Czekaj na mnie

twojacena.pl 4 dni temu

Krzysztof wysiadł z pociągu i wciągnął w płuca znajome powietrze rodzinnego miasta. Wędrował po świecie – od Gdańska po Kraków – ale zawsze ciągnęło go z powrotem do tych brukowanych uliczek.

Szedł, notując w myślach najmniejsze zmiany. Oto jego podwórko – betonowa wyspa między czterema szarymi blokami. Z jednej strony plac zabaw z blaszaną zjeżdżalnią i piaskownicą, gdzie niegdyś wisiały huśtawki. Po drugiej stronie – wydeptane boisko. Zimą polewane wodą, zamieniało się w lodowisko. O tej porze podwórko było puste. Gdyby miał piłkę, kopnąłby nią w stronę bramki, tak jak dawniej.

Czasy młodości. Wojtek wyjechał za pracą do Wrocławia, ma dwójkę dzieci. A Marek siedzi po raz drugi w więzieniu. No cóż, życie ich porozrzucało.

Z klatki wyszedł sąsiad z owczarkiem. Krzysztof krzyknął, by nie zamykał drzwi. Słaba żarówka w klatce ledwo się tliła. Ileż razy wkręcali mocniejsze, a zawsze ktoś je wymieniał na te mdłe. Dziw, iż nikt jeszcze nie złamał nogi na tych ciemnych schodach.

Na drugim piętrze zatrzymał się przed metalowymi drzwiami. Tu mieszkała Krystyna. Nie Krysia ani Kryśka – tylko Krystyna. Tego sobie życzyła. Jego pierwsza, płomienna i nieodwzajemniona miłość.

Dawniej by zadzwonił i uciekł na swoje trzecie piętro. Czekał tam, aż wyjrzy zdziwiona. Teraz uśmiechnął się sam do siebie – nie czas już na takie wygłupy. Zresztą, czy w ogóle jeszcze tu mieszka?

Dotarł do swoich drzwi. Matka zawsze otwierała pierwsza, choćby gdy żył ojciec. Umarł dwa lata temu. Krzysztof był wtedy na morzu.

Dzwonek. Zgrzyt zasuwy. Drzwi się uchyliły, a gdy matka go poznała, rozwarły się na oścież.

„Synu!” Przytulili się w progu. Matka odsunęła go na chwilę, by się napatrzeć, i znów przycisnęła do piersi.

Za życia ojca farbowała włosy. Teraz na środku głowy bielił się szeroki pas siwizny.

„Śniłeś mi się wczoraj. Wiedziałam, iż przyjedziesz.”

Rozmawiali w kuchni, która wydała mu się jeszcze mniejsza niż kabina na statku.

„Jak ty sobie radzisz?” pogładził jej spracowane dłonie.

„Pomału. A ty? Wciąż sam?”

„Nie każda kobieta chce czekać pół roku na marynarza.”

Kiedy poszedł po chleb, znów zatrzymał się na chwilę przed drzwiami Krystyny. Dopiero po kilku dniach odważył się zadzwonić.

Serce podskoczyło mu do gardła, gdy ją zobaczył. Trochę przytyła, ale to jej pasowało.

„Kogo szukasz?” spytała, patrząc gdzieś ponad jego ramieniem.

„Przepraszam,” cofnął się.

„Krzysztof? To ty?”

Rozpoznała go!

***

Wspomnienia wróciły jak fala.

„Przegraliśmy przez ciebie!” ryczał Wojtek, łykając łzy.

„Co tam, jeszcze wygramy,” tłumaczył się Krzyś.

„Nie umiesz grać, to się nie pchaj!”

Potem bójka i nagle dziewczęcy głos:

„Przestańcie!”

Zamarli. Nad nimi stała Krystyna. Wojtek poszedł w swoją stronę, a Krzyś wpatrywał się w nią jak urzeczony.

„Idziesz za mną?” spytała, odwracając się przed klatką.

„Ja tu mieszkam.”

„Więc jesteśmy sąsiadami?” Zauważyła rozdartą koszulkę. „Chodź, zaszyję ci.”

W jej mieszkaniu zobaczył białeKrzysztof przycisnął ją mocniej i pomyślał, iż teraz, gdy w końcu ją odnalazł, już nigdy nie wypuści jej z ramion.

Idź do oryginalnego materiału