Czy naprawdę nie podobam się twojej mamie? Przecież nic złego jej nie zrobiłam!

twojacena.pl 2 dni temu

– Nie podobam się twojej mamie. Dlaczego? Przecież nigdy nic złego jej nie zrobiłam – zapytała Kinga.

– Rafał, gdzie tak pędzisz? Zjedz spokojnie – surowo powiedziała Weronika Stanisławówna.

– Mamo, spóźnię się – Rafał odgryzł pół kanapki, popił kawą i wybiegł z kuchni.

– Tak to się dorobi wrzodów… – mruczała Weronika Stanisławówna, kulejąc za synem na krótkich, pulchnych nóżkach. – Do tej swojej Kingi się śpieszysz? I co ty w niej widzisz? Ania to przecież urodziwa, elegancka dziewczyna, a do tego w tobie szaleje. Lepiej byście do siebie pasowali.

Rafał w milczeniu zawiązywał sznurowadła, przeżuwając resztę kanapki.

– Jak dziecko – mama pokręciła głową. – Poczekałaby na ciebie te pięć minut, nie umarłaby.

– Mamo, daj spokój – Rafał wyprostował się, poprawił koszulkę. – To moje życie. Sam zdecyduję, kto mi pasuje.

– Zdecydujesz… A potem zobaczysz, będzie za późno. Taka dziewczyna długo sama nie posiedzi… – Ostatnie słowa Weronika Stanisławówna rzuciła już w zamknięte drzwi.

Niezadowolona przygryzła usta i wróciła do kuchni. Zjadła niedokończoną kanapkę syna, wpatrując się w ścianę. Potem z zajadłością zabrała się za szorowanie kuchenki. Gdy była zła lub zdenerwowana, zawsze sprzątała – albo podłogę, albo właśnie kuchenkę.

Kiedy zadzwonił dzwonek, pomyślała, iż to Rafał czegoś zapomniał. Poszła otworzyć. Ale zamiast syna w progu stała Kinga. Chuda dziewczyna uśmiechała się, patrząc na nią dużymi, szarymi oczami. Tak patrzą dzieci, gdy czekają na cud.

– Witam, pani Weroniko. Czy Rafał…

– Wymknął się pięć minut temu. Minęliście się? – zapytała Weronika Stanisławówna, wymuszając uśmiech. Nie było widać, czy cieszy ją ta wizyta, czy też cieszy ją, iż może dziewczynę zmartwić.

– Szkoda. Proszę mu przekazać, iż wpadłam. Wyjeżdżamy z mamą do babci. Została przewieziona do szpitala.

– Przekażę, czemu nie? Ale lepiej zadzwoń do niego sama.

– Próbowałam. Telefon ma wyłączony.

Weronika Stanisławówna zawsze prosiła, by syn wyłączał dźwięk w domu. Mówiła, iż od ciągłych dzwonków rozboli ją głowa.

Kiedy dwadzieścia minut później Rafał wrócił przygnębiony, spytała z przekąsem:

– Co tak wcześnie wracasz, synku?

– Nie przyszła. I w domu jej nie ma. Mamo, Kinga nie była?

– A miała? – Weronika Stanisławówna udawała zdziwienie. – Wszystko może się zdarzyć. Twoja Kinga nigdzie nie uciekła. Przyjdzie.

Później Rafał poszedł na trening, a Weronika Stanisławówna, po błyszczącej kuchence, wyszła do sklepu. Tam natknęła się na Anię, dawną koleżankę syna.

Była święcie przekonana, iż dla kobiety uroda to podstawa. A Ania była naprawdę ładna – nie to co ta chuda, wielkooka Kinga. A iż jej ojciec pracował w urzędzie miejskim… to już w ogóle skarb. Z takim teściem Rafał miałby pewną pozycję, dobrą pracę, mieszkanie… Nie mógł przecież całe życie być sportowcem. Nie była materialistką, ale nie zamierzała zostawić przyszłości jedynego syna przypadkowi.

– Witaj, Aniu – zawołała słodkim tonem Weronika Stanisławówna. – Dawno cię nie widzieliśmy.

– Dzień dobry. Chętnie bym wpadała, ale Rafał ma dziewczynę. W ogóle na mnie nie patrzy. – Ania od razu weszła w rolę i nadąsała się.

– Et, głupstwa. Może sama powinnaś być bardziej stanowcza? Zaproś go do kina, na spacer.

– Próbowałam, ale on ciągle zajęty.

– Wiem, czym jest zajęty – machnęła ręką Weronika Stanisławówna. – A tak przy okazji, Kinga wyjechała. Mówiła, iż na tydzień. Więc nie marnuj czasu. Wpadnij wieczorem. Napijemy się herbaty.

Ania rzeczywiście przyszła. Weronika Stanisławówna wyszła „zaparzyć wodę”, wymownie wskazując oczami pokój syna. Ania zapukała i weszła. Rafał leżał na kanapie, wpatrzony w sufit.

– Cześć. Spotkałam dziś twoją mamę w sklepie. Zaprosiła mnie. Dlaczego taki smutny? Może pójdziemy do kina? Pogoda ładna.

– Ania, jestem po treningu, zmęczony. Innym razem, dobrze? – Rafał niechętnie usiadł.

– Dobrze, trzymam cię za słowo. – Ania bez problemu się zgodziła.

Usiadła na kanapie i zaczęła wypytywać o treningi, zawody – wszystko, co Rafała interesowało (oprócz Kingi). Potem pili herbatę, a Weronika Stanisławówna zasugerowała, iż syn powinien odprowadzić Anię, bo takiej pięknej dziewczynie niebezpiecznie chodzić samej po ciemku…

***

Kinga kochała babcię ponad wszystko. To przez nią poszła na medycynę. Babcia często chorowała, ale nie znosiła lekarzy.

– Jak będę duża, sama cię wyleczę – mówiła jako dziecko.

Teraz była już po czwartym roku.

Lekarz uspokoił – to tylko ciśnienie, tydzień obserwacji i wróci do domu. Kinga ucieszyła się i zaczęła się pakować.

– Gdzie tak się spieszysz? Masz wakacje. Twój Rafał nikKinga jednak nie zdążyła – gdy wróciła, zastała Rafała z Anią w parku, trzymających się za ręce, i wtedy zrozumiała, iż niektóre historie po prostu nie mają szczęśliwego zakończenia.

Idź do oryginalnego materiału