Córka wraca
— Wyjeżdżam, tato — głos Zosi drżał, ale w oczach błyszczał upór. Stała w drzwiach ich ciasnej kuchni, ściskając telefon jak koło ratunkowe. Na jej jeansowej kurtce połyskiwała przypinka z napisem “Marzenia”. — Do cioci Asi. Do Warszawy. Tam przynajmniej jest życie.
Marek zastygł, trzymając w dłoniach kubek z ostygłą herbatą. Jego córka, jego Zosia, patrzyła na niego jak na obcego. Za oknem huczało wieczorne miasto — klaksony samochodów, śmiech dzieci z podwórka — ale w piersi Marka panowała cisza, jak przed burzą.
— Wyjeżdżasz? — powtórzył, starając się, by głos nie drżał. Palce ścisnęły kubek tak mocno, iż kostki zbielały. — I co, myślisz, iż tam będzie lepiej? Bez mnie?
— A co tu jest? — Zosia prychnęła, odgarniając ciemne włosy z twarzy. — Ty sam utknąłeś w przeszłości. Z mamą. Z tym swoim autobusem. Ja już tak nie mogę, tato. Mam piętnaście lat, a czuję się jak w klatce!
Odwróciła się i wyszła, trzaskając drzwiami. Echo rozległo się po mieszkaniu. Marek postawił kubek na stole, czując, jak serce się ściska. Wiedział, iż Zosia ma rację — trzymał się przeszłości jak tonący brzytwy. Ale puścić ją? To było ponad jego siły.
***
Poranek w ich bloku na obrzeżach miasta pachniał kawą, lekko przypalonymi tostami i smarem, który Marek przynosił na ubraniu. Obudził się o szóstej, jak zawsze, by zdążyć na pierwszą trasę. Jego stary autobus, pomalowany na wyblakły niebieski, czekał na parkingu zajezdni. Praca kierowcy była rutyną, ale dawała stabilność — jak bicie serca. To ona trzymała go na powierzchni po śmierci Ani, jego żony, pięć lat temu.
— Zoś, wstawaj, spóźnisz się do szkoły! — krzyknął, stojąc przy kuchence i przewracając jajecznicę. Patelnia syczała, a w radiu cicho grała jakaś popowa piosenka. W odpowiedzi cisza. Zosia ostatnio prawie z nim nie rozmawiała, chowała się za słuchawkami albo ekranem telefonu.
— Tato, ja sobie poradzę — burknęła, w końcu pojawiając się w kuchni. Jej szkolna bluzka była pomięta, czarne adidasy rozwiązan— Chodź, pojedziemy jeszcze raz nad jezioro — powiedział Marek, patrząc, jak Zosia uśmiecha się przez łzy, i wiedział, iż właśnie odnalazł drogę z powrotem do niej.