„Córki potępiły 'egoistyczną’ matkę, która całe życie poświęciła dla nich”

polregion.pl 2 dni temu

Dzisiaj zapisuję te słowa, choć serce mi się kraje. W małej wsi na Podlasiu, gdzie czas płynie leniwie, a stare drewniane domy skrywają rodzinne tajemnice, panuje niepisana zasada: matka musi poświęcić się dzieciom, zapominając o własnych marzeniach. Ale ja, Helena, matka dwóch dorosłych córek, postanowiłam zerwać z tym schematem. Moja decyzja o przyjęciu spadku po siostrze wywróciła moje życie do góry nogami i wzbudziła burzę wśród tych, którzy przywykli widzieć we mnie tylko cichą, poświęcającą się postać.

Wyszłam za mąż jako młoda dziewczyna, pełna nadziei. Urodziłam dwie córki, Zofię i Annę, ale szczęście nie trwało długo. Mój mąż, okazało się, był człowiekiem bez charakteru – zniknął trzy lata po narodzinach młodszej córki, Anny, zostawiając mnie samą z dwójką maluchów. Wychowywanie ich w biedzie było piekłem. Odmawiałam sobie wszystkiego, harowałam dnia i nocy, by córki miały choć odrobinę normalności. Ale niektórych problemów – jak własnego mieszkania – nie dało się rozwiązać.

Mieszkaliśmy w maleńkim domku na skraju wsi, z ogródkiem, który ratował nas przed głodem. Córki dorosły, wyszły za mąż i wyjechały do miasta, wynajmując mieszkania. Ja zostałam sama. Zdrowie zaczęło szwankować, musiałam przejść na wcześniejszą emeryturę. Wtedy moja starsza siostra, Krystyna, ciężko zachorowała. Bez wahania przeprowadziłam się do niej, do przestronnego mieszkania w centrum Warszawy. To, co zobaczyłam, wstrząsnęło mną.

Krystyna, wolna od rodziny, żyła dla siebie. Wydawała pieniądze na podróże, teatry, modne ubrania, nie martwiąc się o jutro. choćby do mnie odnosiła się z lekką wyższością: „Jeśli nie będziesz się mną opiekować, Helu, znajdę kogoś innego. Wtedy mieszkanie też przepadnie”. Byłam wstrząśnięta jej egoizmem, ale z czasem zaczęłam rozumieć jej filozofię. Gdy odeszła, zostawiając mi mieszkanie, coś we mnie pękło. Po raz pierwszy pomyślałam: a może by tak żyć dla siebie?

Zostałam w mieście, otoczona gwarem ulic i światłami witryn. Po latach znów poczułam się żywa. Zaczęłam chodzić na wystawy, spacerować po parkach, a choćby zapisałam się na kurs tańca. Ale moje szczęście stało się solą w oku moich córek.

Zofia i Anna przywykły, iż zawsze stawiałam je na pierwszym miejscu. Zofia, która z mężem wzięła kredyt hipoteczny, liczyła, iż sprzedam odziedziczone mieszkanie i dam jej część pieniędzy, by ulżyć im w spłatach. Anna, spodziewająca się trzeciego dziecka i wynajmująca pokój, marzyła o kupnie małego mieszkania za te same pieniądze. Córki już wszystko zaplanowały – nie pytając mnie o zdanie. Ale ja odmówiłam. Postanowiłam zostać w mieście i żyć tak, jak nigdy nie śmiałam.

— Mam już dość poświęcania się — powiedziałam, gdy przyjechały, żądając wyjaśnień. — Teraz chcę żyć dla siebie.

Wpadły w szał. Nazwały mnie egoistką, zarzucały niewdzięczność. „Całe życie byłaś dla nas, a teraz nas zostawiłaś dla swoich kaprysów!” — krzyczała Zofia. Anna, ocierając łzy, dodała: „Jak możesz myśleć tylko o sobie, kiedy ja mam dzieci, a my się gnieździmy w wynajmowanym pokoju?”.

Milczałam, choć serce pękało. Przypominałam sobie, jak głodowałam, by córki mogły iść do szkoły w nowych sukienkach, jak szyłam po nocach, by zarobić trochę więcej. A teraz oskarżały mnie o zdradę. Najgorsze było to, iż choćby nie pomogły mi w opiece nad Krystyną. Pojawiły się dopiero po jej śmierci, gdy wyczuły spadek.

— Dlaczego o nas zapomniałaś? Jak śmiesz się bawić, gdy my się męczymy? — rzuciła Zofia, zanim wyszła, trzasnąwszy drzwiami.

Anna przestała dzwonić. Córki wymazały mnie ze swojego życia, nazywając „samolubną”. Zostałam sama, ale nie żałuję swojej decyzji. Po raz pierwszy czuję się wolna. Spaceruję nad Wisłą, piję kawę w przytulnych kawiarniach, uśmiecham się do nieznajomych. Moje oczy, dawniej przygaszone zmęczeniem, znów błyszczą życiem.

Czy można mnie winić? Oddałam córkom wszystko, co miałam, ale w końcu wybrałam siebie. One, przyzwyczajone do moich poświęceń, nie potrafią zaakceptować, iż i ja mam prawo do szczęścia. Kto tu jest egoistą – matka, która chce żyć po swojemu, czy córki, żądające kolejnych ofiar? Znam odpowiedź, ale to nie łagodzi bólu rozstania. Mam tylko nadzieję, iż kiedyś zrozumieją – choćby matka ma prawo do własnego serca.

Idź do oryginalnego materiału