Dawno temu, kiedy studiowałem, obok mnie mieszkali trzej chłopcy w moim wieku.

newsempire24.com 17 godzin temu

Dawno temu, gdy byłem jeszcze na studiach, mieszkałem obok trzech chłopaków w moim wieku. Z czasem staliśmy się bliskimi przyjaciółmi. Pewnego dnia siostra jednego z nich postanowiła wraz z koleżankami pobawić się w Ouija – tak właśnie przywołali chłopca, którego dla tej historii nazwiemy Bartkiem.

Jak opowiadał Bartek, miał iść do nieba, ale gdy poczuł, iż go wzywają, uznał, iż zostanie tu ciekawiej. Od tamtej pory dziewczyny próbowały przekonać go, by odszedł, ale on za każdym razem odmawiał. Na początku słyszeliśmy tylko ich relacje o rzekomych spotkaniach z Bartkiem. Nikt inny go nie widział ani nie słyszał, więc trudno nam było w to uwierzyć.

Moi przyjaciele mieli jednak dziwny zwyczaj. Za każdym razem, gdy ktoś ich odwiedzał, prosili Bartka, by ich nie straszył. Obiecywali, iż gdy gość wyjdzie, pobawią się z nim. To był jakby rytuał, powtarzany przy każdej wizycie.

Pewnego popołudnia, około godziny czwartej czy piątej, siedzieliśmy we czwórkę w salonie, rozmawiając, gdy nagle piłka zaczęła powolutku toczyć się korytarzem, aż zatrzymała się przed stopami jednego z nich. Widziałem to, ale udawałem, iż nic się nie stało. Myślałem, iż to pewnie przeciąg – tak przynajmniej wolałem wierzyć. Mój kolega podniósł piłkę z uśmiechem i delikatnie odrzucił ją z powrotem.

Minęło jakieś piętnaście, może dwadzieścia minut, gdy piłka znów się potoczyła… prosto pod jego nogi. Tym razem jednak uważnie obserwowałem korytarz – chciałem się upewnić, czy naprawdę nikogo tam nie ma.

Idź do oryginalnego materiału