Cudze piękno, a moje ciastko

newskey24.com 22 godzin temu

W domu pachniało wanilią i świeżo zaparzoną kawą Justyna właśnie wyjęła z piekarnika szarlotkę z cynamonem. Złocista skórka chrupała pod nożem, a po kuchni unosił się ciepły, kojący zapach, jakby sama jesień zajrzała przez okno. Justyna układała kawałki ciasta na porcelanowych talerzach, gdy w przedpokoju rozległ się dzwonek ostry, natarczywy, jak uderzenie metronomu.

W drzwiach stała teściowa Krystyna Nowak. W eleganckim kaszmirowym płaszczu w kolorze morza, z idealnie ułożonymi siwymi włosami i promiennym uśmiechem. W dłoniach trzymała torby z ekskluzywnej cukierni tej, gdzie ciasteczka kosztowały tyle, co dzienna pensja rodziny.

Justynko, dzień dobry, kochanie! zaśpiewała, wyciągając ręce do uścisku. Przechodziłam tędy i pomyślałam, iż wpadnę. A u was tak pachnie! Zupełnie jak w dzieciństwie
Justyna uśmiechnęła się powściągliwie, czując, jak w środku narasta znajome napięcie jak ciasno zwinięta sprężyna, gotowa się rozprostować. Wiedziała: ta wizyta nie była przypadkowa.

Krystyna zaczęła się coraz częściej pojawiać w ich życiu trzy lata temu po tym, jak jej mąż, ojciec Pawła, odszedł. Na początku wszystko wydawało się niewinne: niedzielne obiady, ciepłe rozmowy przy herbacie, pomoc w domowych sprawach. Ale z czasem jej wizyty stały się częstsze, a prośby bardziej nachalne.

Pawle, synku wzdychała Krystyna, teatralnie przykładając dłoń do serca. Mam skoki ciśnienia. Lekarz mówi, iż potrzebuję drogich leków Pomóż mamie, dobrze?
Paweł, łagodny i troskliwy, nigdy nie odmawiał. Najpierw kwoty były niewielkie pięćdziesiąt, sto złotych. Potem wzrosły do dwustu, trzystu. Justyna próbowała rozmawiać z mężem, ale ten tylko machnął ręką, patrząc na nią z lekką irytacją:

Justyna, daj spokój Mama jest chora, widzisz to. Nie mogę jej zostawić samej. To przecież moja matka
Tymczasem Krystyna raz po raz zapominała wspomnieć, iż leki już kupiła, a pieniądze poszły na coś innego. To na pilną kurację witaminową, to na wyjątkowy zabieg w klinice, to na pomoc przyjaciółce w potrzebie.

Pewnego dnia Justyna przypadkiem zobaczyła w mediach społecznościowych zdjęcie teściowej w kawiarni. Na fotografii uśmiechała się, trzymając filiżankę cappuccino i ciastko z malinami, a podpis głosił: Słodki czwartek najlepsze lekarstwo na chandrę!

Justyna zmarszczyła brwi dzień wcześniej Krystyna dzwoniła do Pawła z płaczem:

Synku, tak źle się czuję Leków brakuje, a lekarz mówi, iż potrzebne są nowe, importowane, a one kosztują majątek Nie wiem, skąd wziąć te pieniądze Może już położyć się i umrzeć
Justyna pokazała zdjęcie mężowi. Paweł zesztywniał, przesunął palcem po ekranie, jakby chciał je wymazać. W jego oczach mignęło zakłopotanie, ale natychmiast znalazł wytłumaczenie:

Może to było dawno? Albo po prostu chciała się trochę pocieszyć choćby chorzy ludzie czasem potrzebują odrobiny radości.

Pawle cicho powiedziała Justyna, czując, jak w gardle zbiera się gorzki ucisk. Ona wydaje twoje pieniądze na kawiarnie i ciastka, a my oszczędzamy na remoncie. Naprawdę tego nie widzisz? Zbieraliśmy na nową pralkę, pamiętasz?
Tego samego wieczoru Krystyna zadzwoniła do syna z płaczem Justyna słyszała jej łkanie choćby przez głośnik:

Pawle, czuję się taka samotna choćby nie wiesz, jak mi ciężko. A teraz jeszcze Justynka się na mnie uwzięła Mówi, iż trwonię pieniądze A ja tylko chcę trochę ciepła
Paweł odwrócił się do niej z zaciętymi ustami.

Znowu czepiasz się mamy? rzucił ostro, rzucając telefon na stolik. Dźwięk był zbyt głośny, jak uderzenie. Ona jest na krawędzi, a ty ją dobijasz!
Justyna poczuła, jak w środku kipi gniew gorący, palący, jak rozgrzany metal.

Nie czepiam się! Chcę tylko, żebyś zobaczył prawdę. Ona tobą manipuluje! Wykorzystuje twoje uczucia
Jesteś po prostu skąpa! krzyknął Paweł, a słowa zawisły w powietrzu jak trujący dym. Żal ci matce grosza? To moja krew!
Justyna w milczeniu wyszła do sypialni, cicho zamykając drzwi. Za oknem padał deszcz, uderzając w szyby, jakby wtórował jej wewnętrznemu chaosowi…

Następnego dnia Krystyna przyjechała pogodzić się. Przyniosła kwiaty bujne chryzantemy w fioletowej folii, przepraszała za emocje, ale w jej oczach widać było chłodną wyrachowanie, ukryte pod maską skruchy.

Justynko, rozumiem, iż martwisz się o budżet powiedziała łagodnie, mieszając łyżeczką herbatę. Jej ruchy były płynne, niemal hipnotyzujące. Ale wiesz, jak ważna jest troska o starszych. Nie proszę o wiele Tylko czasem o pomoc.
Justyna ścisnęła filiżankę tak mocno, iż zabolały ją palce. Zapach herbaty, zwykle kojący, teraz wydawał się duszny.

Krystyno, czy myślała pani, iż my też jesteśmy zmęczeni? Że mamy własne potrzeby? Na remont, na wakacje, na przyszłość
Teściowa rozłożyła ręce, a bransoletki na jej nadgarstkach cicho zadzwoniły.

Och, moja droga, jesteś taka młoda Nie rozumiesz, jak gwałtownie nadchodzi starość. Wczoraj omal nie zemdlałam Lekarz powiedział, iż potrzebuję pilnie witamin, a one są takie drogie I jeszcze badania I masaże To wszystko kosztuje
Justyna chciała odpowiedzieć, ale w tym momencie zadzwonił Paweł.

Mamo, gdzie jesteś? w jego głosie było napięcie. Martwię się.
Synku, jestem u was zaszczebiotała Krystyna, a jej głos nagle zmiękł jak jedwab. Pijemy kawę z Justynką, rozmawiamy Wszystko w porządku, nie przejmuj się.
Justyna wstała i wyszła na balkon. Zimny wiatr uderzył ją w twarz, ale to było lepsze niż

Idź do oryginalnego materiału