Czy będziesz na mnie czekać?

newsempire24.com 3 dni temu

Czy będziesz na mnie czekać?

Jak gwałtownie mija czas. Jeszcze się nie obejrzałam, a już zbliżam się do pięćdziesiątki. A kiedyś myślałam, iż wiecznie pozostanę młoda. Danuta spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Przechylała głowę raz w jedną, raz w drugą stronę. Same rozczarowanie. Ale, jak to mówią, trzeba kochać siebie w każdej postaci. Więc… co tu kochać? Siny pod oczami, opadające kąciki ust, zmarszczki, smutne spojrzenie. O, lepiej nie patrzeć na taki widok.

A przecież nie dźwigała cegieł, nie harowała w fabryce – całe życie spędziła w jasnym, ciepłym biurze, przekładając papiery. A jednak lata odcisnęły piętno na jej twarzy.

Danuta westchnęła. „I czego się martwię? Kto na mnie patrzy? Młodych jest pełno. Uspokój się. Oddychaj głęboko” – rozkazała sobie. I rzeczywiście wzięła głęboki oddech, potem kolejny. „Co za problem, iż Witek wrócił? Dawno o mnie zapomniał. Tyle wody upłynęło…”

***

– Danuś, chodźmy do kina? – zaproponował Witek, rumieniąc się tak, iż aż uszy mu poczerwieniały.

– Na jaki film? – spytała Danusia, udając obojętność, podczas gdy serce podskoczyło jej z radości.

– Zapomniałem tytułu, ale koledzy oglądali, podobało im się.

– Ja lubię filmy o miłości albo przygodowe – powiedziała z marzycielskim spojrzeniem i zauważyła, jak twarz Witka się wydłużyła. – No dobrze, chodźmy. A kiedy?

– Możemy teraz – ucieszył się.

Danusia pomyślała. Mama nie dała jej żadnych zadań, lekcje mogła odrobić później. Rodzice byli w pracy, nie musiała pytać o pozwolenie.

– Chodźmy – zgodziła się.

W kinie nie było tłumu – zwykły dzień pracy. Światła zgasły, zaczął się film z pościgami i strzelaniną. Danusia zerknęła na profil Witka. Był pochłonięty akcją. Pod koniec sceny bohater ratował dziewczynę z rąk bandytów, po czym całowali się namiętnie. Danusia zesztywniała i poczerwieniała, bo obok siedział Witek, który też to widział.

Nagle przysunął się do niej, na ile pozwalało podłokietnik fotela, i wziął jej dłoń w swoją. Serce zabiło jej mocniej, zamarła ze strachu, by się nie poruszyć. Zaraz dotknie ustami jej policzka… Ale nie. Na ekranie znów gonitwa, a Witek wpatrywał się w akcję. Danusia przesiedziała tak cały seans, wstrzymując oddech.

Gdy światła się zapaliły, Witek wypuścił jej rękę. Zrobiło się jej zimno. Zakładając płaszcz i czapkę, żałowała, iż film skończył się tak szybko.

Na dworze zapadał zimowy zmierzch. Szli pieszo do domu, a Witek z zapałem opowiadał o najlepszych scenach, jakby sama nie widziała. Gdy milkł, zapadała niezręczna cisza. Danusia coś pytała, a on znów zaczynał opowiadać. Czekała, aż znów weźmie ją za rękę, ale jedną dłonią niósł jej tornister, drugą żywo gestykulował.

Przed domem zatrzymała się, spuszczając wzrok. Witek też milczał.

– To już pójdę? – Wzięła od niego tornister i otworzyła furtkę.

– Danuś, pójdziemy jeszcze kiedyś? – zawołał za nią.

Odwróciła się. W półmroku nie widziała jego twarzy, ale wiedziała, iż boi się odmowy.

– Pójdziemy! – odparła wesoło i pobiegła do domu.

Poszli do kina jeszcze kilka razy. Za każdym razem, gdy gasły światła, Witek brał ją za rękę i trzymał do końca seansu. Czasem po prostu spacerowali. On skończył szkołę rok wcześniej, wiosną miał iść do wojska. Nie zdążył na studia, pracował z ojcem w warsztacie samochodowym.

Pewnego razu pocałował ją w sam kącik ust. A ona bała się, iż nigdy się nie odważy. Jakże wtedy była szczęśliwa!

Wiosną poszedł do wojska. W przeddzień wyjazdu wywołał ją z domu, rzucając kamykiem w okno. Danusia narzuciła płaszcz i wyszła. Był podchmielony.

– Wyjeżdżam jutro rano. Będziesz na mnie czekać?

– Tak – ochryple odpowiedziała. – Jasne, iż będę.
Jak on może wątpić? Dla niej nie istniał nikt poza nim.

Wtedy mama zauważyła, iż Danusi długo nie ma, wychyliła się przez okno i zawołała ją do domu. Stanęła na palcach, cmoknęła Witka w rozgrzany policzek i uciekła.

Ojciec Danusi pił i zeszłej zimy zamarzł w zaspie. Matka związała się z innym mężczyzną. Danusia czuła się nieswojo, wstydziła się wychodzić do kuchni. Po szkole wyjechała do stolicy województwa. Niedaleko – zaledwie półtorej godziny autobusem. Mama nie protestowała. Wydawało się, iż choćby odetchnęła z ulgą. Dała córce trochę pieniędzy na start i pomachała, gdy Danusia wsiadała do autobusu z małą walizką.

Najpierw mieszkała u znajomych koleżanki, też przyjezdnych. Skończyła kurs księgowych i z pierwszą pensją wynajęła pokój.

Witek nie obiecywał, iż będzie pisać. Nie zdążył, a może nie pomyślał – ale co za różnica? I tak na niego czekała. Do domu wracała rzadko. Podczas jednej z wizyt zauważyła, iż brzuch matki się zaokrąglił. Trochę ją to zabolało – mama pokocha nowe dziecko, a ona, Danusia, staje się kimś obcym.

Nie uważała matki za młodą kobietę, choć ta miała ledwie czterdzieści lat. Danusia nie znała innych matek, które rodziły w tym wieku. Było jej wstyd i niezręcznie, więc przestała odwiedzać rodzinne miasteczko.

Ale na powrót Witka przyjechała. Koleżanka napisała, iż rodzice spodziewają się go w weekend. Mały braciszek już chodził, kołysząc się na pulchnych nóżkach. Mama nazwała go Witkiem, Wituniem. Gdy Danusia wołała go po imieniu, od razu myślała o tamtym Wicku.

Co chwilę wybiegała na ulicę, wypatrując go. Ale Witek nie przyjechał. W sklepie usłyszała, jak jego matka narzeka, iż się spóźnia, iż przywozi narzeczoną – nie miejscową, ale z okolic, gdzie służył.

Całą noc Danusia płakała w poduszkę. O świcie wróciła do miasta.

Pół roku później poznała chłopaka i wyszła za niego. Sama nie wiedziała po co. Nikt jej nie zmuszał. Od razu zrozumiała, żeI tak stali na przystanku, spleceni w milczeniu, jakby czas zatrzymał się dla nich na tę jedną, ulotną chwilę, zanim znów ruszy naprzód, zabierając ich w nieznane.

Idź do oryginalnego materiału