– Nie masz nic przeciwko, żebym założyła twoją suknię ślubną? I tak już ci się nie przyda – zaśmiała się przyjaciółka.
– Moim zdaniem pasuje idealnie. Najlepsze z tego, co próbowałaś – powiedziała Zofia, uważnie oglądając ją.
– Twoja przyjaciółka ma rację. Suknia leży na pani doskonale. Tylko podciąć dół i lekko zwęzić w talii – rzekła ekspedientka w salonie ślubnym. – Przynieść welon?
– Chciałam bez welonu – zmieszała się Ewa.
– Proszę go przynieść, tylko nie za długi – odezwała się Zofia, patrząc, jak przyjaciółka kręci się przed lustrem.
Puszysta spódnica falowała wokół jej nóg. Ewa już wyobrażała sobie zachwycone spojrzenie Jakuba, gdy zobaczy ją w tej sukni.
Sprzedawczyni z powagą przyniosła tiulowy welon na wyciągniętych rękach. Jednym wprawnym ruchem przypięła go do włosów panny młodej.
– Gotowa do urzędu stanu cywilnego. – Uśmiechnęła się do odbicia Ewy w lustrze. – No i co? Bierzemy?
– Co ty myślisz? – Ewa spojrzała na Zofię.
– To ty wychodzisz za mąż, więc ty decydujesz – odparła przyjaciółka, nie ukrywając zazdrosnego błysku w oczach.
– Tak, bierzemy. – Ewa uniosła spódnicę i chciała zejść z podestu, ale sprzedawczyni ją zatrzymała.
– Zaraz zawołam krawcową.
Ewa udawała, iż wzdycha, ale w głębi duszy cieszyła się, iż jeszcze trochę pospaceruje w wymarzonej sukni.
Do domu szły przez park.
Przyjaźniły się od szkoły. Zofia była szczupła, wysoka, o ostrych rysach twarzy i prostym, długim nosie. Zawsze zazdrościła Ewie urody – jej małego, zadartego noska i dołków w pulchnych policzkach. A najbardziej tego, iż Ewa miała normalnych rodziców, którzy nie pili i nie kłócili się codziennie. Ojciec Zofii zmarł dwa lata temu od podrobionej wódki. Myślała, iż w końcu odetchnie z matką, iż życie się unormuje. Ale matka stała się nerwowa i niespokojna.
Ewa skończyła prestiżowy wydział na uniwersytecie i pracowała jako tłumaczka w dużej firmie. Zofia po zaocznych studiach biologicznych dostała pracę w laboratorium ekologicznym. Nienawidziła swojej pracy, co było kolejnym powodem jej zazdrości.
A teraz jeszcze ta myszka wychodzi za mąż. Jakub był jej obojętny, ale sam fakt wkurzał ją. Spotykała się z chłopakami, ale nigdy nie doszło do ślubu. A Zofia marzyła o białej sukni i przede wszystkim – o ucieczce od matki. Czym była gorsza od tej cichutkiej Ewy? Dlaczego to akurat jej się poszczęściło?
– W ogóle mnie nie słuchasz – Ewa szarpnęła przyjaciółkę za rękę.
– Co? Co mówiłaś? – Zofia naprawdę się zamyśliła.
– Powiedziałam, iż na ślubie rzuciłam ci bukiet i iż niedługo też wyjdziesz za mąż. Tam stoi kobieta z biżuterią. Wczoraj ją zauważyłam, ale bardzo się spieszyłam. Chodźmy, zobaczmy. – Ewa pociągnęła Zofię w stronę ławki.
– Po co ci ta tandeta? – wzdrygnęła się Zofia.
Spojrzała sceptycznie na starszą kobietę, obok której na ławce leżała taca z tanimi błyskotkami. Lśniły w słońcu i przyciągały wzrok. Ale ludzie mijali je obojętnie, a jeżeli ktoś się zatrzymał, to zaraz tracił zainteresowanie.
– Popatrz, jakie śliczne pierścionek. – Ewa kręciła w palcach mały pierścionek z białym kamieniem. – Mogę przymierzyć?
– Za przymierzanie nie biorę pieniędzy. Ale nie sprzedam ci go – nagle powiedziała kobieta.
– Dlaczego? – zdziwiła się Ewa, nie puszczając pierścionka.
– Zaraz założysz obrączkę. A noszenie różnych metali to zły gust – pouczyła kobieta. – Lepiej spójrz… – przejrzała zawartość tacy, – o, na to. – Podsunęła Ewie metalowy wisiorek w formie okrągłej blaszki na cienkim łańcuszku. Powierzchnia była wyszlifowana do lustrzanego połysku i pięknie migotała.
– Ewka, po co ci ten badziew? – skrzywiła się Zofia.
– Popatrz, jaki oryginalny. Ile kosztuje? – zignorowała uwagi przyjaciółki Ewa.
– Ile dasz. Weź go, przyniesie ci szczęście.
– I tak już jest szczęśliwa – wtrąciła się Zofia.
– A ty zazdrościsz – powiedziała kobieta, patrząc na Zofię surowym wzrokiem.
Ewa przeszukała torebkę i podała kobiecie trzy banknoty.
– Więcej nie mam – powiedziała zawstydzona.
– Nie trzeba. Noś na zdrowie – uśmiechnęła się kobieta.
Przyjaciółki odeszły od ławki, a Ewa natychmiast założyła łańcuszek.
– I jak? – zapytała Zofię.
– Oryginalne – odparła sucho.
Choć i jej się podobał.
Minął tydzień. W przerwie obiadowej Ewa wpadła do salonu po gotową suknię. Przymierzyła, upewniła się, iż teraz leży idealnie. Gdy się przebierała, sprzedawczyni zapakowała suknię i welon do dużej kartonowej pudełka.
– Ojej, jakie wielkie. Nie mogę przecież z tym iść do pracy – zmieszała się Ewa.
– Weź taksówkę i odwieź do domu. Albo zostaw u nas do wieczora.
Ewa zostawiła pudełko w salonie, podziękowała i pobiegła do biura. Z pracy zadzwoniła do Jakuba, ale mimo wielu prób nie odebrał. Był programistą i często pracował w domu, ale nigdy nie wyłączał telefonu – dzwonili do niego klienci.
Nie mogąc się doczekać, Ewa wzięła wcześniejsze wyjście i pojechała do Jakuba. Nacisnęła dzwonek niecierpliwie. Ale drzwi otworzyła nie on, tylko Zofia. Ewa mrugała zdumiona, widząc przyjaciółkę w jego koszuli. Na jej szyi połyskiwał metalowy wisiorek.
– Co ty tu robisz? – spytała Ewa. – Gdzie Jakub?
– Zmęczył się, śpi – uśmiechnęła się Zofia.
Ewa odepchnęła ją i wpadła do środka. Jakub leżał na kanapie i rzeczywiście spał. Jego tors lekko się unosił, dół przykryty był kocem.
– Jakub! – krzyknęła głośno. – Jakub!
Jego rzęsy drgnęły, ale się nie obudził.
– Przekonałaś się? – powiedziała za nią Zofia.
Ewa odwróciła się gwałtownieEwa odwróciła wzrok i zamknęła drzwi za sobą, zostawiając przeszłość tam, gdzie jej miejsce – w ciemności, której już nigdy nie pozwoli nachylić się nad swoim życiem.