież część mieszkania formalnie należała do mamy. Babcia zgodziła się bez wahania, więc zaczęliśmy pakować nasze rzeczy.

Sprzedaliśmy nasz wynajmowany lokal, zainwestowaliśmy wszystkie oszczędności i wprowadziliśmy się do babci. Kupowaliśmy żywność i chemię gospodarczą, starając się nie narzucać. ale ciotka – Wanda – traktowała nas jak intruzów. Zabierała nasze jedzenie bez słowa podzięki, a gdy wracaliśmy do domu, zamykała się w swoim pokoju.

Nie zabawiliśmy tam długo. Już po miesiącu zadzwoniła do mnie mama, zrozpaczona, i poprosiła, byśmy jak najszybciej wyprowadzili się z mieszkania.

––––––––––
Jak się okazało, Wanda rozkręciła prawdziwą burzę. Twierdziła, iż zakłócamy jej spokój, iż przez nas kłóci się z babcią.

Nie mieliśmy wyboru. Spakowaliśmy się w pośpiechu, zabraliśmy naszego kota, Mruczka, i ruszyliśmy w nieznane. Tamtej nocy nie było dla nas miejsca – spaliśmy na ławce w parku. Dopiero następnego dnia udało nam się znaleźć jakąś wynajętą klitkę. Dzięki pomocy mamy, która pożyczyła nam trochę pieniędzy, przetrwaliśmy ten trudny czas.

Babcia, niestety, ślepo słuchała swojej bezczelnej córki. Nie zapytała nawet, gdzie będziemy spać, czy damy sobie radę.

Minęły lata, a ja do dziś nie odnowiłam kontaktów z tamtą stroną rodziny. Mama błaga, żebym nie miała do babci pretensji, iż to przecież Wanda nią steruje. Ale cóż mnie to obchodzi? Zdrada to zdrada – a ja nie trzymam w sercu miejsca dla tych, którzy nas porzucili.

Idź do oryginalnego materiału