„Czy naprawdę rodzice się rozwiodą? Strach i smutek Wovki”

newskey24.com 2 dni temu

„A może rodzice naprawdę się rozwiodą?” Od tej strasznej myśli Kacprowi ścisnęło się w brzuchu i miał ochotę rozpłakać się.

Trzech kolegów szło ze szkoły. Wiosenne słońce świeciło prosto w oczy. Chłopaki przekomarzali się, popychali i śmiali. Pod blokiem Wiktora zatrzymali się.

— Idziesz wieczorem z nami pojeździć na rowerach? Wczoraj z Bartkiem tak fajnie szaliliśmy po parku.

Kacper zmarszczył brwi. Od dawna prosił tatę, żeby przywiózł rower z garażu, ale ten ciągle nie miał czasu. Albo wracał późno z pracy, kiedy już było ciemno, albo prosił, żeby poczekać do weekendu, a potem zapominał albo tłumaczył się innymi sprawami.

— Idziesz? — powtórzył Wiktor i trącił Kacpra w ramię.

— Nie wiem. Rower jest w garażu. jeżeli tata wróci wcześniej…

— Sam nie możesz go wziąć? Dobra, będziemy o siódmej w parku, podjeżdżaj. — Wiktor wyciągnął dłoń, i chłopaki po kolei przybili piątkę.

Pod następnym blokiem Kacper pożegnał się też z Bartkiem. „Może rzeczywiście poszukać klucza do garażu? Tata stawiał tam samochód tylko zimą. Chyba nie nosi klucza przy sobie” — pomyślał Kacper i pospieszył do domu. Mieszkał najdalej ze wszystkich przyjaciół.

W domu Kacper przebrał się i od razu zaczął szukać klucza. Ale w szufladzie komody, gdzie rodzice zwykle trzymali różne drobiazgi, nie było klucza do garażu. Kacper jeszcze trochę poszukał, ale w końcu dał spokój i zabrał się za lekcje. Jak wróci mama, zapyta ją o klucz. Ale jeżeli nie odrobi zadań, mama raczej mu go nie da.

Kacper skończył lekcje w półtorej godziny. choćby sam się zdziwił. Zwykle zajmowało mu to dwie lub trzy godziny. Zaskrzypiał zamek w drzwiach. „Mama!” — ucieszył się Kacper i wybiegł jej na spotkanie.

— Cześć — powiedziała zmęczona mama i przeszła z siatką do kuchni.
Kacper poszedł za nią. Wyjmowała zakupy i wkładała je do lodówki.

— Dlaczego nie zjadłeś makaronu z kotletami? Znowu przekąsiłeś kanapki z herbatą? Włóż do szafki — mama podała mu opakowanie z kaszą gryczaną.

— Mamo, a gdzie jest klucz do garażu?

— Po co ci?

— Chcę wziąć rower.

— Odrobiłeś lekcje? — Mama zatrzasnęła lodówkę i spojrzała na Kacpra.

— Zrobiłem, możesz sprawdzić — powiedział gotowym na wszystko tonem.

— Klucz… — mama rozglądała się po kuchni. — Nie pamiętam. Poczekaj na tatę, on na pewno wie, gdzie jest.

— Kiedy on wróci? W nocy? — krzyknął ze złością Kacper. — Kolesie już dawno jeżdżą. Po co w ogóle wynosić rower do garażu? Mogli zostawić na balkonie. Tata wróci, i będziecie mieli inne rzeczy na głowie niż ja. Już nie możecie choćby jednego dnia przeżyć bez kłótni. Mam dość — mruczał Kacper, już zdając sobie sprawę, iż dziś nie uda mu się pojeździć.

Nastrój mu gwałtownie opadł. Odwrócił się i poszedł do swojego pokoju, głośno trzaskając drzwiami.

Ostatnio tata często zostawał w pracy. On i mama codziennie się kłócili, krzyczeli na siebie. Kacper zbyt często słyszał słowo „rozwód”.

Nie mógł sobie wyobrazić, iż rodzice się rozwiodą. Tak, tata rzadko interesował się jego życiem, od dawna nigdzie nie wychodzili we trójkę. Kiedyś jednak wrócił do domu o czasie. Przy kolacji zapytał, jak Kacperowi idzie w szkole. Kacper zaczął opowiadać, ale gwałtownie zamilkł, widząc nieobecne spojrzenie taty. Nie słuchał go, myśląc o swoich sprawach.

Wtedy włączyła się mama, iż tata olewa syna, iż nie zajmuje się jego wychowaniem, a to przecież trudny okres, kiedy przykład i uwaga ojca są bardzo ważne… Kacper wtedy zamknął się w swoim pokoju, starając się nie słuchać. Ale jak nie słyszeć, gdy rodzice darli się na siebie?

Wszyscy koledzy mieli normalne rodziny. Wiktor z tatą często jeździli na ryby, chodzili na mecze piłki nożnej. Bartek w ogóle rzadko się pojawiał na podwórku. Ciągle z rodzicami gdzieś jeździli samochodem. Kacper westchnął.

Siedział na łóżku z nogami podwiniętymi, trzymał w rękach książkę, ale choćby nie zajrzał do otwartych stron. Do pokoju weszła mama, usiadła na brzegu łóżka i sięgnęła, żeby pogłaskać Kacpra po włosach. On odsunął głowę, a mama cofnęła rękę.

— Znalazłam klucz do garażu. jeżeli odrobiłeś lekcje… — zaczęła przepraszającym tonem.

— Odrobiłem, mówiłem przecież — przerwał jej Kacper.

— Dobrze, to ubieraj się. Pójdziemy po rower razem.

Kacper zatrzasnął książkę, odrzucił ją na bok, zeskoczył z łóżka i naciągnął bluzę przez głowę.

— Gotowy — powiedział wesoło.

— Tylko obiecaj, iż nie będziecie wyjeżdżać na jezdnię. Jeździcie po parku albo chodnikach — powiedziała mama, wstając z łóżka.

Garaż był niedaleko, w odległości jednego przystanku od domu. Doszli do niego w pięć minut. Kacper z trudem otworzył zardzewiały zamek, pociągnął za sobą metalowąKacper uśmiechnął się szeroko, patrząc, jak rodzice trzymają się za ręce, i po raz pierwszy od dawna poczuł, iż wszystko będzie dobrze.

Idź do oryginalnego materiału