W Polsce czeka nas poważny szok cenowy – benzyna 95-oktanowa może kosztować choćby 6,09 zł/l, a diesel osiągnie poziom 6,21 zł/l. Najgorsza sytuacja jest z autogazem, który już teraz jest najdroższy od marca ubiegłego roku i może kosztować aż 3,20 zł/l.
Słabnący złoty i rosnące ceny ropy naftowej na światowych rynkach są głównymi przyczynami tej sytuacji. Dodatkowo, wzrost popytu na ropę w USA i Indiach sprawia, iż globalne zapotrzebowanie na ropę wzrosło do rekordowych 103,6 mln baryłek dziennie w listopadzie.
Hurtowe ceny w rafineriach już pokazują skalę problemu – benzyna podrożała o 62,80 zł, a diesel o 46 zł na metr sześcienny. Eksperci nie pozostawiają złudzeń – nie ma co liczyć na obniżki w najbliższym czasie.
Wzrost cen paliw może doprowadzić do znaczących zmian w mobilności Polaków. Możemy spodziewać się większego zainteresowania transportem publicznym i alternatywnymi środkami transportu, takimi jak rowery czy hulajnogi elektryczne. To może wpłynąć na rozwój infrastruktury miejskiej i zmienić sposób, w jaki planujemy przestrzeń publiczną.
Wzrost cen paliw może szczególnie uderzyć w mieszkańców mniejszych miejscowości i obszarów wiejskich, gdzie transport publiczny jest ograniczony. To może prowadzić do pogłębienia się różnic ekonomicznych między miastami a wsią oraz wpłynąć na rynek pracy – część osób może być zmuszona do rezygnacji z dalszych dojazdów do pracy.
Wyższe ceny paliw przełożą się również na wzrost cen towarów i usług, szczególnie w sektorze transportu i logistyki. Może to doprowadzić do zmian w łańcuchach dostaw, większego nacisku na lokalne zaopatrzenie i rozwoju alternatywnych form transportu towarów. W dłuższej perspektywie może to przyspieszyć transformację energetyczną i rozwój elektromobilności.