Czarujący Charlie: Tajemnice i Przygody w Polskim Świecie

newsempire24.com 6 dni temu

Nazywam się Burek. Jestem labradorem uroczym czworonożnym szczęściem, które każdy chce pogłaskać. Czasem jednak bywa, iż nie lubię niektórych ludzi i muszę ich przygryźć. Dbajcie o swoje pupy! Mam właścicielkę, kocham ją bez względu na to, kim jest i co robi. To nie podlega dyskusji kocham ją, i to wszystko!

Kupiła mnie, kiedy byłem szczeniakiem, mając zaledwie miesiąc. Ona miała już 408 miesięcy nie muszę liczyć, to 34 lata. Już następnego wieczoru siedziała na podłodze naszej dwupokojowej kawalerki w bloku z wielkiej płyty, wypijała czwarty kieliszek czerwonego wina, głaskała mnie i łkała:

No i pożegnaj się, biedaku. Teraz mam psa, który nigdy mnie nie zdradzi. Powiedz, Burek, co ze mną nie tak? Powiedziała, iż gotowanie nie idzie jej najlepiej, więc zapisała się na kurs francuskiego kulinarnego. Od tego przestała mamrotać. Potem zaczęła narzekać na moje ubrania, iż chodzę w nieforemnym szlafroku, jak worek ziemniaków, i wstydno się przy mnie stać. Przemeblowała szafę, a mama i babcia podarowały mnóstwo ubrań. Przestała już na mnie patrzeć. Wskazała też na seks mówiła, iż nasze życie jest nudne, a w kinie wszystko jest lepsze, ludzie pełni pasji i profesjonalizmu. Jakie to kino? Przez dwa miesiące oglądałam na YouTube tutoriale o fellacie, prawie upadłam z bananów. Babcia znów pomogła przyniosła dwa wiadra kukurydzy. Wszystko dla niego. A on odszedł, suko. Burek, jesteś moim jedynym. Nie zostawiaj mnie nigdy, dobrze?

Spojrzałem jej w oczy, oblizałem policzek i pocałowałem ją. Co miałem zrobić? Mogłem pożreć wszystko kapelusz, buty a ja, mały szczeniak, kilka miałem do powiedzenia. Przygarnęła mnie w objęcia i zasnęliśmy. Wina znowu była wina wszystkiego.

Rozmiar moich mokrych plam na podłodze rośnie proporcjonalnie do mojego wzrostu. Jadwiga dbała o mnie, wkładając całą energię, którą miała. Z telewizora leciały programy o pięciogwiazdkowych tureckich hotelach all inclusive. W tym okresie żyliśmy w prawdziwym ultra all inclusive. Karmiono nas po brzuchu, w soboty podawano awokado. Nie miałem obowiązków: rano odprowadzałam Jadwigę do pracy i czekałem, aż wróci. Czekałem (szczerze mówiąc, spałem na czterech łapach). Po powrocie całowała mnie i karmiła surowym mięsem. Byliśmy szczęśliwi. Kocham ją całym sercem.

Pewnego dnia w naszym mieszkaniu pojawił się gość kolega z pracy Jadwigi. Po kinie przysiedli do kuchni, wypili czerwone wino i poszli do sypialni. Po dźwiękach słychać było, iż podobało się jej. Skoro ona jest szczęśliwa, ja też jestem pomyślałem. Rano po raz pierwszy w całym naszym wspólnym życiu zapomniała mnie nakarmić. Odpowiedziały na to buty gościa. Powiedzmy, iż ich już nie było. Chciałem go ukarać, ale patrzyła na niego z taką miłością, iż zmieniłem zdanie.

Gość okazał się całkiem porządny, przynosił mi mięso. Buty chował w lodówce. Co dziwne, odwiedzał nas tylko w porze lunchu i od czasu do czasu nocował. Wieczorami Jadwiga nie odrywała się od telefonu, rozpisując się z nim na czacie. Z czasem wszystko stawało się coraz smutniejsze. W weekendy siedziała przed ekranem, a on nie dzwonił. Kot, którego mieliśmy, był podarty. Podczas jednego wieczornego spotkania przy czerwonym winie pogładziła mnie i powiedziała:

Ehh, Burek, dlaczego tak? On jest żonaty. Znalazłam normalnego, rozumnego faceta, z majątkiem. Myślałam, iż w jego towarzystwie znajdę spokój. Przewracałam się w Instagramie, nie odrywam się od telefonu. Jestem lepsza od jego żony, Burek. Spójrz na moje piersi to dar losu. Pokazuję je psu. Już niedługo święta, znów będziemy sami.

Cicho zapłakala. Kurde, gość, znowu mnie wyprzedziłeś pomyślała. Przytuliła mnie, a ja warczałem z nienawiści.

Następnego dnia, gdy przyszedł na lunch w garniturze, stracił go w jej pokoju. Zanim odszedł, wzięłam się do roboty. Za każdą jej łzę, suko, odpłacę. Z garnituru zostały tylko rogi i nóżki. Na podłodze znalazłam dwa telefony ładowane jego i jej. Zżarłam je oba. Nie ma sensu patrzeć i płakać nocą.

Gość wyszedł z sypialni w szlafroku, zobaczył, iż nie ma już nic do ubrania i telefonu, więc zaczął mnie trącać smyczą. Jadwiga krzyknęła, chcąc mnie bronić. Gość odrzucił ją, podniósł mnie i wrzucił do bagażnika samochodu. Myślałam, iż jedziemy na śmietnik, planowałam się zaatakować, gdyby wyskoczył. Zamiast tego zawiózł mnie do jakiejś kliniki. Włożyli mnie do klatki, wstrzyknęli coś i moje siły zgasły. Kiedy otworzyłam oczy, obca pani głaskała mnie przez kraty i mówiła do telefonu:

Co za ludzie, przywiozą psa, pobawią się, nie potrzebują go. Dostaną tysiąc złotych uśpijcie go, kochana. Dobrze, oddzwonię.

Pani usiadła bliżej. Jedną ręką głaskała, drugą trzymała strzykawkę w bok. Nie byłam głupia, wszystko zrozumiałam. Tylko Jadwiga co z nią zrobię? Hau, hau, hau! Do zobaczenia, świecie.

Nagle drzwi otworzyły się i wpadła Jadwiga, cała podrapana:

Stój! Nie! Nie rób tego! Znalazłam cię, znalazłam!

Pani zatrzymała się i jęknęła, iż i tak nie odda tysiąca, ale nie mieliśmy już czasu w gadanie. Jadwiga rzuciła się na mnie, a ja na nią.

Burek, przejechałam wszystkie kliniki! Przebacz mi, przebacz! Słyszysz?

Mówią, iż psy nie płaczą. Gówno. Wtedy płakałem, raz. Nie mówcie nikomu. Wróciliśmy do domu i zasnęliśmy.

***

Wtedy Jadwiga straciła pracę gość miał z tym coś wspólnego. Z mojego jadłospisu zniknęło mięso, musiałam jeść kaszki. Stałam się biernym weganinem. Ale Jadwiga się nie poddała. Zaczęliśmy biegać rano. zwykle ja biegłam, a ona podziwiała białe brzozy. Chwilka oddechu i znowu do kolejnej brzozy. Po kilku miesiącach przyspieszyła. Przestała pić czerwone wino. Jedynie babcia przynosiła kukurydzę i stare spódnice.

Jadwiga poszła na studia do miejsca, o którym marzyła. Zbierała kwiaty do bukietów. Ja podpowiadałam jej, żeby kwiaty zamiast tego były z mięsa. Mięsny bukiet to najlepszy dar na ziemi. Skoro Jadwiga woli kwiaty, i ja się przyłączam. Naszą kawalerkę wypełniłam bukietami i powiedziałam:

jeżeli nikt nie daje mi kwiatów, sama zrobię piękne bukiety i podam je innym.

Zrozumiawszy aluzję, przy następnym biegu przyniosłam wydarty z korzeniem mniszek duży i zielony. Jadwiga doceniła prezent, objęła mnie i pocałowała.

Niedługo dostaliśmy pracę w kwiaciarni euforia po obu stronach. Po pierwsze, cały ten kwiatowy bałagan przeniósł się do jej miejsca pracy. Nasza kawalerka znów stała się mieszkaniem, a nie stogiem siana. Po drugie, mięso wróciło do mojego jadłospisu.

Po dwóch latach do nas wpadł Sławek. Podobno przyjechał naprawić lodówkę, a został. Sławek to gość w porządku. Nie krzywdzi Jadwigi, wręcz przeciwnie ona ciągle się z nim śmieje. Ostatnio pojawił się jeszcze jeden Sławek, malutki. Jadwiga poprosiła mnie, żebym go też strzegła i kochała. Zrobię, jak tylko mogę przecież jestem psem.

Idź do oryginalnego materiału