Czy widzisz, jak na Ciebie patrzy? Z miłością i zachwytem – odezwała się dumna córka

twojacena.pl 4 dni temu

Słone pachnące lato wypełniło powietrze, gdy pomyślałam o dzisiejszej rozmowie z córką.

„Wiesz, jak na ciebie patrzy? Z miłością i podziwem” – powiedziała zadowolona z siebie Zosia.

Jaceś wyszedł z łazienki, owinięty jedynie ręcznikiem. Krople wody połyskiwały na jego umięśnionej klatce piersiowej. Nie mężczyzna, a marzenie. W piersiach Agnieszki coś słodko zabolało.

Jaceś usiadł na brzegu łóżka i wyciągnął rękę, by ją pocałować. Odwróciła głowę.

– Nie, bo nigdy stąd nie wyjdę. Powinnam już iść. Zosia pewnie jest w domu. – Agnieszka otarła policzek o jego ramię.

Westchnął.

– Aga, ile można? Kiedy powiedziałaś córce o nas?

– Trzy miesiące temu choćby nie wiedziałeś, iż istnieję, i świetnie sobie radziłeś. – Wstała i zaczęła się ubierać.

– Czuję, jakbym wcale nie żył, tylko na ciebie czekał. Nie potrafię bez ciebie…

– Nie łam mi serca. Nie odprowadzaj mnie – powiedziała Agnieszka i wymknęła się z pokoju.

Szła ulicą, starając się nie zauważać spojrzeń przechodniów. Wydawało jej się, iż wszyscy wiedzą, skąd wraca. Mężczyźni patrzyli z zaciekawieniem, kobiety… z osądem.

Nic dziwnego – figura, postawa, twarz z wyrazistymi oczami i pełnymi ustami. Ciemne, gęste włosy wymykały się spinek na karku. A ona chciała być niewidzialna.

***

Wyszła za mąż wcześnie, w wieku dwudziestu lat, z wielkiej, wzajemnej miłości. Prawie od razu zaszła w ciążę. Mąż próbował namówić ją na aborcję. Mówił, iż za wcześnie, iż najpierw trzeba stanąć na nogi, iż jeszcze zdążą. Ale Agnieszka nie uległa i urodziła zdrową dziewczynkę, mając nadzieję, iż z czasem mąż się zmieni. Jednak nigdy nie pokochał córki. Cóż, wielu mężczyzn jest obojętnych wobec dzieci.

Pewnego dnia zadzwoniła jakaś kobieta i podała adres, gdzie często wieczorami bywa jej mąż. Nie rzuciła się od razu sprawdzać – poczekała, aż wróci, i zapytała wprost. Najpierw wszystkiemu zaprzeczał, potem się tłumaczył, w końcu zaczął krzyczeć:

– Jakaś wariatka ci powiedziała, a ty uwierzyłaś? Nie różnisz się od niej specjalnie. Wychodzę, a ty pożałujesz…

Wyszedł, trzaskając drzwiami. Agnieszka nie chciała żyć, ale córka wymagała uwagi – więc przeżyła. Dwie tygodnie później nie wytrzymała, poszła pod wskazany adres, stanęła za drzewem na podwórku i czekała.

Po chwili przeszedł obok jej mąż, prowadząc pod rękę młodą kobietę. Weszli razem do klatki.

Niedługo później złożyła pozew o rozwód. Wiedziała, iż nie ma w sobie tyle wybaczenia. To nie w jej charakterze. Oddała córkę do żłobka i wróciła do pracy.

Czasem w jej życiu pojawiali się mężczyźni, ale żaden nie wydał się na tyle dobry, by związać z nim życie. I dopiero po latach Jaceś zmienił to. Wysoki, przystojny – pasował do niej. Między nimi wybuchł burzliwy romans. Kiedyś Zosia zapytała, dlaczego tak się stroi.

– Na randkę – odpowiedziała półżartem, półserio.

– Aaaa… – przeciągnęła córka znacząco. Więcej nie pytała.

Figurą Zosia była podobna do matki, ale twarz miała zwyczajną. Wszyscy dziwili się, jak tacy przystojni rodzice mogli mieć taką przeciętną córkę. A Agnieszka była zadowolona. Uroda to nie chleb – sama nie nakarmi, a problemów z nią co niemiara.

Nigdy nie miała przyjaciółek. I nie z jej winy, a przez zazdrość innych dziewczyn. Bały się wyglądać przy niej blado. Może dlatego tak wcześnie wyszła za mąż – szukała przyjaciela w mężu.

– Za mało wyrafinowany, choć ładny – mawiała mama.

***

– Zosia, jestem w domu! – zawołała Agnieszka, wchodząc do mieszkania.

– Robię lekcje – odpowiedziała córka z pokoju.

Agnieszka przebrała się i poszła do kuchni. niedługo dołączyła do niej Zosia, oderwała kawałek chleba.

– Nie psuj apetytu, zaraz będzie kolacja – powiedziała, stawiając talerze na stole. – Chciałam z tobą porozmawiać.

– To mów. – Zosia zajadała z apetytem.

– Niedługo moje urodziny.

– Pamiętam, mamo.

– Chciałam zaprosić… mojego znajomego. – Agnieszka przełknęła ślinę.

– Z którym sypisz? – Zosia patrzyła na nią spokojnie.

– Spotykam się. W końcu rozmawiasz z matką.

– Jaka różnica? W twoim wieku to to samo.

– To zaproszę go? Nie masz nic przeciwko? – doprecyzowała.

– A co mnie to obchodzi. A babcia przyjdzie? – odparła beztrosko.

Agnieszka odetchnęła z ulgą. Piętnaście lat – trudny wiek. Wyglądało na to, iż córka przyjęła wiadomość spokojnie.

– Babcia w niedzielę. Ważne, żebyście się z nim dogadali.

– Daj spokój, mamo, zapraszaj. – Machnęła ręką.

Całe sobotnie przedpołudnie Agnieszka gotowała, chcąc zaimponować Jasiowi kulinarnymi umiejętnościami. Przyszedł z ogromnym bukietem róż, wręczył pierścionek. Agnieszka była zdezorientowana – jego natarczywość ją oszołomiła.

Starając się spodobać Zosi, zachowywał się głośno, opowiadał różne historie, żartował. Córka natomiast była powściągliwa i poważna. Gdy Jaceś wyszedł, Agnieszka podeszła do pokoju córki, próbując ją przytulić – ta się wywinęła.

– Nie podobał ci się? – spytała.

– Nie.

– Dlaczego? – Nie ukrywała rozczarowania.

– Po prostu nie. – Zosia zamilkła. – Rozumiem, iż jesteś jeszcze młoda, iż miłość i te sprawy. Ale mamo, on cię wykorzystuje. Jak ty tego nie widzisz?

– To babcia ci tak nastroiła?

– Co ma babcia do tego? Mam oczy. – Zosia spojrzała na nią zdesperowana.

Agnieszka wstała i podeszła do drzwi.

– Mamo, kochasz go? – cicho spytała. Nie odwracając się, skinęła głową. – To się z nim spotykaj. Tylko nie wprowadzaj go tutaj.

– Dlaczego? – Odwróciła się gwałtownieW niedzielę, gdy babcia już wyszła, Agnieszka zapukała do drzwi Piotra i zapytała, czy nie ma ochoty na kawę, a on uśmiechnął się tak, jakby na tę chwilę czekał całe życie.

Idź do oryginalnego materiału