Porażka nowej odsłony Hali Targowej była tematem debaty na sesji rady miasta. Temat wywołał radny Szymon Róg, a stanowisko ratusza zaprezentował zastępca prezydenta Łukasz Krupa.
Pod koniec kwietnia dzierżawca zabytkowego obiektu przy ulicy Magdzińskiego ogłosił (w minutę po północy), iż chce pozbyć się wszystkich udziałów w spółce Hala Targowa sp. z o.o. – to efekt braku pomysłów na nieudaną próbę reaktywacji konceptu, który opiera się jedynie na gastronomii, a nie na handlu i innych usługach.
– Decyzja o zbyciu udziałów została podjęta w związku z wycofaniem się inicjatora projektu z przyczyn finansowych, niezależnych od bieżącej działalności operacyjnej spółki – przeczytaliśmy w poście na fanpage Gwar foodhall (tak w tej chwili zwie się zbiór gastronomii funkcjonującej w hali). Właściciel hali, czyli miasto udzieliło jedynie krótkiego komentarza.
– Z punku widzenia miasta nie następuje zmiana operatora. Spółka, z którą miasto ma zawartą umowę pozostaje ta sama – przekazała Marta Stachowiak, rzeczniczka prezydenta Bydgoszczy. Dyskusja i refleksje po kolejnej nieudanej próbie ożywienia budynku, na którego wykupienie i remont ratusz wydał kilka milionów złotych (wkład poniósł też operator) wydawała się jednak zasadna. Doszło do niej na środowej (28 maja) sesji rady miasta – wniosek o poszerzenie harmonogramu obrad o szersze wyjaśnienie sytuacji złożył radny Szymon Róg.
Zastępca prezydenta Łukasz Krupa referował, iż spółka Hala Targowa włożyła w przystosowanie budynku do nowej funkcji około siedmiu milionów złotych (operator uzyskał za to bonifikatę obniżającą czynsz). Przyznał też, iż od sierpnia zeszłego roku – czyli „nowego otwarcia” dzierżawca wniósł jedno pismo o rozłożenie czynszu na raty lub obniżenie go (nawet poniżej bonifikaty). – Operator nie zalega z opłatami, dlatego proponowane przez niego rozwiązanie nie zostało wdrożone – przekazał radnym.
Spółka Marcina Frątczaka znów chciała kupić Halę Targową
Całość akcji spółki Hala Targowa posiada bydgoski biznesmen i właściciel kilku kamienic Marcin Frątczak. Już na początku działalności konceptu gastronomicznego interesował się możliwością wykupu od miasta zabytkowego obiektu; w środę Krupa przyznał, iż w ostatnich miesiącach znów zainteresował się taką opcją. – Operator dostał odpowiedź, iż miasto nie zamierza przeznaczać tego obiektu na sprzedaż – podał.
Osobą, która wycofała się z projektu jest Patryk Maćkowiak – twórca niezrealizowanej wizji Hali Targowej z browarem rzemieślniczym, usługami i handlem produktami rzemieślniczymi. Przypomnijmy, iż w trakcie przygotowań do ponownego otwarcia Hali znów deklarował, iż w jej wnętrzach powstanie część handlowa oraz przestrzeń handlowo-muzealna i strefa eventowo-rozrywkowa – tak się nie stało. Maćkowiak krytykował też ratusz, od którego spółka dzierżawi budynek za „niebezpieczną retorykę odnośnie możliwości rozwiązania umowy prowadzoną przez Państwa, zarówno w pismach, oraz przez władze Miasta w komunikacji do mediów”. Deklarował też organizacje spotkań dla mediów, do których nigdy nie doszło.
PRZECZYTAJ TAKŻE: Na Placu Wolności powstanie nowy pomnik. Odbędzie się konkurs
Zastępca Rafała Bruskiego oznajmił, iż ratusz nie dostał informacji o sprzedaży spółki operującej obiektem. – Od razu powiem, iż nie musieliśmy jej uzyskać. Zmiana struktury właścicielskiej jest prawem właściciela – przez cały czas ten sam podmiot jest stroną dla miasta – stwierdził. Dodajmy, iż umowa wiążąca miasto ze spółką (jeszcze) Marcina Frątczaka upływa pod koniec sierpnia 2030 roku.
Jeśli chodzi o realizację umowy, ratusz nie planuje jej rozwiązania – i to mimo braku zapowiadanych funkcji handlowo-usługowych. – Jako miasto nie możemy oceniać modelu biznesowego. To rola mieszkańców i klientów – podkreślił Krupa argumentując, iż rozważanie tego przez ratusz uderzałoby i w operatora, i w klientów. Ci jednak już dawno przestali zaglądać do hali, która zwykle świeci pustkami. Sytuacja byłaby inna, gdyby spełniły się obietnice Maćkowiaka.
Sam Krupa dodał jednak, iż „gastronomia nie ma pełnego obłożenia”, ale w obiekcie realizowane są inne wydarzenia: targi akcesoriów dla zwierząt, transmisje z wydarzeń sportowych (ostatnio halę w końcu wypełnili kibice Enea ABRAMCZYK Astorii oglądający finałowy mecz z Miastem Szkła Krosno) czy zajęcia z robotyki. – Nie możemy literalnie rozwiązać umowę. Gdybyśmy chcieli uprawiać beletrystykę, sprawa skończyłaby się w sądzie – podkreślił.
– W Hali hula wiatr. Niezależnie od pory dnia, tam nie ma nikogo. Możemy to sprawdzić. To jest widok odstraszający – przyznał Paweł Bokiej, przewodniczący klubu Bydgoskiej Prawicy. Nie zgodził się z argumentami Krupy i przekonywał, iż Hala Targowa nie jest „jakimś lokalem w kamienicy”, a miasto poza swoimi środkami zaangażowało też swój potencjał i autorytet w odbudowę obiektu po „Społem”.
@metropoliabydgoska.pl #Bydgoszcz #metropoliabydgoska #metropoliabydgoskapl #halatargowa #halatargowabydgoszcz #gwarfoodhall #bydgoszczanie ♬ dźwięk oryginalny – MetropoliaBydgoska.PL– Obecna sytuacja jest ogromną porażką wizerunkową miasta. Czynsz wpływa, a nie możemy interpretować pozostałych zapisów umowy. Po co zatem one są, skoro nie da się ich egzekwować? – pytał Bokiej. Zastanawiał się także, czy obecna formuła działania obiektu z dzierżawcą ma rację bytu, skoro przykład obecnej sytuacji pokazuje, iż to się „nie spina”.
– Operator wykładając siedem milionów złotych nie robi tego w czynie społecznym, tylko chce zarobić. Biznesy w życiu wychodzą, albo nie wychodzą. Miasto nie jest od prowadzenia działalności gastronomicznej, ale też nie rozważamy sprzedaży tego budynku, by nie stracić kontroli nad tym, co się w nim dzieje – odpowiedział Krupa, który wierzy, iż „najbliższe miesiące przyniosą zmiany”.