„Naprawdę świetnie wygląda. A ja przestałem to zauważać”, pomyślał Krzysztof.
Poranek, jak zwykle, był pełen zamieszania. Kinga przygotowała śniadanie, obudziła Amelkę. Mąż zajął łazienkę, więc musiała umyć córkę w kuchni. Niechcący strąciła ręcznikiem kubek ze stołu. Na hałas przybiegł Krzysztof. Kinga poprosiła, by potrzymał Amelkę, a sama zaczęła zbierać odłamki z podłogi.
„Uff, chyba wszystko.” Kinga rzuciła się do ubierania.
„Uciekam, ty odprowadź Amelę do przedszkola. Mam dziś istotny dzień”, mówiła już z przedpokoju, zapinając zamek w butach. „Prezentuję swój projekt. jeżeli pójdzie dobrze, powierzą mi realizację, a to pieniądze, doświadczenie i rekomendacje.”
Włożyła płaszcz, rzuciła ostatnie krytyczne spojrzenie w lustro, chwyciła torebkę i wybiegła z mieszkania. Krzysztof choćby nie zdążył zaprotestować.
Dopijał kawę z kanapką, gdy Amelka stała obok i patrzyła na niego.
„Też chcesz?”
Córeczka skinęła głową.
„Nie, nie wolno, bo w przedszkolu nie zjesz kaszy.”
Na wspomnienie kaszy Amelka skrzywiła się.
„Ja też wiele rzeczy nie lubię. Na przykład tego, jak mama ucieka z domu. Z tym chyba już nic nie zrobimy.” Krzysztof wstawił pusty kubek do zlewu.
Długo nakładał córce rajstopy, które ciągle się skręcały. Potem szukał rękawiczek – okazało się, iż leżały na kaloryferze w kuchni. W końcu, spoceni i nieco potargani, wyszli z mieszkania. Krzysztof wziął Amelkę na ręce i pobiegł po schodach.
Oddał córkę wychowawczyni, ale ta zaczęła mu coś tłumaczyć.
„Przepraszam, spieszy mi się”, przerwał i wstydliwie wymknął się z szatni.
Dopiero w samochodzie odetchnął. Przez chwilę dochodził do siebie po porannej gonitwie, po czym pojechał do pracy.
Całą drogę myślał, jak dobrze było, gdy Kinga siedziała w domu. Wracał do posprzątanych czterech kątów, gdzie unosił się zapach gotowanej kolacji. Zero nerwów. Teraz same pośpiechy. Nie, tak dalej być nie może.
Wiele kobiet marzyłoby, by być na jej miejscu i zajmować się domem. A jej potrzebna samodzielność, kariera. Po co w ogóle wychodziła za mąż? Nie stać ich? Krzysztof postanowił porozmawiać z żoną wieczorem. Od razu poczuł się lepiej.
Praca odwróciła jego uwagę od porannych problemów. Po południu dostał SMS-a od Kingi, iż się spóźni i prosi, by odebrał Amelkę.
No proszę. A on planował wieczór z kumplami w barze. Dawno się nie widzieli. Humor znów mu spadł.
Wieczorem Krzysztof smażył ziemniaki, gdy wróciła Kinga, roześmiana i z błyszczącymi oczami. Nie rozbierając się, weszła do kuchni.
„Wyobraź sobie, mój projekt zrobił furorę! Zostałam kierownikiem! Gratuluj mi.” Stanęła na palcach i nadstawiła policzek do pocałunku. Krzysztof cmoknął ją.
„Nie cieszysz się dla mnie?” Kinga zauważyła jego przygnębienie.
„Owszem, jestem szczęśliwy. Super! Żona robi karierę. Nie ma już czasu dla mnie i córeczki. Wspaniale!” odpowiedział sarkastycznie.
„O co ci chodzi? Zazdrościsz, iż mi się udało, a ty wciąż jesteś zwykłym managerem?”
„Gdzie tu zazdrość? Widzisz córkę tylko rano i w weekendy. Niebawem przestanie cię rozpoznawać. Czy nam brakuje pieniędzy?”
„Nie krzycz. Wcale nie myślisz o dziecku, tylko o sobie. Tak, będę zarabiać więcej niż ty. I to cię wkurza. Nie rozumiesz? Chcę robić to, co lubię, nie siedzieć w domu. Chcę dobrze wyglądać. W taką się zakochałeś, prawda?”
Krzysztof zmieszał się. To była prawda.
„Ale to było wtedy. Teraz mamy córkę. Dziecko potrzebuje matki,” odparł.
„Ojciec też jest potrzebny. Wy mężczyźni zwalacie wszystko na kobiety i obwinW końcu Krzysztof zrozumiał, iż prawdziwa miłość to nie walka o władzę, ale wspólne budowanie życia, w którym każdy ma prawo do swoich marzeń.