Cudowne obietnice o nowym domu naszego syna okazały się tylko mrzonką.

twojacena.pl 1 tydzień temu

Swaśni na swachach ciągle powtarzali, iż nasz syn wprowadza się do pałacu — ale ich obietnice okazały się pustym słowem.

W małym miasteczku pod Gdańskiem, gdzie morska bryza niesie zapach wolności, moje życie w wieku 58 lat przyciemnione jest rozczarowaniem ludźmi, których uważałam za rodzinę. Nazywam się Bogumiła Nowak, jestem żoną Wiesława i matką naszego jedynego syna, Jakuba. Na swachach jego narzeczonej, Kingi, jej rodzice obiecywali złote góry: „Wasz syn wprowadza się do pałacu, pomożemy, ile tylko się da”. ale ich słowa okazały się czczą gadaniną, a pomoc — pretekstem do drwin i upokorzeń. Teraz stoję przed wyborem: milczeć dla dobra syna czy walczyć o sprawiedliwość.

**Syn, dla którego żyliśmy**

Jakub to nasza duma. Z Wiesławem wychowaliśmy go na wsi, w skromnym domku, gdzie każdy grosz był na wagę złota. Wykształcił się na bystrego, pracowitego chłopaka, skończył studia i dziś pracuje jako inżynier w Gdańsku. W wieku 30 lat poznał Kingę, dziewczynę z miasta, i zakochał się po uszy. Cieszyliśmy się jego szczęściem, choć jej rodzina od razu wydała nam się inna — miejska, pełna aspiracji. Na swachach jej rodzice, Zbigniew i Jolanta, wychwalali swoje mieszkanie, znajomości, możliwości. „Jakub ma szczęście, wprowadza się do pałacu, nie martwcie się, wspomożemy” — zapewniali, a my uwierzyliśmy.

Kinga wydawała się miła: uśmiechnięta, kulturalna, z dyplomem magistra. Myśleliśmy, iż stanie się dobrą żoną dla naszego syna. Wesele wyprawiliśmy huczne, oddaliśmy wszystkie oszczędności, a choćby pożyczyliśmy, byle nie wyjść na dziadów. Swaśni obiecywali: „My też dołożymy, pomożemy młodym”. Ale po ślubie ich „pomoc” zmieniła się w koszmar, który zrujnował nasze zaufanie.

**Kłamstwo, które wyszło na jaw**

Jakub i Kinga wprowadzili się do mieszkania jej rodziców — tego samego, które swaśni nazywali „pałacem”. Sądziłam, iż to przestronne lokum, gdzie młodym będzie wygodnie. Tymczasem okazało się, iż to stara trzypokojowa klitka, w której mieszkają sami swaśni, ich młodsza córka z mężem i dzieckiem, a teraz jeszcze Jakub z Kingą. Siedem osób w ścisku, z jedną łazienką i kuchnią! Jakub sypia z Kingą w malutkim pokoju, a ich rzeczy walają się po kątach. Gdzie tu pałac? To nie mieszkanie dla młodych, tylko prawidłowa „kawalerka rodzinowa”.

Swaśni nie dość, iż nie pomogli, jak obiecywali, to jeszcze zaczęli Jakuba wykorzystywać. Zbigniew żąda, by naprawiał im auto, woził na działkę, pomagał z remontem. Jolanta każe Kindze i Jakubowi płacić za media za wszystkich, choć ledwo wiążą koniec z końcem. „Mieszkacie u nas, bądźcie wdzięczni” — mówią. Nasz dobrotliwy syn milczy, by nie robić scen, ale widzę, jak jest wykończony.

Najgorsze to ich podejście do nas. Gdy przyjeżdżamy w odwiedziny, swaśni patrzą z góry. „Wieśniacy, miasta nie ogarniecie” — rzuciła kiedyś Jolanta. Śmieją się z naszego akcentu, ubrań, a choćby domowych ogórków, które przywiozłam. Ich młodsza córka, Kasia, otwarcie nazywa nas „chamami”. Tolerowałam to dla Jakuba, ale ich drwiny bolą jak nóż wbity w serce.

**Ból o synie**

Jakub się zmienił. Stał się cichy, przemęczony. Mówi, iż Kinga często się z nim kłóci przez rodziców, ale prosi, by się nie wtrącać. „Mamciu, sam sobie poradzę” — mówi, ale widzę, iż się topi. Chcą wynająć mieszkanie, ale swaśni naciskają: „Gdzie pójdziecie? Przecież nic nie macie”. My z Wiesławem chętnie pomożemy finansowo, ale oszczędności poszły na wesele, a emerytura ledwo starcza na życie. Czuję się bezsilna, widząc, jak mój syn jest traktowany.

Próbowałam rozmawiać z Kingą. „Twoi rodzice obiecywali pomoc, a tylko wam życie utrudniają” — powiedziałam. Skinęła głową, ale odparła: „Tacy już są, nie zmienię ich”. Jej słabość mnie rozczarowała. Myślałam, iż będzie opoką dla Jakuba, a ona pozwala, by jej rodzice nimi pomiatali. Wiesław wrze ze złości: „Bogusiu, nie trzeba było wierzyć w ich bajki”. Ale skąd mieliśmy wiedzieć, iż to ściema?

**Co robić?**

Nie wiem, jak pomóc synowi. Pogadać ze swatami? Ale oni nas nie słuchają, uważając za gorszych. Namówić Jakuba, by odszedł? Kocha Kingę i nie chce awantur. A może milczeć, by nie rozwalać jego związku? Ale każdego dnia, gdy żyje w tym piekle, moje serce pęka. Koleżanki radzą: „Zabierz go do domu, niech zaczynają od zera”. Ale on jest dorosły — nie mogę decydować za niego.

W wieku 58 lat chcę widzieć Jakuba szczęśliwego, we własnym domu, z żoną, która go wspiera. Ale swaśni swymi obietnicami wciągnęli go w pułapkę, a ich drwiny upokarzają nas wszystkich. Czuję się oszukana, ale najbardziej boję się o syna. Jak go obronić, nie tracąc? Jak sprawić, by swaśni odpowiedzieli za swoje kłamstwa?

**Mój krzyk o sprawiedliwość**

Ta historia to mój protest przeciwko zakłamaniu. Swaśni, Zbigniew i Jolanta, może nie chcieli źle, ale ich kłamstwa i buta niszczą życie mojego dziecka. Jakub może i kocha Kingę, ale jego milczenie czyni go zakładnikiem jej rodziny. Chcę, by mój syn żył w świecie, gdzie jest szanowany, gdzie jego dom to nie klatka, ale twierdza. Niech i walka będzie ciężka — znajdę sposób, by go chronić.

Jestem Bogumiła Nowak i nie pozwolę, by swaśni zamienili życie mojego syna w swoją zabawę. choćby jeżeli dla jego dobra przyjdzie mi powiedzieć im prawdę prosto w twarz.

Idź do oryginalnego materiału